Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radosław Kursa (Motor Lublin): Nie gramy o mistrzostwo świata, tylko w trzeciej lidze

KK
fot. Łukasz Kaczanowski
-Rewelacja ligi, czyli Wólczanka Wólka Pełkińska gra u siebie na boisku, które wygląda jak zaorane pole. Może to też jest ich siłą? Po tej kolejce zostali liderem tabeli. Czuję się z tym dziwnie. Bardzo mi zależy na awansie Motoru. Lublin to moje rodzinne miasto i trudno mi mówić o porażkach - przyznaje Radosław Kursa, 29-letni zawodnik trzecioligowego Motoru Lublin.

W miniony weekend przegraliście u siebie 1:2 z Resovią. Jaka była przyczyna tej porażki?
Już w drugim meczu nie stwarzamy sobie sytuacji w ataku. Nie trzeba być znawcą piłki, żeby to widzieć. Wszystkie trzy bramki do tej pory zdobyliśmy po stałych fragmentach i to martwi. W sobotę Resovia również wykorzystała stałe fragmenty. Byliśmy na to przygotowani i wiedzieliśmy o tym. Czasami tak jednak jest, że piłka wpada do siatki. Rozmawialiśmy w szatni i byliśmy zmartwieni naszymi akcjami, których w zasadzie nie ma. Trzeba coś z tym zrobić, bo nie potrafimy z gry stworzyć zagrożenia pod bramką rywali.

Najlepsza akcję i sytuację stworzyliście na początku meczu, gdy poprzeczkę obił Konrad Nowak, potem główka Pawła Kaczmarka i to chyba wszystko?
Musimy się nad tym zastanowić i coś zmienić. Naszą siłą, i to ogromną, była do tej pory ofensywa. Nawet, jeżeli traciliśmy bramki, to strzelaliśmy ich więcej. Przeciwnicy zawsze podczas gry tracili siły i w końcówce byliśmy w stanie ich stłamsić. Na razie to się nie udaje. Może się potwierdzi ta teoria, że się ciężko rozkręcamy. Przyjeżdża teraz do nas silny przeciwnik, który na pewno nie będzie grał tak jak Resovia. Stal raczej będzie chciała operować piłką. Zobaczymy, jak na to zareagujemy.

W zimowych sparingach tworzyliście bardzo dużo sytuacji bramkowych. Co się nagle zmieniło?
Nie wygrywaliśmy jednak tych meczów kontrolnych, ale owszem, sytuacje były, choć nie wykorzystywaliśmy nawet rzutów karnych. Nie wiem, może potrzebujemy takiego przełamania? Jakiejś gierki z kimś słabszym w ciągu tygodnia, żeby trochę postrzelać i się odblokować. Nie da się ukryć, że nie strzelamy, ale nie mamy tak naprawdę co strzelać. Nie będziemy się przecież bronili całą rundę. Wiadomo, że musimy być czujni w tyłach i skoncentrowani, ale 17 remisów po 0:0 awansu nam nie da.

Blokada siedzi w głowach?
Nie mam pojęcia, bo jednak jestem od innych zadań na boisku. Jednak powiem szczerze od siebie, że myślałem, że Resovia będzie lepszym zespołem. Przegraliśmy, ale ja byłem przygotowany na trochę lepszą drużynę rywali. Dlatego ta porażka boli.

Wytrąciło was z rytmu przełożenie poprzedniego meczu z Podlasiem Biała Podlaska?
Być może, nie wiem. Inaugurację wygraliśmy po jeszcze trudniejszym meczu niż ten z Resovią. Mieliśmy wówczas sporo szczęścia. Chcieliśmy grać z Podlasiem, ale to nie było możliwe. Na pewno pod względem fizycznym czujemy się dobrze, a nasze radzenie sobie z wysiłkiem też jest istotne. Mam nadzieję, że zaliczyliśmy z Resovią wypadek przy pracy i już więcej nie będziemy się stresować, tylko w końcu ruszymy z dobą grą.

Jak wyglądały wasze przygotowania do tego meczu? Znów nie mogliście trenować na normalnej nawierzchni?
To też jest bolączka, nie da się ukryć. Nawet jak ktoś chce nam udostępnić boisko, to ono się nie nadaje się do takiego treningu, który chcielibyśmy przeprowadzić. Wiadomo, że rewelacja ligi, czyli Wólczanka Wólka Pełkińska gra u siebie na boisku, które wygląda jak zaorane pole. Może to też jest ich siłą? Po tej kolejce zostali liderem tabeli. Czuję się z tym dziwnie. Bardzo mi zależy na awansie Motoru. Lublin to moje rodzinne miasto i trudno mi mówić o porażkach. Chciałbym, żebyśmy powtórzyli poprzednią rundę. Dla nas to też nowa sytuacja, bo zaliczyliśmy pierwszą porażkę na Arenie Lublin od półtora roku.

Nie jesteście przyzwyczajeni do straty kompletu punktów u siebie.
Zdecydowanie. W szatni po meczu była dziwna atmosfera, nikt jakoś nie potrafił na to sensownie zareagować. Trzeba było w domach wyczyścić głowy i zacząć od nowa. Nasz stadion był wielkim atutem, nikt od dawna tutaj nie wygrał i nastąpiło przełamanie. To martwi.

Jednak załamywać się nie możecie, bo runda dopiero się zaczęła.
Nie ma szans na żadne "załamki". Jeszcze gorzej zaczęliśmy poprzednią rundę, ale na koniec i tak zostaliśmy liderem. Teraz może być tak samo. Mam nadzieję, że za tydzień będziemy już rozmawiali w dużo lepszych humorach.

Przed wami mecz ze Stalą Rzeszów. W poprzednim starciu z tym rywalem w obecnym sezonie było sporo kartek i ostrej gry.
Występowałem wtedy w głównej roli po bijatyce z ówczesnym trenerem Stali, Bohdanem Błąwackim. To dla mnie szczególny mecz. Mój rodzony brat gra w rzeszwoskiej drużynie i przyjedzie tu zmotywowany, bo na boisku za każdym razem kiedy się ścieramy, to udaje, że jestem dla niego obcą osobą. W sumie to dobrze. Dopiero w domu muszę mu powiedzieć parę słów, żeby poszedł po rozum do głowy, bo nie gramy o mistrzostwo świata, tylko w III lidze, na czwartym poziomie rozgrywkowym. Mam nadzieję, że wygramy, ale uważam, że Stal będzie jednym z głównych faworytów do awansu oprócz nas.

Czyli twoim zdaniem Wólczanka nie powinna długo pozostawać liderem tabeli? Pamiętam, że w przeszłości w Ekstraklasie dobrze radziła sobie Odra Wodzisław, której boisko było zazwyczaj w takim stanie, że piłkarze często sobie na nim nie radzili.
My nie radzimy sobie w ogóle na tego rodzaju trudnych boiskach, takich jak w Wólce Pełkińskiej, czy w Pucharze Polski z Powiślakiem Końskowola. Ludziom trudno uwierzyć, że można przegrać takie mecze. Uwierzcie jednak, że potem bardzo długo człowiek dochodzi do siebie i sam stara się zrozumieć, jak to się stało. To nie jest, że ciężko się na takie mecze zmotywować, tylko jesteśmy przyzwyczajeni do innych warunków. Może to jest nie dobre, że trenujemy na takich fantastycznych obiektach? Potem jedziemy na duże gorsze płyty i nie wiemy, co się dzieje. Trzeba sobie powiedzieć otwarcie, że w tej lidze cechy wolicjonalne, charakter i walka, to jest coś, co pozwoli drużynie awansować. My, do naszych umiejętności sportowych, które myślę, że w tej lidze są największe, musimy dołożyć – że tak to brzydko nazwę - taki wiejski charakter. I to pozwoli nam awansować. Wierzę w to głęboko.

Zacząłeś dwa wiosenne mecze w wyjściowej jedenastce. Wróciłeś już do formy po trudnej pierwszej rundzie?
Nie boję się tego powiedzieć, że w zimie byłem na wylocie z klubu. Nie mogłem znaleźć wspólnego języka z trenerem. Bardzo dużo się zmieniło. Ja też zacisnąłem zęby, bo mogłem poszukać sobie innego miejsca do gry w piłkę. 29 lat to jeszcze nie jest emerytura. Nie da się jednak ukryć, że ta moja niezbyt bogata przygoda z piłką, gdyby została zwieńczona awansem z takim klubem, jak Motor Lublin, to miałbym później czym się pochwalić dzieciom. A gdybym stąd odszedł, to byłoby ciężko. Zrobiłem wszystko, żeby to miejsce wywalczyć i się udało. Mam nadzieję, że później ktoś powie, że jakiś chłopak z Lublina w tej jedenastce był, bo za dużo lubelaków w składzie nie ma.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski