Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słodko-Gorzki Festiwal Teatralny: Efektowny finał (RECENZJA)

Andrzej Z. Kowalczyk
"10 politycznych piosenek"
"10 politycznych piosenek" materiały prasowe
Okoliczności sprawiły, że spośród trzech spektakli ostatniego dnia Słodko-Gorzkiego Festiwalu Teatralnego mogłem obejrzeć tylko dwa. Ale i tak mogę powiedzieć, iż był to wieczór w pełni udany. Były to bowiem spektakle naprawdę warte zobaczenia i w znakomicie wpisujące się w dwusmakową formułę imprezy.

Gorzka w smaku była realizacja Michała Zadary „10 politycznych piosenek”. Ów ceniony twórca po raz kolejny dowiódł, że doskonale potrafi odczytywać rzeczywistość społeczno-polityczną i mówić o niej w sposób dobitny, a zarazem dojrzały artystycznie oraz atrakcyjny dla widza. W „10 politycznych piosenkach” Zadara – wraz z Anną Czerniawską – podjął problem obecności w Polsce imigrantów z krajów islamskich, ich tożsamości oraz relacji z Polakami. Problem na ogół pomijany zarówno przez większość najważniejszych mediów, które dostrzegają go przeważnie wtedy, gdy Straży Granicznej uda się dokonać spektakularnego zatrzymania grupy imigrantów, jak też przez polityków, którzy najchętniej w ogóle by go nie poruszali. Wyraźnie widoczne było to w czasie kampanii prezydenckiej, kiedy kandydaci na najwyższy urząd w państwie, pytani o to, czy Polska powinna przyjmować imigrantów w północnej Afryki i Bliskiego Wschodu, próbowali za pomocą okrągłych sformułowań wykręcić się od jasnej i jednoznacznej odpowiedzi. Być może zresztą takiej prostej odpowiedzi udzielić się nie da. Z jednej strony bowiem, gdy ogląda się uciekinierów dryfujących na rozmaitych wrakach na Morzu Śródziemnym, nie sposób im nie współczuć. A kiedy w spektaklu słucha się o warunkach i stosunkach, jakie panują w polskich zamkniętych ośrodkach dla imigrantów, wieje grozą. Ale jest też druga strona tej kwestii – zamachy z 11 września, barbarzyńskie zbrodnie Państwa Islamskiego, atak na redakcję „Charlie Hebdo”. To wszystko oczywiście wydarzyło się nie u nas, ale prędzej czy później – raczej prędzej – także nam przyjdzie skonfrontować się ze światem islamu. A realizacja Michała Zadary pokazuje, że do takiej konfrontacji nie jesteśmy bynajmniej gotowi; a w każdym razie nie wszyscy. Niedostrzeganie problemu imigrantów, odsuwanie go od siebie nie jest żadnym rozwiązaniem i już teraz trzeba zacząć o nim myśleć.

Zgoła inny nastrój towarzyszył widzom ostatniego spektaklu festiwalu – „Oskar i Ruth” Teatru Off w reżyserii Jana Buchwalda. To opowieść o parze żyjącej ze sobą od lat, która organizuje sobie swego rodzaju psychodramę, mającą przełamać monotonię codzienności, a zarazem pozwolić na dokonanie bilansu zysków i strat wspólnego życia, i być może otworzyć nową perspektywę.

Opowieść pełna komizmu, nierzadko jarmarcznej czy cyrkowej proweniencji, ale też pełna autentycznych emocji i niepozbawiona prawdziwych dramatów. Występujący w spektaklu aktorzy – Agnieszka Matysiak i Arkadiusz Jakubik – świetnie sprawdzają się w rozmaitych konwencjach. Elementy farsy, groteski, parodii, pastiszu i melodramatu łączą w całość, w której nie widać ani jednego „szwu”. Bawią widzów do łez i zaskakują w najbardziej nieoczekiwanych momentach. A przy tym współpracują ze sobą tak, iż można odnieść wrażenie, że poświęcili się aktorstwu właśnie po to, aby wspólnie stworzyć ten spektakl. Chciałbym jak najczęściej oglądać tak udane i – mimo pozornej skromności – efektowne przedstawienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski