Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pracownicy okolicznych firm również narzekają na skrzypka z deptaka

Agnieszka Kasperska
Krzysztof Chmielewski: Aleksander W. nadużył mojego zaufania.
Krzysztof Chmielewski: Aleksander W. nadużył mojego zaufania. Małgorzata Genca
Nie zakłócanie ciszy, a stalking - tak pracownicy firm znajdujących się przy Krakowskim Przedmieściu oceniają działanie Aleksandra W.

O Aleksandrze W., który gra na skrzypcach na Krakowskim Przedmieściu, pisaliśmy w ubiegłym tygodniu. Marek Nowiński, ciężko chory lublinianin, skarżył się wtedy, że ta muzyka przyprawia go o ból głowy. Sąd tej argumentacji nie podzielił i uznał, że grajek spokoju nie zakłóca.

Tymczasem do redakcji zgłasza się coraz więcej osób, które skarżą się na skrzypka.

- Muzyka z lubelskiego deptaka nie powinna zniknąć. To koloryt tego miasta. Działalność tego konkretnego grajka powinna być jednak ograniczona - uważa pani Ewa, pracownica jednego z banków. - Przez niego nie możemy pracować. Całymi godzinami wystaje pod naszym budynkiem, a potem przesuwa się 20 metrów dalej. Dlatego przez cały dzień musimy słuchać sześciu tych samych utworów. On ma stały repertuar. Tego nie da się wytrzymać. W dodatku muzyk krzyczy na nas, gdy prosimy, żeby poszedł gdzie indziej.

Narzekają też pracownice Cukierni Chmielewskiego.

- Boli nas od tego głowa - mówi jedna z nich. - Próbowałyśmy prosić go, żeby stanął gdzie indziej, ale bez rezultatu. Kiedyś zrobił nam z tego powodu karczemną awanturę. Był agresywny. Kiedy indziej krzyknął: "Ja tu będę stać, a ty nie będziesz pracować!". Boimy się go.

Wątpliwości ma też właściciel cukierni. - Kiedyś Aleksander W. przyszedł do mnie żaląc się, że niektórym przeszkadza jego gra. Prosił o radę - mówi Krzysztof Chmielewski. - Poradziłem mu wtedy, żeby przeszedł po firmach i zebrał podpisy, sprawdzając, czy jego muzyka jest problemem. Na wzór dałem mu kartkę, na której przystawiłem pieczątkę lokalu. Teraz dowiaduję się, że przedłożył ją w sądzie jako dowód, że mi nie przeszkadza. To nieprawda. To nadużycie mojego zaufania.

Chmielewski uważa zachowanie grajka za czystą złośliwość. - Skoro chory człowiek prosi, żeby grał gdzie indziej, powinien to zrozumieć - uważa cukiernik, prawnik z wykształcenia. - Jeśli tego nie robi, to mamy do czynienia ze stalkingiem, czyli nękaniem.

Nowińscy zastanawiają się nad złożeniem takiego wniosku do prokuratury. Na razie czeka ich jednak sprawa karna, bo grajek powiadomił policję, że prosząc go o zmianę miejsca zarobkowania, Nowińscy go nachodzą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski