Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozpoczął się proces policjanta z Lublina oskarżonego o uderzenie przechodnia

Małgorzata Szlachetka
Policjant Marcin M. powiedział przed sądem, że nie przyznaje się do winy, odmówił też składania zeznań.
Policjant Marcin M. powiedział przed sądem, że nie przyznaje się do winy, odmówił też składania zeznań.
W środę przed Sądem Rejonowym w Lublinie rozpoczął się proces Marcina M., policjanta z Lublina oskarżonego o przekroczenie uprawnień. Miał uderzyć Roberta G., który przechodził przez ulicę ze znajomymi.

Prokuratura twierdzi, że Marcin M. przekroczył swoje uprawnienia, bez uzasadnionej przyczyny uderzając ręką w głowę Roberta G. Mężczyzna doznał złamania kości czaszki, cały czas jest pod kontrolą lekarzy. – Odczuwam bóle głowy, których wcześniej nie miałem – stwierdził przed sądem Robert G.

Incydent wydarzył się około północy z 31 maja na 1 czerwca 2012 roku. Robert G. z trojgiem znajomych przechodził przez ulicę Glinianą. W tym dniu w pobliżu trwały koncerty juwenaliowe, na terenach zielonych Politechniki Lubelskiej, ale Robert G. mówił, że nie brał w nich udziału. W czasie wcześniejszych zeznań przyznał, że pił tamtego dniu alkohol, ale "podczas tego zdarzenia nie czuł się pijany".

Zostałem uderzony przez osobę, której nie widziałem, bo zaszła mnie z boku

- Kiedy przechodziliśmy przez przejście, pewnie zostalibyśmy potrąceni przez ciemny samochód renault scenic, gdybyśmy nie stanęli. Auto zatrzymało się za przejściem dla pieszych, a my przeszliśmy na chodnik. Potem z renault wyskoczył mężczyzna ubrany w jakąś białą bluzę. Coś tam krzyczał, nie zrozumiałem. Podeszliśmy do siebie, była wymiana zdań. W tym momencie zostałem uderzony przez osobę, której nie widziałem, bo zaszła mnie z boku. Zamroczyło mnie – mówił przed sądem pokrzywdzony.

Renault scenic odjechał z miejsca zdarzenia. Robert G. dodał, że z relacji świadków wie, że mężczyzna, który go uderzył wysiadł od strony pasażera z zaparkowanego na chodniku fiata bravo. Robert G. jaką tę osobę wskazał w sali sądowej oskarżonego Marcina M.

Wysiadający z Fiata Bravo mieli krzyczeć „policja”

- Jak poprosiłem ich o numery policyjne, zostały podyktowane tak szybko, że nie zdążyłem ich zapamiętać. Poprosiłem o powtórzenie, żeby je zapisać w telefonie, a ci policjanci zaczęli się ze mnie śmiać – zeznawał przed sądem Robert G. Dodał też, że wobec niego i jego koleżanki został użyty gaz.

Robert G.: - Towarzyszący mi kolega próbował zgłosić zajście w radiowozie, który stał po drugiej stronie ulicy, ale się nie udało. Policjant nie był tym zainteresowany.

Robert G. został opatrzony przez przechodzących tamtędy ratowników medycznych, a potem pojechał z bratem do szpitala na ul. Jaczewskiego.

Marcin M. powiedział przed sądem, że nie przyznaje się do winy, odmówił też składania zeznań.

- Na tym etapie nie chciałbym komentować sprawy – powiedział dziennikarzom adwokat oskarżonego.

Robert G. domaga się od Marcina M. zadośćuczynienia w wysokości 25 tysięcy złotych.

Kurier Lubelski na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski