153 km - tyle w linii prostej wynosi odległość z Lublina do Warszawy. Tyle samo, na pokładzie samolotu Polskich Linii Lotniczych LOT, pokonał też... kot. W trakcie podróży, jedna z pasażerek chciała umieścić pod siedzeniem swój bagaż. Nie było to jednak możliwe, bo miejsce było już zajęte, właśnie przez miłego i spokojnego, ale wystraszonego kociaka.
- Otrzymaliśmy informację o kocie na pokładzie i jak zawsze w takich przypadkach, wezwaliśmy naszego sokolnika. Wiemy, że ta nazwa jest w tym przypadku dosyć niefortunna, ale jest to osoba, która doskonale zna się na zwierzętach i zajmuje się tym, by nie działa im się tu krzywda. Po wylądowaniu samolotu, sokolnik wszedł więc na pokład, złapał kotka i wezwał Ekopatrol Straży Miejskiej - relacjonuje Piotr Rudzki z biura prasowego Lotniska Chopina w Warszawie.
Nie jest potwierdzone, że kot swoją podróż rozpoczął w Świdniku. Bombardier Q400 wcześniej leciał bowiem z Poznania do Warszawy i dopiero stąd wyruszył na Lubelszczyznę.
- Po każdym rejsie samolot jest jednak sprzątany i mało prawdopodobne, by nikt nie zauważył zwierzaka. Przypuszczamy więc, że jest on ze Świdnika i bardzo możliwe, że ma właściciela - dodaje Piotr Rudzki.
Opiekuna nie jest jednak łatwo ustalić, gdyż, jak informuje na swojej stronie warszawska Straż Miejska, kotka, mimo że jest zadbana, to nie ma czipa.
Prosto z lotniska Chopina, kocia podróżniczka trafiła do Schroniska na Paluchu. Informacja o kotce pojawiła się już na stronie internetowej schroniska. Zwierzę ma 4 lata i waży 4 kg. Kotka otrzymała numer ewidencyjny 1383/18.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?