W tej sytuacji radykalny ruch ministra Sienkiewicza był czymś nieuniknionym. Zresztą chyba wszyscy się go spodziewali, włącznie z ludźmi obozu odchodzącej władzy, którzy teraz okupują budynek przy Woronicza. Nie wiemy jak skończy się ta awantura, jednak na pewno nie powstrzyma ona zmian. Mogłaby najwyżej przynieść jakiś zgniły kompromis, ale na to także się nie zanosi.
Polskie media publiczne będą zatem zarządzane przez całkiem innych ludzi. To już przesądzone, niezależnie od tego, jak długo trwać będą protesty. Tylko co dalej? Jaki będzie kolejny krok nowej władzy? Bo frazesów o przywróceniu narodowi jego mediów, to ja się już, przepraszam bardzo, po dziurki w nosie nasłuchałem od poprzedników. A logika prostego rewanżu jakoś do mnie nie przemawia.
Media publiczne w teorii powinny reprezentować całe społeczeństwo, nie zaś opinie jednej tylko partii, tej rządzącej. Tak się jednak składa, że 40 procent tej naszej publicznej opinii reprezentuje poglądy, mówiąc kolokwialnie, bardziej pisowskie niż platformerskie. To poważny wachlarz światopoglądowy, nie jest prawdą że grupa ta, jako całość, aprobowała styl propagandy firmowany nazwiskiem Jacka Kurskiego. Ci ludzie mają prawo do „swojego” przekazu. Takie samo jak inni.
Nie oznacza to jednak że jedynym sprawiedliwym rozwiązaniem byłoby stworzenie „okienek” – 40 procent czasu dla jednych, 60 procent dla drugich. Polskie społeczeństwo,
to prawda, jest podzielone, ale to nie znaczy że podobnie podzielone winny być publiczne media. Ich rolą jest bowiem, obok informowania, także edukowanie. Nie nachalne wciskanie do obywatelskich głów prostackiej propagandy, lecz edukacja – bo jedno z drugim ostatnio bywało notorycznie mylone. Tego błędu nie wolno nam powtórzyć.
Najprostszym rozwiązaniem byłoby – przepraszam za banał – mówienie ludziom prawdy. To znaczy: przekazywanie wiedzy o danym zjawisku w taki sposób, by fakty niemiłe dziennikarskiej tubie były w relacji obecne na równych prawach z tymi miłymi. Pod warunkiem oczywiście że są faktami, a nie jakimiś spekulacjami. Tak wypieczoną informację wystarczyłoby teraz lekko posolić przyprawą dyskretnego, acz kompetentnego komentarza. Więcej nie trzeba. Niech wnioski z tego, co podane, wyciągnie sam odbiorca.
Niby to takie oczywiste, a jednak musiałem o tym napisać.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?