Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podwójne życie Krzysztofa K. z Muzeum na Majdanku. Co robił po pracy?

Agnieszka Kasperska
Sprawców zatrzymano na gorącym uczynku. Naklejali na przystanku przy ulicy Doświadczalnej kolejne plakaty
Sprawców zatrzymano na gorącym uczynku. Naklejali na przystanku przy ulicy Doświadczalnej kolejne plakaty Policja
Wieloletni pracownik Państwowego Muzeum na Majdanku usłyszał zarzut działania w grupie przestępczej i nawoływania do nienawiści na tle narodowościowym.

Jesteśmy w szoku - tak napisali w oficjalnym komunikacie pracownicy Państwowego Muzeum na Majdanku po tym, jak policjanci wyprowadzili z pracy ich kolegę Krzysztofa K. Mężczyzna został aresztowany w związku ze sprawą antysemickich plakatów. Szok - to określenie, które najczęściej pojawia się w komentarzach także innych znajomych zatrzymanych.

Poszukiwanie osób podejrzanych o propagowanie poglądów antysemickich rozpoczęło się pod koniec 2010 roku. Wtedy ktoś obrzucił mieszkanie Tomasza Pietrasiewicza, twórcy Ośrodka Brama Grodzka - Teatr NN cegłami. Potem pojawiły się kolejne ataki - na parapet jego okna podrzucono imitację bomby, na ścianie namalowano Gwiazdę Dawida.

Rozwieszano też plakaty ze zdjęciem Pietrasiewicza. Niektóre z nich były zaproszeniami na fikcyjny spektakl Teatru NN zatytułowany "Icka ulice, srula kamienice, czyli jak grabić Polskę w majestacie prawa".

Zatrzymanie
Żeby zatrzymać sprawców tych ataków, w Komendzie Wojewódzkiej Policji powołano specjalną grupę. - Sprawców zatrzymano na gorącym uczynku. Naklejali na przystanku przy ulicy Doświadczalnej kolejne plakaty. Tym razem z hasłami: "Syjoniści won z Lublina" oraz "Nasze ulice! Wasze kamienice!" - mówił mł. insp. Janusz Wójtowicz , rzecznik lubelskiego komendanta wojewódzkiego policji.

Na plakacie znajdowała się też grafika: Gwiazdy Dawida i wizerunek 10 osób - pracowników różnych lubelskich instytucji kultury oraz organizacji zajmujących się m.in. badaniem historii i dziedzictwa żydowskiego w Lublinie czy problematyką mniejszości narodowych.

Pięciu mężczyzn usłyszało zarzuty dotyczące działania w grupie mającej na celu popełnianie przestępstw polegających na propagowaniu faszyzmu, nawoływaniu do nienawiści na tle różnic narodowościowych oraz znieważaniu innych osób. Szósty, właściciel łódzkiej firmy zajmującej się drukowaniem plakatów i billboardów został oskarżony o pomocnictwo do popełnienia takich czynów.

Prawdziwa bomba wybuchła jednak dopiero wtedy, gdy prokuratura ujawniła, kim są zatrzymani. - Zarzuty w tej sprawie usłyszał m.in. 50-letni Krzysztof K. To pracownik Muzeum na Majdanku - przyznawała Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie. - Policjanci zabezpieczyli komputer i drukarkę należącą do muzeum, do której dostęp miał Krzysztof. K. Biegły stwierdził, że wydrukowano na niej co najmniej dwa plakaty o treści antysemickiej.

Inny z zatrzymanych to 34-letni Krzysztof K., syn jednego z bardziej znanych, emerytowanych dziś wykładowców UMCS.
Ukrywał prawdziwe przekonania?

Jak zareagowało Muzeum na Majdanku?
Muzeum na Majdanku wystosowało oświadczenie, w którym podkreśla, że aresztowanie pracownika jest dla nich szokiem. - Przed zakończeniem prokuratorskiego postępowania nie będziemy komentować szerzej tej sprawy. Nie udzielamy też żadnych informacji o samym Krzysztofie K. - mówi Agnieszka Kowalczyk-Nowak, rzecznik muzeum.

Koledzy z pracy mężczyzny także nie kryją zaskoczenia. Nikt nie zdecydował się na oficjalną wypowiedź do prasy. Anonimowo mówią "normalny kolega", "poważny człowiek", "uprzejmy", "nic nie wskazywało", "przygotowywał wystawy, publikacje upamiętniające ofiary nazistów".

- Teraz dużo o tym w pracy rozmawiamy. To największa "biurowa" afera - mówi prosząca o anonimowość pracowniczka muzeum. - Dopiero teraz wszyscy przypomnieli sobie, że o prawicowych poglądach pana Krzysztofa mówiło się wcześniej.
Dokładnie dwa lata temu. Jego nazwisko zostało wtedy opublikowane na liście 450 Polaków posądzanych o nazistowskie sympatie. Listę przygotowała Antifa. Znalazły się na niej także dane 12 osób z Lubelszczyzny posądzonych o związki ze skrajną prawicą. - Nikt nie wziął się tam z przypadku. Sąsiedzi, rodzice, koledzy i koleżanki z pracy tych osób na pewno chętnie dowiedzą się, z kim mają na co dzień do czynienia - przekonują publikujący listę aktywiści.

Według ich relacji nazwiska miały zostać wykradzione z serwerów skrajnie prawicowych partii politycznych lub otwarcie neonazistowskich grup i sklepów internetowych, oferujących np. odzież z logo stylizowanym na symbol SS czy hitlerowskiej "gapy". Wśród opublikowanych było też nazwisko Krzysztofa K.

- Nie ma najmniejszego powodu, by moje nazwisko figurowało na "liście faszystów" - oburzał się na naszych łamach mężczyzna.
- Teraz myślimy, że coś w tym chyba jednak było - mówi nasza rozmówczyni.
- Może faktycznie pan Krzysztof prowadził takie podwójne życie.

Krzysztof K. jest jednak broniony przez swoją rodzinę i środowiska skrajnie prawicowe. W jego intencji zamówiona została nawet msza w bazylice Ojców Dominikanów.

- K. to bezpartyjny patriota, przed laty zaangażowany w działalność niepodległościową - napisano na jednej z faszyzujących stron internetowych.

- Plakaty to forma wolności wypowiedzi - powiedziała Kurierowi jedna z osób broniących Krzysztofa K. - Mogę się nie zgadzać z hasłami na nich drukowanymi, ale nie mogę karać za prywatne poglądy.

***
"Ty k...o je... Skończysz jak Papała"

"Ty k...o je... Skończysz jak Papała" (zastrzelony w 1998 r. komendant policji. Sprawcy zabójstwa nie zostali znalezieni). Taki napis pojawił się w nocy z wtorku 28 stycznia na środę 29 stycznia na elewacji budynku w pobliżu mieszkania funkcjonariusza lubelskiej KWP. - To policjant ze specjalnej grupy zajmującej się sprawą antysemickich plakatów. Brał udział w ostatnich zatrzymaniach podejrzanych o udział w grupie, która kierowała bezprawne groźby, propagowała faszyzm, nawoływała do nienawiści na tle różnic narodowościowych oraz znieważała inne osoby - relacjonuje mł. insp. Janusz Wójtowicz, rzecznik lubelskiego komendanta wojewódzkiego policji.

Nie ma wątpliwości, że autor napisu atakuje właśnie tego policjanta, bo oprócz groźby i innego niecenzuralnego hasła sprawcy umieścili nazwisko mundurowego.

Czy policja wiąże atak na policjanta z jego udziałem w zatrzymaniach? - Nie chcę komentować tej sprawy - mówi Wójtowicz. - Nie mamy jednak żadnych dowodów na to, że nie jest to zwykły chuligański wybryk. Na razie wiemy tylko, że dla tego funkcjonariusza i i jego bliskich nie ma bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia. Na bieżąco monitorujemy jednak całą sytuację. Gdyby coś się w tej sprawie zmieniło, jesteśmy gotowi wdrożyć specjalne procedury.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski