W połowie lat 70-tych Krystyna Sadowska pracowała w Zakładach EDA w Poniatowej. Kiedy złamała nogę, strasznie się nudziła. Wtedy sięgnęła po czasopismo „Przyjaciółka”, w którym dawniej były wykroje.
- Trafiłam na wzór narzuty. Poprułam czerwone i zielone swetry, potem część włóczki farbowałam, żeby mieć inne kolory i zaczęłam robić narzutę.
Narzutę zobaczyły koleżanki i tez takie chciały. – Pomyślałam, że może warto robić to na sprzedaż. I tak dzięki szydełkowaniu mogłam sobie pozwolić na wyjazdy zimowe w góry, letnie wczasy za granicę.
Serweta jedzie do Australii
Ukończyła kilka semestrów na Politechnice, ale straciła zapał do nauki. – Tym bardziej, że wydałam się za mąż. Lata 80-te były ciężkie, miałam małe dzieci, a nic nie można było kupić, więc im wszystko robiłam na szydełku: spodnie, czapeczki, rękawiczki, kiedyś nawet śpiwór. A w między czasie serwetki dla klientek – wyliczaa pani Krystyna.
Kiedy pracowała, szydełkowanie było zajęciem dodatkowym. – Ale w 1998 roku poszłam na zasiłek przedemerytalny i stało się to moim głównym zajęciem. Kobitki ze wsi siedziały w malinach, a ja brałam szydełko.
Do dziś dorobiła się wiernego grona klientek, jedna z nich mieszka nawet w Australii. – Jak ma przyjechać na święta, to dzwoni wcześniej i zamawia towar na kilogramy.
17 godzin z szydełkiem
Pani Krystyna należy do Klubu Haftu „Ziemianka” w Nałęczowie. Miesiąc temu zdobyła nominacje do Poniatowianki Roku 2008. Uczestniczy w jarmarkach w Lublinie, Opolu Lubelskim, Sandomierzu, przeróżnych kiermaszach w całym województwie. Wystawia się też w Malborku. – Tam mnie ciągnie, bo się urodziłam na Żuławach – wyjaśnia. – A tu w 1962 roku przyjechali rodzice i wybudowali dom. Poniatowa to piękna okolica, pełna grzybów, a ja jestem maniakiem chodzenia po lesie. Nie wiem co to nuda, nie znam okolicznych plotek, nie mam na to czasu. Ciągle jestem w ruchu, bo szydełkowanie to nie tylko godzina dziennie pracy, ale czasem i 17 godzin, jak pilna robota jest.
Debiut jajek
Zaczęło się od tego, że w zagranicznej prasie zobaczyłam bombkę w ubranku. Później byłam na imprezie w Sandomierzu i obok było stoisko, na którym mieli bombki w koronce. Pod koniec listopada zadzwoniłam do właściciela tego stoiska i przywiózł mi pakę szklanych przezroczystych bombek – opowiada Sadowska. Później pojechała z koleżanką do producenta i zobaczyła, że mają też w ofercie szklane jajka. – Rok temu wzięłam 10 na próbę i wystawiłam. Zrobiły furorę, dlatego w tym roku przywiozłam dużo szklanych wydmuszek w różnych kolorach i rozmiarach.
Okres jajkowy
Jak przekonuje, ubranka na jajka robi się łatwo, trzeba tylko dobrać nici. Najlepiej takie z połyskiem. – W tym roku robię też jajka w koronce, ale na szklanych kijkach, które można wstawić do wazonu. Ostatnio w na kiermaszu wzięłam jajko na kijku, gałązkę bukszpanu i bazi i pytam klientki, czy ładny stroik. To się kolejka ustawiła i każda pani chciała mieć – zachwala pani Krystyna.
Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?