Członkowie komisji sportu zagłosowali we wtorek za wnioskiem o oddłużenie spółki Motor Lublin już na najbliższej sesji rady miasta. Dodatkowo klub otrzyma 600 tys. zł, o które przed trzema tygodniami wnioskował prezydent Krzysztof Żuk.
To właśnie kłótnia na ostatniej sesji rady miasta była powodem zwołania komisji sportu poświęconej sytuacji finansowej, organizacyjnej i sportowej Motoru. Podczas spotkania prezes klubu, Waldemar Leszcz, przedstawił bilans za ostatnie lata, a także pochwalił się sukcesami na płaszczyznach marketingowej, kibicowskiej i szkolenia młodzieży.
Chociaż zaczątkiem dyskusji był wniosek o dokapitalizowanie spółki kwotą 600 tys., co pozwoliłoby klubowi zachować płynność finansową do końca roku, a także o oddłużenie na początku 2017 roku kwotą 1 miliona 200 tys., to po czterech godzinach radni PiS i PO, chcąc koniecznie udowodnić, kto jest lepszym “wujkiem”, zgłosili dezyderat o całkowite oddłużenie spółki na najbliższej sesji rady miasta. Za takim rozwiązaniem głosowało siedmiu członków komisji sportu, jeden był przeciwny i jeden wstrzymał się od głosu.
O tym, czy słuszna to była decyzja będą mogli przekonać nas sami piłkarze, którzy w środę o godz. 17.30 zmierzą się na Arenie Lublin z Podhalem Nowy Targ. Lublinianie w tabeli zajmują dopiero dziesiąte miejsce i do pierwszej, premiowanej promocją do wyższej klasy rozgrywkowej lokaty, zajmowanej przez Garbarnię Kraków tracą siedem oczek.
Po ostatniej, wyjazdowej przegranej z MKS-em Trzebinia/Siersza 1:3, kilku zawodników zostało ukaranych karami finansowymi, a cały zespół pozbawiony premii za zwycięstwa, dopóki nie będzie zajmował miejsca w pierwszej trójce. Poza tym celem na dwa najbliższe spotkania, z Podhalem i Avią Świdnik (w sobotę na wyjeździe, godz. 15), jest zdobycie sześciu punktów.
- Jeżeli drużyna nie zrealizuje tego celu, wtedy wyciągniemy kolejne konsekwencje. Jakie? W tej chwili nie wiem, ale na pewno będzie dalsza reakcja. Nie możemy pozwolić, żeby strata do lidera nadal rosła - mówił na specjalnie zwołanej konferencji prasowej, Waldemar Leszcz, prezes lubelskiego trzecioligowca.
- Nie odczuwam z tego powodu presji i myślę, że zawodnicy też nie. Ostatnio dużo pracowaliśmy nad mentalnością i mam nadzieję, że zespół zacznie dobrze funkcjonować - mówi Jacek Magnuszewski, trener Motoru. - Poza tym pracowaliśmy nad wytrzymałością i szybkością. Jeżeli wyeliminujemy indywidualne błędy, to wszystko powinno wrócić na właściwe tory. Wcześniej każdy nasz błąd był skwapliwie wykorzystywany przez rywali. Jednak przestrzegam przed lekceważeniem “górali”. To mocna ekipa, o której mówiono, że może nawet powalczyć o awans. Mieli słaby początek, ale pod wodzą nowego trenera (6 września Marka Żołądzia zastąpił Dariusz Siekliński - red.) spisują się lepiej. Najpierw zremisowali z Sołą w Oświęcimiu 2:2, tracąc zwycięską bramkę w 90. minucie, a ostatnio pokonali Cosmos Nowotaniec 3:0 - dodaje szkoleniowiec.
Problemem w Motorze są także kontuzje. Już wiadomo, że do końca rundy nie zagrają Kamil Oziemczuk i Rafał Król, a kilku innych zawodników także narzeka na urazy, jak Łukasz Zaniewski, czy Słowak Iwan Pecha.
- To duże osłabienia, ale nie możemy tym wszystkiego tłumaczyć. Liczę, że gole zacznie strzelać Damian Szpak. Jeżeli się “przełamie”, to będzie trafiał seriami - kończy Magnuszewski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?