Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przezimują w dobrych humorach. Górnik Łęczna w końcu wygrał

Daniel Harasim
archiwum
Zgodnie z tradycją ostatnich lat Górnik Łęczna na koniec roku podarował swoim kibicom zwycięstwo. W sobotę piłkarze Jurija Szatałowa ograli na własnym terenie Lechię Gdańsk 3:1.

Przez ostatnie tygodnie bolączką Górnika były szybko tracone bramki. Tym razem to łęcznianie zebrali się w sobie i już w pierwszej akcji meczu otworzyli wynik spotkania. Ładną klepką przed polem karnym gdańszczan popisał się duet Grzegorz Piesio – Przemysław Pitry, po czym ten pierwszy wyszedł zwycięsko z pojedynku z golkiperem gości.

Górnicy grali wysokim pressingiem i przytłoczyli lechistów. Już w następnej akcji Piesio mógł podwyższyć rozmiary prowadzenia. Jego strzał z pola karnego o centymetry minął jednak słupek bramki strzeżonej przez Marko Maricia.

Wysiłki gospodarzy zaburzył kilkanaście minut później Sergiusz Prusak. „Serek” wyszedł do dośrodkowania i źle sparował piłkę. Ta, wybijana jeszcze przez obrońców, spadła pod nogi Rafała Janickiego, który z pomocą szczęścia wepchnął ją tuż przy słupku. To już drugi błąd Prusaka w meczach z Lechią w tym sezonie. Kilka miesięcy temu w Gdańsku już w pierwszych minutach zobaczył czerwoną kartkę za interwencję ręką poza polem karnym.

Po golu na 1:1 mecz wyrównał się z lekkim wskazaniem na Lechię, która utrzymywała się przy piłce i co rusz próbowała zagrozić bramce Górnika. Obie ekipy grały ostro, co przełożyło się na cztery żółte kartki i… aż trzy zmiany spowodowane urazami już w pierwszych 45 minutach.

Kilka minut później stała się rzecz niesłychana. Zielono-czarni zdobyli bowiem bramkę po… rzucie rożnym. Pierwszą w tym sezonie. Po dośrodkowaniu Veljko Nikitovicia obrońcy zdołali wybić piłkę z pola karnego, ale ta od razu wróciła. W zamieszaniu najlepiej odnalazł się Piesio, który przebił się przez zasieki Lechii i po raz drugi pokonał Maricia.

W drugiej części spotkania Lechia rzuciła się do odrabiania strat. Piłkarze Jurija Szatałowa cofnięci czekali na okazję do kontry. Taktyka ta mogła okazać się opłakana w skutkach, bo goście dochodzili do sytuacji i tylko trochę szczęścia i refleks Prusaka nieraz ratowały ich od utraty bramki.

Czekanie się opłaciło. Kwadrans przed końcem kontratak trzech na dwóch wyprowadzili Jakub Świerczok, Bartosz Śpiączka i Grzegorz Piesio. Ten pierwszy zachował się jednak fatalnie i zamiast podać jednemu dwóch doskonale wychodzących kolegów sam próbował strzału i nie trafił.

„Co się odwlecze to nie uciecze” i kilka minut później sytuację na boisku uspokoił Bartosz Śpiączka. Za poprzedniego "klopsa" zrehabilitował się Świerczok, który posłał długą piłkę do kolegi, a ten będąc sam na sam z Mariciem minął go i ulokował strzał w siatce.

W ostatniej fazie łęcznianie ograniczyli się już do obrony i rzadko tłumnie ruszali na połowę przeciwnika. Przyjezdni byli z kolei częstymi gośćmi w polu karnym Górnika, ale nie potrafili przekuć tego już na ani jedną bramkę. Trzy punkty (pierwsze od końca października!) zostały więc w rękach piłkarzy z Lubelszczyzny.

Górnik Łęczna 3(2)
Lechia Gdańsk 1(1)

Bramki: Piesio 3, 40, Śpiączka 76 – Janicki 16
Górnik: Prusak – Mierzejewski, Szmatiuk (31 Bielak), Bednarek, Leândro – Tymiński, Nikitović – Pitry (69 Śpiączka), Bonin, Piesio – Świerczok (77 Pruchnik). Trener: Jurij Szatałow.
Lechia: Marić – Stolarski (73 Haraslin), Janicki, Gérson, Wawrzyniak – Makuszewski, Peszko, Borysiuk, Kovačević (Łukasik 34) – Mila (16 Kuświk) – Michał Mak. Trener: Juergen Radschuweit i Dawid Banaczek.
Żółte kartki: Nikitović, Bonin, Tymiński (Górnik), Borysiuk, Gerson, Wawrzyniak (Lechia). Widzów: 3734. Sędziował: Paweł Raczkowski (Warszawa).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski