Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Renata Bartkiewicz z Lublina: Czy pochowałam swoje dziecko?

Monika Fajge
Archiwum
- Czy na pewno pochowałam swoje dziecko? Urodziłam córkę czy syna? - zastanawia się Renata Bartkiewicz z Lublina. Jej dramatyczną historią opisywaliśmy kilka miesięcy temu.

Przypomnijmy. 19 sierpnia - w dziewiątym miesiącu ciąży - kobieta trafiła na oddział patologii ciąży szpitala im. Jana Bożego. Tam dostała leki na obniżenie ciśnienia. Koszmar zaczął się następnego dnia. Pani Renata twierdzi, że chociaż zgłaszała lekarzom, że bardzo źle się czuje, przez kilka godzin nikt się nią nie zajął. - Żona dostała silnego krwotoku. Dopiero wtedy trafiła na trakt operacyjny, gdzie lekarze zrobili jej cesarskie cięcie. Jak się okazało, za późno. Dziecka nie dało się uratować - mówi Arkadiusz Bartkiewicz.

Rodzice złożyli doniesienie do prokuratury i czekali na decyzje śledczych. W tym czasie pochowali córeczkę - maleńką Nikolę. W ubiegłym tygodniu dowiedzieli się, że prokuratura umarza postępowanie "wobec braku czyny zabronionego". W uzasadnieniu czytamy: "(...) drogą cięcia cesarskiego wydobyto martwy płód płci męskiej". - Przecież urodziłam córkę. Jej ciało odebraliśmy ze szpitala, tak wynika też ze szpitalnych dokumentów. Czy to znaczy, że pochowałam nie swoje dziecko. A może lekarze pomylili noworodki i moje maleństwo żyje - pytają zrozpaczeni rodzice.

O chłopcu pisze też prof. Stanisław Różewicki ze Szczecina, biegły sądowy, który wydał opinię w tej sprawie. - Opinia powstaje na podstawie dokumentów, nadesłanych ze szpitala. W papierach musiał być chłopiec... Z drugiej strony, pomyłki się zdarzają. Naprawdę, nie wiem, co mam powiedzieć - przyznaje. I odsyła do szpitala.

- To nie możliwe, żebyśmy się tak pomylili. U 9-miesięcznego dziecka nie trudno rozpoznać płeć. Wszystko jest w dokumentacji medycznej, którą dostali państwo Bartkiewiczowie i prokuratura. Współczuję rodzicom, ale nie mogę przepraszać za nie nasz błąd - twierdzi Jacek Solarz, dyrektor szpitala im. Jana Bożego.

Sprawdziliśmy. W karcie informacyjnej ze szpitala, pojawia się skrót CMD (córka martwa donoszona). O dziewczynce czytamy też w Pisemnym Zgłoszeniu Urodzenia Dziecka (martwego): "noworodek płci żeńskiej".

- To jakiś koszmar. Będziemy się odwoływać, bo w uzasadnieniu umorzenia postępowania jest wiele nieścisłości. Gdzie jest moje dziecko? Co to ma znaczyć - pyta ze łzami w oczach pani Renata.

O wyjaśnienie poprosiliśmy dyrektora prokuratury Rejonowej Lublin-Północ. - Rodzice mają siedem dni od momentu otrzymania decyzji o umorzeniu postępowania, na złożenie zażalenia. Powinni jak najszybciej złożyć odpowiednie pismo, wtedy będziemy mogli zając się sprawą i wyjaśnić, kto zawinił - tłumaczy Jadwiga Nowak.

Państwo Bartkiewiczowie zażalenie już złożyli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski