Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Naukowcy piszą do MEN: Nie ma uzasadnienia dla tej reformy

Aleksandra Dunajska
Prof. Żurek jest jednym z sygnatariuszy listu do MEN
Prof. Żurek jest jednym z sygnatariuszy listu do MEN Anna Kurkiewicz
Polska szkoła po zmianach proponowanych przez MEN cofnie się do jakości kształcenia rodem z PRL - uważa prof. Sławomir Jacek Żurek z KUL.

99 przedstawicieli uczelni z całej Polski zajmujących się dydaktyką polonistyczną wystosowało list do minister edukacji narodowej Anny Zalewskiej. Jego idea zrodziła się na UMCS. Naukowcy sprzeciwiają się planowanej przez resort reformie systemu oświaty. Podkreślają, że jest ona nieuzasadniona: „Tego rodzaju działania dopuszczalne są jedynie w sytuacjach wyjątkowych, gdy system edukacji wykazuje głęboką niewydolność. Żadne przesłanki nie wskazują jednak na to, że obecnie mamy do czynienia z taką sytuacją” - czytamy. Naukowcy zwracają też uwagę, że zmiany są przygotowywane zbyt szybko, bez niezbędnych konsultacji eksperckich i społecznych. Przekonują, że lepiej modyfikować podstawę programową, „zamiast dokonywać radykalnych zmian we wszystkich newralgicznych obszarach polskiego systemu edukacji”. Sygnatariusze listu apelują też o „odłożenie w czasie zmian i rozpoczęcie merytorycznego dialogu na temat planowanych reform”. List podpisało dotąd 13 naukowców z Lublina. Wśród nich - prof. Sławomir Jacek Żurek, kierownik Katedry Dydaktyki Literatury i Języka Polskiego KUL.

Jak zrodziła się inicjatywa wysłania listu do szefowej MEN?
W trakcie konferencji „Edukacja polonistyczna. Metamorfozy”, która odbyła się w zeszłym tygodniu na UMCS. Po przesłaniu naszego stanowiska do wszystkich ośrodków akademickich w ciągu kilku godzin podpisało się pod nim prawie 100 osób i wciąż zgłaszają się następni sygnatariusze. We wtorek dokument przesłaliśmy do MEN, a później do PAP.

Dlaczego sprzeciwiacie się reformie?
Ponieważ jest to nieprzemyślana, przeprowadzona ad hoc operacja na żywym organizmie, czyli polskich dzieciach. Co gorsza, to zabieg, dla którego nie ma żadnego uzasadnienia merytorycznego, dokonywany bez konsultacji z ekspertami. Z międzynarodowych badań PISA wynika, że polscy gimnazjaliści są na czwartym miejscu w Europie, a szóstym na świecie, jeśli chodzi m.in. o kompetencje tekstowo-komunikacyjne w zakresie języka ojczystego. Gimnazja wyrównały też w Polsce szanse edukacyjne, zwłaszcza dzieci ze środowisk wiejskich i małych miasteczek. Widać to m.in. po liczbie studentów pochodzących ze środowisk niegdyś marginalizowanych. To są twarde fakty i one powinny leżeć u podstaw decyzji, a nie sentyment Jarosława Kaczyńskiego czy innych polityków PiS do 8-letniej szkoły podstawowej i 4-letniego liceum.

Podstawa programowa ma powstać w ciągu kilku następnych tygodni. To możliwe?
Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na to, że jeśli minister Zalewska twierdzi, iż ogłosi podstawy programowe oddzielne dla klas I, IV i VII, oznacza to, że nie ma pojęcia, czym podstawa jest. Bo w ten sposób nie można jej budować, gdyż jest to dokument normalizujący nauczanie na całym etapie kształcenia, a nie w poszczególnych klasach, określający całościową wizję nauczania. Kierowałem zespołem, który przygotowywał w MEN podstawę programową w 2008 roku. Pracowaliśmy wówczas prawie 11 miesięcy, w gronie ekspertów z wielu ważnych ośrodków uniwersyteckich, dobranych w drodze konkursu. Były trzy wersje robocze tego dokumentu, ogłaszane sukcesywnie i poddawane szerokim konsultacjom społecznym oraz instytucjonalnym. Nie, nie da się przygotować podstawy programowej w takim tempie, w jakim chce to teraz MEN. Chyba że minister Zalewska ma gotowca, który być może będzie „przypudrowaną” wersją dokumentu, opracowanego jeszcze za czasów ministrów Romana Giertycha i Ryszarda Legutki.

Polskiej szkole nie potrzeba żadnych zmian?
Owszem, ale nie strukturalnych. Wystarczy prześledzić np. raporty Instytutu Badań Edukacyjnych (IBE), żeby zobaczyć, co należy zrobić, jeśli się chce „dobrej zmiany”.

Przykłady?
Jak wynika z ogólnopolskich badań, które prowadziliśmy w latach 2011-2013 na zlecenie IBE, lektury z języka polskiego czyta dziś w gimnazjum przeciętnie czterech uczniów w klasie lub po prostu ich nie czytają w ogóle. Na Lubelszczyźnie na przykład znaleźliśmy tylko jednego chłopca, który przebrnął przez „Krzyżaków”. Potrzeba więc m.in. zmiany i stałego uaktualniania listy lektur, a także dostosowania jej do rzeczywistych potrzeb dzieci oraz młodzieży. Celem lekcji języka polskiego powinno być zachęcenie młodych ludzi do czytelnictwa, rozwijanie kompetencji tekstowo-komunikacyjnych, nauka rozumowania, a nie wyłącznie nauczanie historii literatury. Kolejne wyzwanie to przygotowanie dzieci do mądrego korzystania ze zdobyczy cyfrowego świata.

Jakie będą skutki reformy?
Moim zdaniem, może ona doprowadzić do zapaści pokoleniowej. Szkoła po tych zmianach straci dotychczasowe zdobycze polskiej edukacji, cofnie się do jakości kształcenia rodem z PRL. Wychowa pokolenie niemyślących cyborgów, bez kontaktu z rzeczywistością. I przygotuje ich do życia w świecie, którego już dzisiaj nie ma.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski