Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pijani kierowcy = potencjalni mordercy za kółkiem. Wiozą śmierć, ból i cierpienie

Agnieszka Kasperska
Wólka Rokicka. Tu zdarzył się najtragiczniejszy wypadek na Lubelszczyźnie w ostatnich latach. Zginęła 31-letnia kobieta i dwoje dzieci. Kierował ich pijany ojciec.
Wólka Rokicka. Tu zdarzył się najtragiczniejszy wypadek na Lubelszczyźnie w ostatnich latach. Zginęła 31-letnia kobieta i dwoje dzieci. Kierował ich pijany ojciec. Agnieszka Kasperska
Najpierw pili alkohol, a potem wsiedli za kierownicę. W niektórych przypadkach skończyło się tylko na zatrzymaniu przez patrol policji i niewielkim wyroku. Wielu kierowców spowodowało jednak wypadki, w których śmierć poniosły przypadkowe osoby. Skazani z lubelskiego Aresztu Śledczego przerywają milczenie i zgadzają się opowiedzieć nam swoje wstrząsające historie.

Zaczyna się najczęściej od zakrapianego spotkania ze znajomymi albo piwa po pracy. Potem trzeba jednak wrócić do domu albo pojechać jeszcze do sklepu. Wsiadają za kierownicę. O tym, że ryzykują nie tylko swoim życiem, nie myślą.

Grzegorz

Ma 29 lat. Urodził się i wychował na lubelskim Czechowie. Od zawsze interesował się samochodami. Po szkole szukał pracy związanej właśnie z autami. Znalazł. Ciepła. Ciekawa. Dobrze płatna. Gdzie? - tego nie zdradzi, bo chce pozostać anonimowy.

- Tego dnia spotkałem się ze znajomymi i wypiliśmy. Niewiele - mówi. - Potem wsiadłem do samochodu. Czułem się pewnie. Wiedziałem, że nic się nie stanie. I nic się zresztą nie stało. Policjanci zatrzymali mnie do rutynowej kontroli. Miałem mniej niż jeden promil. Myślałem, że mi się upiecze. Trafiłem jednak do więzienia.

Grzegorz niechętnie przyznaje, że dostał wyrok skazujący, bo nie była to jego pierwsza jazda "na podwójnym gazie". Za to samo zatrzymywano go już wcześniej dwa razy. Otrzymywał wtedy wyroki w zawieszeniu. Przy trzecim zatrzymaniu skazano go na półtora roku bezwzględnego więzienia.

Jan

Jan to człowiek "światowy". Przez wiele lat pracował w Wielkiej Brytanii. Oprócz zarobionych uczciwie pieniędzy przywiózł do podlubelskiej wsi, w której się wychował, także drogi samochód.

- Szybki - przyznaje. - Ale z tej prędkości nigdy nie korzystałem. W Anglii nauczyłem się jeździć 20-30 kilometrów wolniej niż pozwalają na to przepisy. Wszystko dlatego, że za przekroczenie dopuszczalnej prędkości dostaje się gigantyczny mandat. Lepiej więc nie ryzykować. Szkoda pieniędzy.

W dniu, który zadecydował o całym jego późniejszym życiu, 37-latek także jechał wolno. Można było 90 km na godzinę, a on nie przekraczał 80. Mimo to uderzył w przechodnia. Mężczyzna zmarł po kilku godzinach w szpitalu. Kiedy Jan opowiada o wypadku, w jego głosie nie słychać jednak skruchy.

- Miałem 0,36 promila. Wcześniej wypiłem piwo czy dwa. Jechałem do narzeczonej, ale prowadziłem wolno, bezpiecznie - uważa. - Znacznie bardziej pijany był przechodzień. Miał 0,8 promila. W dodatku rozmawiał przez telefon.

Na swoje usprawiedliwienie Jan dodaje też, że mężczyzna, "który wpadł pod koła", szedł najprawdopodobniej środkiem jezdni. - Jechałem "anglikiem", więc trzymałem się środka, żeby lepiej widzieć, co się przede mną dzieje - opowiada. - Po obrażeniach na samochodzie widać, że pieszy nie uderzył centralnie w maskę, ale w boczny zderzak. Musiał się na mnie po prostu wtoczyć - dodaje.

Sąd nie zgodził się z tym tłumaczeniem. Uznał, że Jan był winny. Prowadził, mimo że wcześniej pił alkohol. Skazano go na dwa lata pozbawienia wolności. Na razie odsiedział połowę.

- Na wolności czekają żona i dwoje dzieci - mówi.

- Żona ma pretensje o to, co pan zrobił? - pytam.

- Nie. Rozumie mnie i współczuje. Po tym zdarzeniu byłem załamany, a nikt mi nie pomógł. Nie dostałem żadnej pomocy psychologicznej, mimo że byłem w szoku - w jego głosie słychać gorycz. - Po zdarzeniu (Jan ani razu nie użył słowa wypadek - przyp. aut.) zatrzymałem auto trochę dalej. Wiedziałem, że coś się stało, ale nie wiedziałem co. Zadzwoniłem do znajomego. Przyjechał i to on wezwał karetkę i policję. Ja nawet nie mogłem znaleźć miejsca zdarzenia. Byłem w szoku.

Edukacja

Skazani za spowodowanie wypadku w stanie nietrzeźwym lub jazdę w stanie nietrzeźwości bardzo często nie zdają sobie sprawy z tego, co zrobili.

- Pokazanie im prawdziwych konsekwencji ich czynu i zmienienie nastawienia to trudna i żmudna praca - przyznaje jeden z wychowawców lubelskiego Aresztu Śledczego.

Jak to robią? Pokazują filmy edukacyjne, podsuwają lektury i przede wszystkim godzinami rozmawiają, analizując problem.

- To wstrząsające, ale czasami zrozumienie powagi tematu przychodzi dopiero wraz z medialnymi relacjami o makabrycznych wypadkach, takich jak ten w Kamieniu Pomorskim, gdzie pijany sprawca zabił sześć osób - mówi wychowawca.

Takim odstraszającym przykładem jest także jeden z najdramatyczniejszych wypadków na Lubelszczyźnie. Wólka Rokicka. 30 czerwca 2012 r. Wracając z rodzinnego grilla strażnik lubelskiego Aresztu Śledczego stracił panowanie nad autem. Uderzył w nadjeżdżający z przeciwka samochód i wypadł z drogi. W wypadku zginęła jego 31-letnia żona i dwie córeczki (2 i 5 lat). Dwie starsze córki (8 i 11 lat) oraz 37-letni kierowca drugiego auta trafili do szpitala.

W chwili zdarzenia mężczyzna miał 2,5 promila alkoholu. Sąd skazał go na 4 lata pozbawienia wolności. Pod koniec ubiegłego roku o ułaskawienie mężczyzny wystąpił jeden z jego krewnych. Wniosek czeka na decyzję prezydenta Bronisława Komorowskiego. Szanse na zastosowanie prawa ła-ski są jednak niewielkie, bo w tym tygodniu prokurator generalny zaopiniował go negatywnie, nie znajdując przesłanek do zastosowania ułaskawienia. Tymczasem zdecydowana większość negatywnie opiniowanych przez Prokuraturę Generalną wniosków zostaje przez prezydenta odrzucona.

- Ten dramatyczny wypadek to wstrząsający przykład na to, jak zmienia się życie sprawcy - mówią wychowawcy. - Przede wszystkim całe życie będzie musiał się borykać z tym, że przez niego zginęły najukochańsze i najbliższe mu osoby. Stracił też stałą i bezpieczną pracę. Ze strażnika stał się osadzonym. To diametralna zmiana - komentuje wychowawca.

Nie do wszystkich te argumenty jednak trafiają. Wciąż wielu jest sprawców takich jak pan Henryk, ponad 60-letni mieszkaniec województwa lubelskiego. Mężczyzna ma spędzić w więzieniu blisko 10 lat. Wszystko przez kolejne wyroki skazujące go za prowadzenie roweru w stanie nietrzeźwym.

- Spytałem go, dlaczego jeździ po pijaku, skoro już tyle razy dostał nauczkę - opowiada nasz rozmówca. - Powiedział, że jeździ i będzie jeździł, bo jak dostanie się do sklepu, to musi zawsze na rozgrzewkę "piwo machnąć", a policjanci o tym wiedzą i specjalnie się na niego zaczajają. To ich wina, a nie jego.

Paweł

- Wypadków spowodowanych przez nietrzeźwych kierowców można uniknąć tylko w jeden sposób: skazując ich już przy pierwszym zatrzymaniu na krótkie pobyty w więzieniu - uważa 32-letni Paweł. - Jak człowiek dostaje wyrok w zawieszeniu, to nie ma czasu na refleksję nad tym, co zrobił. Wydaje mu się, że nic się nie stało, że można przymknąć na to oko.

Paweł wie, o czym mówi. Zanim trafił do więzienia, trzykrotnie był zatrzymywany za jazdę na "podwójnym gazie". Alkomat odnotował odpowiednio: 1,67, 1,67 i 0,31 promila alkoholu.

- Konsekwencje były najdotkliwsze za pierwszym razem, bo straciłem prawo jazdy i w związku z tym straciłem też pracę - wspomina. - Potem wszystko wróciło na dobre tory. Założyłem firmę budowlaną. Zatrudniłem kierowcę. Ale on nie zawsze przychodził do pracy i czasami za kierownicę siadałem ja. Bez uprawnień. Czasami po kilku głębszych.

Podczas ostatniego zatrzymania jechał "na kacu". Wynik był jednak dodatni. Spadający, ale dodatni.

- Trafiłem za kraty. Wyroki w zawieszeniu zostały odwieszone. Dostałem w sumie dwa lata i dwa miesiące - mówi. - Jest w człowieku wielki żal, bo na wolności została żona i dwoje malusieńkich dzieci. Mam jednak wspaniałych i wyrozumiałych teściów. Dobrych rodziców. Chyba tylko dzięki nim przetrwaliśmy i nie doszło do rozwodu. Ciężko jest jednak żyć z dala od siebie.

Paweł dostrzega jednak dobre punkty swojej obecnej sytuacji. - Dopiero tutaj był czas na zatrzymanie się i przemyślenie tego, co robię - przyznaje. - Wiem, że gdyby mnie nie skazano, dalej jeździłbym po alkoholu. Wcześniej czy później musiałoby się to skończyć wypadkiem. Dzięki temu, że trafiłem do więzienia, nikogo już nie zabiję.

- Możesz zagwarantować, że nie wsiądziesz za kierownicę po alkoholu? - pytam.

- Tak, ale tylko dlatego, że nie będę pił - przyznaje Paweł. - Zrozumiałem, że mam problem alkoholowy. Teraz jestem trzeźwiejącym alkoholikiem. Przez to, że nie będę pił, będę myślał normalnie i zachowywał się odpowiedzialnie. To jedyne rozwiązanie. Po alkoholu człowiek nie jest sobą. Nie przewiduje konsekwencji swojego działania. Czuje się wspaniale.

Łukasz

- Pijesz i jeździsz, bo tak robią wszyscy - dodaje 23-letni Łukasz. - Mieszkam na zwykłej wsi niedaleko Świdnika. Ludzie od nas jeżdżą do drugiej wsi do sklepu. To, że pod nim pije się piwo i nalewki, to część życia towarzyskiego. Normalność. Codzienność. A potem wracasz do domu. Samochodem. I to też jest normalne. Nikt ci złego słowa nie powie.

Łukasz został zatrzymany raz. Był pijany. Stracił prawo jazdy, ale wciąż jeździł. Także w stanie nietrzeźwości. Przy kolejnym zatrzymaniu skazano go na trzy lata i siedem miesięcy bezwzględnego więzienia.

- To wysoki wyrok. Inni skazani, z którymi dziś rozmawiałam, mieli dużo niższe. Masz o to żal? - pytam.

Łukasz długo się zastanawia.

- Nie wiem. Nigdy nie myślałem o tym w kategorii żalu - przyznaje. - Tak jest i trzeba to przetrwać. Szkoda tylko, że nikt w sądzie nie słuchał mojego tłumaczenia. Mówiłem, że musiałem wtedy prowadzić. Jechałem do pracy. Do pokonania miałem 25 kilometrów. Gdybym nie wziął auta, musiałbym jechać autobusem z jedną przesiadką, a potem iść dziewięć kilometrów na piechotę. Dlatego tak wyszło.

- A jak wyjdziesz z więzienia, to jak dostaniesz się do pracy? - dopytuję.

- Nie wiem. Może ktoś mnie podwiezie...

Piotr

Ma 30 lat. Cztery lata temu zabił na drodze. Wcześniej pił całą noc i cały dzień. W chwili zatrzymania miał 3,2 promila. Wyrok: sześć lat pozbawienia wolności.

- Piłem, bo miałem problemy rodzinne - twierdzi. - Potem razem z kolegami wsiedliśmy do samochodu. Jechaliśmy do baru w innej wiosce.

Piotr stracił panowanie nad samochodem. Wpadł w poślizg. Uderzył w drzewo. On i pasażer siedzący na tylnej kanapie trafili do szpitala. 33-latek, który siedział obok kierowcy, zginął na miejscu.

- Najpierw nie rozumiałem co się stało. Ze szpitala zadzwoniłem do szefa, żeby uprzedzić, że nie przyjdę w poniedziałek do pracy, bo miałem wypadek - wspomina. - Dopiero po dwóch dniach dotarło do mnie, do czego doszło.

Piotr liczył na znacznie niższy wyrok. Trzy, może cztery lata. - Stało się, jak się stało - mówi dzisiaj. - To była głupota. Osoba, która straciła życie, zdawała sobie jednak sprawę z tego, co robi. Była dorosła. Wiedziała, że piliśmy i jedziemy.

Piotr broni się, mówiąc, że pretensji do niego nie ma też rodzina ofiary. - W trakcie procesu rozmawiałem z jednym z jego braci. Powiedział, że jest OK, tylko chciałby, żeby proces się jak najszybciej skończył i aby miał to już za sobą - mówi.

- A ty masz to już za sobą?

- Mam. Chodzę na terapię antyalkoholową. Staram się o tym nie myśleć - mówi. - Trzeba tylko wyciągnąć z tego jakąś naukę i więcej jak się pije, to nie jeździć.

Statystyka

W 2013 roku w całej Polsce zatrzymano 162 tysiące nietrzeźwych kierujących. To mniej niż w latach ubiegłych. Policjanci twierdzą, że ich liczba spada ze względu na wyjątkowo częste kontrole. Tylko na Lubelszczyźnie funkcjonariusze ruchu drogowego przeprowadzili w minionym roku blisko 369 tysięcy badań kierowców na zawartość alkoholu (o 47 tysięcy więcej niż rok wczesniej). Mimo to pijani kierowcy spowodowali 2101 wypadków, w których zginęło 265 osób, a 2726 zostało rannych.

Co grozi za jazdę po alkoholu? Gdy jego zawartość we krwi kierowcy wynosi od 0,2 do 0,5 promila, sądy orzekają zakaz prowadzenia pojazdów do 3 lat, do 30 dni aresztu i do 5 tys. zł grzywny. Gdy stężenie alkoholu przekracza 0,5 promila, kierowcy grozi do 2 lat więzienia i utrata prawa jazdy na 10 lat. Za spowodowanie wypadku w stanie nietrzeźwym grozi do 12 lat pozbawienia wolności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski