Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oszustwa sprzed lat: Czarna lista naciągaczy i oszustów

Agnieszka Kasperska
Oszustwa sprzed lat: Czarna lista naciągaczy i oszustów
Oszustwa sprzed lat: Czarna lista naciągaczy i oszustów Zdjęcie ilustracyjne
Początek lat 90. XX wieku był w Polsce zachłyśnięciem się gospodarką wolnorynkową. Nowe firmy powstawały wtedy jak grzyby po deszczu. Niektóre tylko po to, żeby wyłudzać pieniądze i towar. Prokuratury w całym kraju zalały sprawy o wyłudzenia.

Kurier Lubelski szeroko rozpisywał się między innymi o firmie, którą założył 28-letni Tomasz K. z Łęcznej. Malarz pokojowy z wykształcenia i złodziej recydywista, w opinii śledczych. Jak podkreślali prokuratorzy, Tomasz K. nie wymyślił nowego sposobu oszustwa. Powielił tylko na znacznie większą skalę patent stosowany od dawna przez swoich znajomych.

W 1992 roku mężczyzna założył własny biznes. Miał zajmować się wszystkim, co przynosiło zysk, a co określano wtedy jako import - eksport - hurt - detal. Jak się okazało, od samego początku nie zamierzał działać uczciwie. Zarejestrował firmę w lubelskim Urzędzie Miejskim i w Urzędzie Skarbowym. A zaraz potem siadł w domu z książką telefoniczną w ręku i wybierał z niej numery producentów.

Kupował wszystko, co można było szybko sprzedać. Zamówienia składał telefonicznie, a potem przefaksowywał tylko zaświadczenia o prowadzonej przez siebie działalności gospodarczej.

Producenci przywozili mu towar pod wskazany adres. O pieniądze nie pytali, bo sprawą oczywistą w tamtych czasach było jedynie ustalanie późniejszego terminu regulowania należności. Firma Tomasza K. działała przez sześć tygodni. W tym czasie wyłudził on od producentów z całej Polski towary spożywcze, przemysłowe i gospodarstwa domowego o wartości 2,7 miliarda zł (przed denominacją). Towar sprzedawał na pniu, bo żądał cen zdecydowanie niższych niż te, jakie można było uzyskać w sklepie. Potem zniknął.

Policjanci zatrzymali go dopiero pół roku później. Z przywłaszczonego towaru funkcjonariuszom udało się odzyskać jedynie 26 okapów kuchennych i 3 brytfanny gęsiarki warte w sumie 14 mln zł. Co młody przedsiębiorca zrobił z resztą zamówionych sprzętów i otrzymanymi za nie pieniędzmi? Z rozbrajającą szczerością wyznał, że je "przehulał". Sąd skazał go za to na 6 lat pozbawienia wolności.

Szwindel roku
Za szwindel roku 1992 dziennikarze Kuriera uznali jednak szkody poczynione w wyniku działalności gospodarczej prowadzonej przez lublinianina Andrzeja K. Jego firma naciągnęła innych przedsiębiorców na 13,6 mld złotych i bezsprzecznie zajmowała pierwsze miejsce na czarnej liście oszustów sporządzonej przez Prokuraturę Rejonową dla Miasta Lublina.

W trakcie ciągnącego się przez wiele miesięcy śledztwa okazało się, że Andrzej K. był zwykłym figurantem wykorzystywanym przez ludzi związanych ze środowiskiem lubelskich cinkciarzy i przestępców. Nie udało się jednak ustalić, czy realizował wymyślony przez nich plan, bo był od nich zależny, czy np. dlatego, że był szantażowany. Andrzej K. odmówił bowiem składania jakichkolwiek wyjaśnień.

Śledczy zdołali więc jedynie ustalić, że na początku 1992 roku dwóch lubelskich cinkciarzy oraz recydywista, czterokrotnie karany za przestępstwa przeciwko zdrowiu i mieniu, zaproponowali Andrzejowi K. założenie działalności handlowej. Dali mu pieniądze na załatwienie wszystkich niezbędnych dokumentów i wynajęli pokój w hotelu "Victoria", w którym firma miała funkcjonować.

Świeżo upieczony biznesmen musiał się w nim pojawiać codziennie. Jego rola ograniczyła się jednak wyłącznie do podpisywania zobowiązań płatniczych podsuwanych mu przez cichych wspólników. Oszuści wyłudzali miał węglowy od kopalni i odstępowali go potem po zaniżonych cenach cementowniom. Zamiast gotówki otrzymywali cement, którym mieli spłacać kopalnie.

Oczywiście ani kopalnie, ani cementownie nie dostały ztransakcji ani grosza. Pieniędzy otrzymanych za sprzedaż cementu nie widział też sam Andrzej K. W chwili aresztowania mężczyzna nie miał przy sobie ani gorsza.

Co więcej, wyszło na jaw, że prowadząc działalność gospodarczą, aby przeżyć dokonywał drobnych kradzieży. Ukradł m.in. kuzynce obrączkę i dwa pierścionki, znajomej - 100 marek, 100 dolarów i zegarek. Z internatu lubelskiej zawodówki, którą ukończył, wyniósł kurtkę, plecak, aparat fotograficzny i dezodorant Fa.

Andrzeja K. oraz jego czterech wspólników skazano na kary od 5 do 7 lat pozbawienia wolności.


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski