Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Bogdanowicz zaginął w górach. Rodzice: Nie zaznamy spokoju, dopóki nie wróci

Marcin Jaszak
Kazbek zdobyty. Piotr, Bartek i Łukasz wracali trasą turystyczną. Zaskoczyła ich jednak mgła
Kazbek zdobyty. Piotr, Bartek i Łukasz wracali trasą turystyczną. Zaskoczyła ich jednak mgła Archiwum Marii i Andrzeja Bogdanowiczów
21 września 2013 roku Piotr Bogdanowicz wraz z Bartkiem i Łukaszem wszedł na szczyt Kazbeku na Kaukazie. W czasie zejścia w gęstej mgle zgubili drogę. Rodzice Piotra walczą o to, aby odnaleźć syna.

Cisza. Wszechwładna cisza panująca w domu rodziców Piotrka, która wydawałoby się strzeże spokoju wiszących na ścianie fotografii, leżących na stole albumów, odnalezionej latarki czołowej, termosu i komórki, w której pamięci tkwi wiadomość: - Aleks, zadzwoń do mnie. To sprawa życia i śmierci.

Niedoniesiona do stołu kawa i szeptem opowiadane wspomnienia o Piotrku i jego ostatniej wyprawie.

- To nie tak miało być - mówi Maria Bogdanowicz, trzymając w ręku plakat z wystawy zdjęć związanych z podróżami syna.
Piotrek miał wysłać jeszcze jedną wiadomość: - Zdobyłem Kazbek. Wszystko w porządku. Przyjadę do was, tak jak się umawialiśmy. Mamo, upieczesz ciasto? Zamiast tego napisał do Aleksa: - Na północ od siebie widzę światła dużego miasta.

To nie tak miało być

- Sprawdziłem to na mapach w internecie. Z miejsca, w którym prawdopodobnie starał się znaleźć schronienie, mógł widzieć światła Władykaukazu. Samego miasta nie da się zobaczyć, bo widok przesłania jeszcze jeden szczyt. Są dwie możliwości. Mógł zostać w tym miejscu, albo spaść. Przypuszczam, że spadł - tłumaczy Andrzej Bogdanowicz, ojciec Piotra.

"... 21 września 2013 roku Piotrek wraz z Bartkiem i Łukaszem wszedł na szczyt Kazbeku (5033 m n.p.m.) na Kaukazie. W czasie zejścia nastąpiło załamanie pogody, w gęstej mgle zgubili drogę. Niestety, bardzo silny mróz, jaki się pojawił, nie dał im żadnych szans… Kolejne załamanie pogody, z opadami śniegu, pojawiło się 24 września, co spowodowało przesunięcie w czasie akcji służb ratowniczych o około 10 dni. Dopiero po tym czasie wznowiono poszukiwania. Ratownicy odnaleźli ciała obu kolegów syna. Jego samego nie odnaleźli. Przypuszczamy, że został przysypany śniegiem. Służby rosyjskie i gruzińskie już nie będą prowadziły poszukiwań..." - to część apelu o pomoc w zbieraniu funduszy na ekspedycję poszukiwawczą, jaki napisali rodzice Piotra.

To nie była pierwsza jego wyprawa.

- Często wyjeżdżał z kolegami w polskie góry, ale w górach wysokich był pierwszy raz. Długo się do tego przygotowywał, choć miała to być wyprawa czysto turystyczna. Pojechał tam z trójką znajomych i mieli pochodzić po szlakach, pozwiedzać, poznać kraj i historię. Tak przynajmniej wynika z jego notatek. Syn wyjechał dziewiątego września, a szóstego napisał jeszcze, że założeniem jest dojście do lodowca, ewentualnie do stacji meteo. Gdyby nas poinformował o swoich planach, na pewno byśmy go od tego odwodzili - relacjonuje ojciec Piotra.

Do stacji meteo dotarł z dwiema koleżankami Olą i Kasią. One zeszły, a Piotrek postanowił, że zostanie i zdobędzie szczyt. Spotkał Bartka i Łukasza, którzy przyjechali tam w jednym celu.

- Zdobyć Kazbek. Z wiadomości, jakie napisał, wynika, że jeśliby nie znalazł towarzyszy wspinaczki, to zszedłby na dół w niedzielę 22 września. Postanowili wejść drogą techniczną od strony Gruzji, to trudniejsza trasa, miejscami wspinaczkowa. Schodzili już trasą turystyczną. Zaskoczyła ich jednak mgła. Temperatura spadła do około minus 25 stopni. Do tego doszedł silny wiatr, osiągający 80 kilometrów na godzinę. W takich warunkach odczuwalna temperatura dochodziła do minus 40 stopni. Z filmu, jaki chłopcy nakręcili na szczycie, wynika, że wszyscy byli doskonale przygotowani kondycyjnie, nie widać było po nich zmęczenia - wyjaśnia ojciec.

To jednak nie wystarczyło. Piotr wysyła wiadomość do Aleksa, kolegi, który jest doświadczonym alpinistą. Podaje swoje współrzędne i zaczyna się walka o życie. Aleks informuje z Polski rosyjskie i gruzińskie służby ratownicze. Ciało Bartka odnajdują Rosjanie. Gruzini odnajdują ciało Łukasza.

- Wiemy, że jednego znaleziono sześć metrów od przepaści, której w tej mgle nie widział. Drugiego znaleziono około pięćdziesięciu metrów dalej. Ratownicy znaleźli też linę z trzema mocowaniami i plecaki. Z tego wynika, że chłopcy schodzili zabezpieczeni i zgodnie z zasadami - tłumaczy Andrzej Bogdanowicz.

Akcja ratownicza została przerwana ze względu na załamanie pogody.

- W tym czasie on jeszcze mógł żyć! Dwudziestego czwartego września odbierał jeszcze SMS-y, choć nic nie wysłał. Mam nadal ogromny żal do służb ratowniczych i konsula, bo akcja była zupełnie niezorganizowana, nie było dobrego przepływu informacji pomiędzy grupami poszukiwawczymi... Nie boję się o tym mówić. Niech mnie za to zamkną. W więzieniu też nie uwolnię się od tych myśli - mówi Maria, mama Piotra.

W domu rodzinnym Piotra w Radzyniu Podlaskim, nadal panuje cisza. W jego pokoju nadal leżą jego rzeczy, a na łóżku czeka pościel.

- Znajomi Piotrusia przysłali nam zdjęcia ze wspólnych wypraw. Studiował na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego i należał do warszawskiego Klubu Wysokogórskiego. Miał uprawnienia przewodnika górskiego - wspomina mama Piotra. - My zaraziliśmy go pasją podróżowania, a swoje ukochane góry odnalazł sam. Nie potrafił usiedzieć w miejscu. Interesował się wszystkim. Teraz wszystko się skończyło. Wysłaliśmy tyle listów z prośbą o pomoc. Do rządu, do ministerstwa i nic. Żadnego odzewu. Nie boję się mówić....

Ekspedycja

Jeśli rodzicom Piotra uda się zdobyć fundusze, ekspedycja poszukiwawcza wyruszy na Kazbek na początku sierpnia.

- Osiemnastoosobowa grupa będzie tam trzy tygodnie. Wylecimy z Polski najpóźniej trzeciego sierpnia, bo wtedy warunki pogodowe są najlepsze. Na miejscu przepakowanie ekwipunku, prawdopodobnie do śmigłowca, i wylot na lodowiec. Tam rozbijemy bazę i codziennie, sukcesywnie będziemy monitorować pewien obszar wyznaczany przez GPS. W akcji będą uczestniczyć ratownicy górscy z grup jurajskiej, beskidzkiej bieszczadzkiej, wałbrzysko-płockiej, ratownicy górniczy z Bytomia oraz członkowie Polskiego Klubu Alpejskiego. Do tego zgłosiło się jeszcze dwóch ratowników z Norwegii oraz dwóch pracowników naukowych z AGH, którzy będą wyposażeni w georadar - tłumaczy Robert Lewandowski, szef ekspedycji.

Koszty ekspedycji to minimum 100 tysięcy złotych. "... Koszty planowanej wyprawy dla nas, rodziców, są ogromne. Dlatego też zwracamy się z apelem do wszystkich ludzi dobrej woli, każdego człowieka, który może pomóc finansowo w poszukiwaniach naszego zaginionego syna... Ratownicy odnaleźli ciała dwóch kolegów, ich rodzice mogli godnie pożegnać swoje dzieci i mimo dramatu tej śmierci mieli to szczęście, że mogli ich pochować, ponieważ w każdym człowieku zakorzenione jest pragnienie pożegnania ze czcią ciała bliskiej osoby. My jako rodzice, których syn nadal jest nieodnaleziony, nie możemy zaznać spokoju, nasz ból i rozpacz są bezgraniczne. Nasz syn pozostał tam sam. Będziemy wdzięczni za każdą nawet najdrobniejszą pomoc..." - piszą Maria i Andrzej Bogdanowiczowie.

Dobro przeciw dobru

Pomagać żywym czy zmarłym? - Wolałbym przekazać takie pieniądze na dom dziecka i w ten sposób uczcić pamięć syna - takie myśli mogłyby pojawić się podczas czytania apelu o pomoc Bogdanowiczów.

- Czasem zastanawiam się nad tym, że są bardziej potrzebujący - powiedział zaraz na początku rozmowy Andrzej Bogdanowicz.

- Jedna i druga opcja pomocy jest w pełni uzasadniona. Pomoc choremu dziecku jest wymierna i praktyczna. Natomiast pomaganie rodzicom, którzy stracili dziecko, wymaga trochę innej wrażliwości. Jako psycholog mogę powiedzieć, że motywacja rodziców, którzy chcą odzyskać ciało syna, to nie żaden kaprys. Dążenie do upamiętnienia i godnego pochówku jest bowiem jak najbardziej zrozumiałe - tłumaczy dr Piotr Szczukiewicz z Zakładu Psychologii Klinicznej i Neuropsychologii UMCS. - To pewne domknięcie kwestii emocjonalnych, bez których żałoba nie może być dopełniona. Łatwiej jest wtedy przeżywać cierpienie związane ze stratą bliskiej osoby. Jednak zarzut, że "wolę pomóc żyjącemu niż zmarłemu" nie jest tu w żaden sposób obrazoburczy. Rozumiem i taką motywację. Nie powiedziałbym, że to brak wrażliwości, tylko inny rodzaj wrażliwości. Myślę, że etyk miałby tu więcej do powiedzenia, bo sprawa dotyczy swego rodzaju konfliktu wartości. W tych dwóch przypadkach nie są to kwestie wartościowania pomiędzy złem a dobrem. Tu ścierają się dwie równoważne wartości. Dobro z dobrem.

Pomóżmy rodzicom Piotra
Pieniądze można wpłacać na:
mBank nr 80 1140 2004 0000 3202 7457 8083
Andrzej Bogdanowicz #ul. Orzeszkowej 6, #21-300 Radzyń Podlaski; #Bank Millennium 04 1160 2202 0000 0000 5515 5611;
Fundacja Wspierania Alpinizmu Polskiego im. J. Kukuczki, ul. Corazziego 5/24 00-087 Warszawa
Z dopiskiem: "Zaginiony na Kazbeku".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski