Oczywiście nie byłem w tym oczekiwaniu osamotniony. Na widowni w centrum Kultury spotkałem bowiem wczoraj osoby, które także oglądały tamten spektakl sprzed lat. Jednak nader liczna grupa uczestniczących w tej nowej premierze widzów – z przyczyn metrykalnych – nie mogła znać pierwszego etapu „stadium”. Myślę zatem, iż warto choćby w kilku zdaniach przypomnieć ową dawniejszą realizację. Bo choć najnowszy spektakl Anny Żak jest doskonale czytelny sam w sobie, to jednak znajomość tej poprzedniej pracy wzbogaca i pogłębia jego odbiór. Punktem wyjścia dla twórczyni była twórczość wybitnej artystki – Magdaleny Abakanowicz. Napisałem wówczas i dziś podtrzymuję to z pełnym przekonaniem, że Anna Żak w swojej realizacji świetnie oddała istotę twórczości Abakanowicz; pokazała tłum, który może budzić lęk i w którym tak łatwo się zagubić, ale jednocześnie – przy pozornym odczłowieczeniu postaci – potrafiła ukazać ich wymiar humanistyczny. Ani na chwilę jednak nie popadła przy tym w banalną dosłowność. Znakomicie również wykreowała i zagospodarowała przestrzeń sceniczną, gdy trzeba – dającą poczucie rozległości, którą najlepiej oddaje muzyczny termin largo, a w innych momentach wręcz klaustrofobicznie zagęszczoną. Na wysokości zadania stanęły również tancerki, od początku do końca niezwykle precyzyjnie realizujące bardzo ciekawe i wcale niełatwe założenia choreograficzne.
W „Homo-Go!” Anna Żak rozwinęła ów wspomniany motyw humanistyczny, przeprowadzając swoją realizację z płaszczyzny recepcji i interpretacji dzieł sztuki na grunt – rzec można – refleksji psychospołecznej. Autorka spektaklu i jej tancerki zmierzyły się teraz z próbą uczłowieczenia kształtu, wyjścia człowieka z tłumnej formy, dążenia do indywidualizacji, do uzyskania tożsamości. Co jednak nie jest procesem łatwym, a może być wręcz bolesnym. W jego trakcie bowiem staje się zarówno wobec barier stawianych przez zbiorowość, w której skład się wchodzi, jak też własnych, indywidualnych ograniczeń, często nawet nie do końca uświadomionych. Wrażenie, jakie robi obserwowanie dojścia do owej zdać by się mogło nieprzekraczalnej granicy jest zgoła uderzające. Wprost dotykalnie czuje się skumulowaną w wykonawczyniach energię, która aż kipi, ale nie może być uwolniona. Ów efekt Anna Żak osiągnęła narzucając swoim tancerkom dyscyplinę nieomal bezwzględną. Tylko w jednej scenie jedna z nich (nieprzypadkowo jest to Ewelina Drzał-Fiałkiewicz; kto widział ją wcześniej na scenie, ten będzie wiedział, dlaczego) na krótką chwilę tę granicę przekracza. Szybko jednak powraca do punktu wyjścia, jakby przestraszona pojawiającym się niemalże podprogowo widmem alienacji. Jakby przypominając sobie formułę „wolność to uświadomiona konieczność”, której autora nie wymienię, bo to dziś filozof „wyklęty”.
Przy tym wszystkim jednak „Homo-Go!” nie jest bynajmniej spektaklem pesymistycznym. Przeciwnie – wskazuje wyraźnie, że próby wykraczania poza stan zastany mają sens. Bo jeśli nawet nie ma gwarancji, że zakończą się one powodzeniem, to jest przecież nadzieja, iż może się tak stać. Anna Żak zatem nie zamyka swojego spektaklu, pozostawia sobie otwartą furtkę do następnego etapu. Nie wiem oczywiście, czy już myśli o przejściu doń, ale mnie rozbudowanie „stadium” do formy tryptyku wydaje się nie tylko logiczne, lecz wręcz niezbędne. Będę na to czekać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?