Sokołowscy przyjechali do Lublina wiele lat temu, kiedy zaczynali studia. Spodobało im się i postanowili dłużej zagrzać tu miejsce. Mają dwoje dzieci: 9-letniego Antka i 15-letnią Jagodę. Pani Ewa jest nauczycielką, jej mąż pracuje jako przedstawiciel firmy farmaceutycznej. Kiedy tylko mogli sobie na to pozwolić, postanowili sprzedać mieszkanie w mieście i odpocząć od zgiełku, kupując działkę w pobliskiej Elizówce. Zaciągnęli kredyt i rozpoczęli budowę domu z drewna, który od dawna był ich marzeniem. Pod Lublinem mieszkali już niemal 4 lata. Wszystko było w porządku do ostatniego czwartku, kiedy ich marzenia stanęły w płomieniach.
- Tuż po godzinie drugiej coś mnie obudziło. Usłyszałam jakieś trzaski. Zeszłam na dół i wyjrzałam przez drzwi na taras. Miałam odsłonięte zasłony. Zobaczyłam ścianę ognia. Pożar był tak duży, że nie myślałam już o tym żeby go gasić w jakikolwiek sposób, tylko ubrałam dzieci i po prostu wyszliśmy - drżącym głosem opowiada pani Ewa. Jej mąż był w tym czasie na wyjeździe służbowym. Pogorzelisko zobaczył dopiero dzień później.
W pożarze spłonęło niemal wszystko. Poza meblami rodzina straciła ubrania, książki szkolne dzieci oraz artykuły codziennego użytku. - Jedyne co nam zostało, to to co mamy na sobie - mówiła z żalem pani Sokołowska. - Wczoraj kiedy strażacy musieli tłuc dachówki czułam się strasznie. Każda dachówka, wszystko co mieliśmy w domu było przepełniona miłością, więc cała sytuacja sprawiła mi ogromny ból - dodaje ze smutkiem pani Ewa.
Z pomocą ofiarom pożaru przyszła miejscowa społeczność. W akcję włączyli się sąsiedzi oraz pobliska parafia.- Na miejsce przyjechały cztery jednostki straży pożarnej. Akcja trwała ponad trzy godziny, straty są duże. Nie wiem czy ten dom będzie nadawał się do remontu, czy też do rozbiórki - mówił Kurierowi Mieczysław Michalski, sąsiad Sokołowskich, który przenocował matkę i jej dzieci w noc pożaru. Obojętna nie pozostała również Radna gminy Niemce, Ewa Pitura, która o sprawie poinformowała wójta i obiecała rodzinie pomoc.
Co było przyczyną pożaru? - Kierujący akcją jako najbardziej prawdopodobną przyczynę podał podpalenie - wyjaśnia mł. bryg. Michał Badach z Komendy Miejskiej PSP w Lublinie. Jako pierwszy zaczął się palić taras domu, później płomienie przeniosły się do reszty pomieszczeń sięgając stropu. W ścianie balkonu nie było żadnej instalacji poza jednym gniazdkiem elektrycznym. Sąsiedzi zgodnie twierdzą, że Sokołowscy nie mieli żadnych wrogów i ciężko stwierdzić jak to się mogło stać.
Obecnie rodzina zamieszka u siostry pani Ewy na Sławinku. W przyszłości Sokołowscy planują odbudowę lub remont domu. Wszyscy, którzy mogliby udzielić jakiejkolwiek pomocy, przekazać ubrania, najpotrzebniejsze artykuły czy posłużyć jako fachowcy proszeni są o kontakt pod numerem telefonu pani Ewy: 791 848 149. Chętni mogą też wspomóc rodzinę finansowo. Pieniądze można wpłacać do Deutche Bank PBC S.A - Oddział Lublin, na konto: 40 1910 1048 2305 9979 7263 0003, Ewa Sokołowska, Elizówka 48b, 21-003 Ciecierzyn
Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową. Zapisz się do newslettera!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?