Rozmowa z Marcinem Pawlakiem, prezesem KTS Sygnału Lublin

Mówił Pan, że celem KTS Sygnału jest zbudowanie silnego ośrodka tenisa stołowego w kraju. Czy faktycznie z naszym pingpongiem jest źle?
Zachłysnęliśmy się sukcesami sprzed przeszłości, kiedy to triumfy odnosili Andrzej Grubba i Leszek Kucharski. To nie był błąd środowiska tenisowego, lecz grzech. Tymczasem świat i Chiny wsiadły do pociągu pośpiesznego, a my dalej stoimy na dworcu.

Słyszałem, że chcecie opierać się na pracy Chińczyków?
Chcemy pójść ich za ich dobrym przykładem. Chińczycy chcą otworzyć w Europie swój ośrodek szkolenia, prowadzony przez najlepszych trenerów. Na pierwszy tego typu obiekt nie mamy szans, ale chcemy, żeby taki ośrodek, bądź jego filia powstała w Lublinie. To byłaby niezwykła promocja dla miasta.

Ale i tak nie zasypiacie gruszek w popiele.
Chcemy zbudować silny ośrodek. Problemem jest brak odpowiedniej sali, chociaż pojawiło się światełko w tunelu. Dzięki naszemu uporowi, prezydentowi Lublina Krzysztofowi Żukowi i radnym, możemy trenować w hali na Podwalu. Mam nadzieję, że niedługo ten obiekt będziemy mieli cały czas do swojej dyspozycji.

Dlaczego jest to dla Was tak istotne?
Chcemy zapewnić naszej młodzieży odpowiednią bazę. Trenuje u nas 50 sportowców, w tym niepełnosprawni. Otworzyliśmy się na ludzi, którzy mają ogromny zapał do pracy. Poza tym chcemy połączyć sport z nauką. Moim marzeniem jest sala o rozmiarach 24 na 24 metry, sala treningowa i pomieszczenie, gdzie młodzież mogłaby się uczyć i odrabiać lekcje.

Czego życzyć Panu w nadchodzącym 2012 roku?
Awansu dziewczyn do pierwszej ligi i poprawy bazy treningowej.