A wszystko przez zachowanie księdza na lekcjach religii. W maju 2013 r. ksiądz poprosił drugoklasistę o podanie mu kartki leżącej na biurku. Kiedy chłopiec nie mógł jej znaleźć, duchowny miał mu wykręcić ucho. Gdy dziecko się rozpłakało, ksiądz miał namawiać innych uczniów: "Śmiejcie się z niego". Oburzony ojciec - który dziś nie chce o tym rozmawiać - zgłosił sprawę na policję. Wkrótce jednak wycofał ją, bo dzięki mediacji dyrektorki szkoły rodzice dziecka porozumieli się z katechetą.
- Dyrektor szkoły zapewniła wtedy rodziców, że przeprowadziła rozmowę z księdzem i więcej taka sytuacja nie powtórzy się - napisała prokurator Małgorzata Bielak zajmująca się sprawą.
Problem powrócił jednak na początku tego roku szkolnego. Ksiądz zastępował wtedy nieobecną nauczycielkę wf. W pewnej chwili miał złapać ucznia za ramię i powiedzieć: "Jestem po to, żebyś do tej szkoły nie chodził".
- Uczennice będące przy tym zdarzeniu, potwierdziły gest chwycenia chłopca za ramię. Pogróżek jednak nie słyszały - przyznaje Halina Bosak, dyrektor szkoły podstawowej w Ciechankach Łęczyńskich.
Ksiądz początkowo nie przyznał się do udziału w takim zdarzeniu. Podczas rozmowy na ten temat w wydziale do spraw wychowania katolickiego Kurii Metropolitalnej w Lublinie uznał jednak niestosowność swojego zachowania i oświadczył, że zrobi wszystko, aby taka sytuacja się nie powtórzyła w przyszłości. - Już mu nie wierzymy - mówi jeden z mieszkańców wsi. - Jesteśmy zaskoczeni, że ksiądz nie został zwolniony. Skargi na niego pojawiają się od wielu lat.
- Podczas postępowania wyjaśniającego w tej sprawie stwierdziliśmy nieprawidłowości, ale dyrekcja nie miała podstaw do zwolnienia księdza ze szkoły - podkreśla Jolanta Misiak z Kuratorium Oświaty w Lublinie. - Tak byłoby jedynie w sytuacji, gdyby zapadł wyrok komisji dyscyplinarnej, a ta sprawą się nie zajmowała.
We wtorek ksiądz nie chciał komentować sprawy. Umówił się z nami na spotkanie dziś.
Ksiądz podzielił wieś
- Mój syn chodził na religię do tego księdza 12 lat temu. To było w szkole w innej wsi - przyznał we wtorek proszący o anonimowość mężczyzna. - Były wtedy wyzwiska. Były rękoczyny. Dlatego ten ksiądz przestał uczyć tam religii.
Dyrektor tamtej placówki do sprawy wracać nie chce. Prosi, by nie podawać nazwy szkoły ani wsi, w której działa. - Na temat tego księdza docierają do nas różne informacje - przyznaje jednak. - Skoro ktoś posunął się do tego, żeby powiadomić media, to musi być zdesperowany. Ludzie, z którymi wczoraj rozmawialiśmy, twierdzą, że ksiądz na religii mówi do dzieci "byki" i "bydlaki". Do jednej z matek miał powiedzieć, że jej syn to "cholerny cynik". - Żeby pracować z dziećmi, trzeba mieć predyspozycje. On ich nie ma - uważa mieszkaniec wsi.
Niektórzy parafianie jednak go bronią.
- Słyszałam niepokojące rzeczy, ale wie pani, jaka jest teraz młodzież. To może jej wina. Może wina rodziców. Na księdza nie dam powiedzieć złego słowa - mówiła wierna wychodząca z kościoła.
Sam ksiądz komentować spawy nie chciał. Powiedział tylko, że w różnych szkołach pracuje w sumie 24 lata. Z żadnej z nich nie odszedł w atmosferze skandalu. - Ale o tym nie dzisiaj - uciął. - Mogę na ten temat porozmawiać w środę. Zapraszam.
Rozmowę z księdzem zamieścimy w piątkowym wydaniu Magazynu Kuriera.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?