Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Suzuki Puchar Polski: Pszczółka Polski-Cukier AZS UMCS Lublin przegrała w ćwierćfinale z PolskaStrefaInwestycji Enea Gorzów Wlkp.

Krzysztof Nowacki
Wojciech Szubartowski
24 punkty Alexis Petersen, rozgrywającej Pszczółki Polski-Cukier AZS UMCS, nie wystarczyły do pokonania PolskaStrefaInwestycji Enea Gorzów Wlkp. w ćwierćfinale Suzuki Pucharu Polski. Akademiczki przegrały 80:88 i odpadły z rywalizacji, a tym samym nie powtórzą sukcesu sprzed czterech lat, gdy będąc również w roli gospodarza zawodów sięgnęły po to trofeum.

Pszczółka Polski-Cukier AZS UMCS Lublin - PolskaStrefaInwestycji Enea Gorzów Wlkp. 80:88 (18:19, 21:22, 19:11, 22:36)

Pszczółka: Peterson 24, Day 14, Adamowicz 12, Labuckiene 12, Popović 8, Szott-Hejmej 4, Degbeon 4, Sklepowicz 2, Trzeciak. Trener: Krzysztof Szewczyk

Enea: Copper 27, Green 19, Juskaite 16, Keller 8, Thomas 7, Maiga 6, Prezelj 5. Trener: Dariusz Maciejewski

Sędziowali: Michał Chrakowiecki, Ewa Matuszewska, Bartłomiej Kucharski; Widzów: 900

Ćwierćfinał z gorzowiankami Pszczółki zagrały zaledwie pięć dni po spotkaniu tych drużyn w Energa Basket Lidze Kobiet. Wówczas zdecydowanie lepsze były rywalki, ale najważniejszą informacją przed gwizdkiem rozpoczynającym pucharowe starcie był powrót do gry nieobecnych w niedzielę, Alexis Peterson i Agnieszki Szott-Hejmej.

- Wiedzieliśmy, że obie już zagrają i będzie to inny mecz. Na odprawie powiedziałem moim zawodniczkom, żeby zapomniały o niedzielnym spotkaniu, bo Lublin grał bez kluczowych zawodniczek i to był inny mecz, niż ten, który nas dzisiaj czeka – przyznaje Dariusz Maciejewski, trener gorzowskiej drużyny.

Peterson od początku dyrygowała poczynaniami lubelskiej drużyny i ani na moment nie schodziła z parkietu. Spotkanie zakończyła jednak 20 sekund przed końcową syreną, gdy zdenerwowana zeszła do szatni po dwóch przewinieniach technicznych. W tym momencie Pszczółka przegrywała 80:84 i gospodynie nie były już w stanie uratować tego spotkania.

- Była dzisiaj szansa na zwycięstwo. Jeszcze na minutę przed końcem przegrywaliśmy tylko dwoma punktami, ale mieliśmy lay-up’a, którego nie trafiliśmy.

O porażce zdecydowało praktycznie to samo, co w niedzielę, zbiórka w ataku zespołu gorzowskiego. Zdobyli z tego 15 dodatkowych punktów. Do tego doszły nasze niecelne rzuty spod samego kosza

– ocenia Krzysztof Szewczyk, szkoleniowiec akademiczek.

W pierwszej połowie mecz był wyrównany i chociaż prowadziła raz jedna, raz druga drużyna, to żadna ze stron ani przez moment nie miała komfortowej przewagi. Spotkanie znakomicie rozpoczęła Julia Adamowicz, która w pierwszych pięciu minutach trzy razy trafiła za trzy punkty i pierwszą kwartę zakończyła z dorobkiem 11 oczek.

Peterson potrzebowała chwili, aby wstrzelić się do kosza. Dopiero czwarta jej próba z gry przyniosła sukces i w inauguracyjnej kwarcie zdobyła dwa, a w kolejnej osiem punktów. Po przerwie Amerykanka wzięła już na siebie odpowiedzialność w ataku i kilka razy indywidualnymi akcjami oszukała gorzowską obronę.

Po 20 minutach gry przyjezdne prowadziły 41:39. Po upływie niespełna czterech minut trzeciej kwarty był remis 45:45, ale w tym momencie lublinianki zaczęły koncertowo grać w obronie. Przechwyty Peterson i Jovany Popović oraz ważna zbiórka Amy Degbeon pozwoliły akademiczkom odskoczyć na siedem punktów (52:45). Najwyższą przewagą Pszczółka uzyskała w 28. minucie – 56:48.

Kwartę celnym rzutem zakończyła Peterson i przed ostatnią częścią meczu gospodynie wygrywały sześcioma punktami (58:52). - Trzeba zapomnieć o trzeciej kwarcie, bo graliśmy słabo w obronie i ataku. Natomiast w czwartej zagraliśmy koncertowo. Bardzo ważnym momentem była gra Juskaite, która nie penetrowała strefy podkoszowej z opuszczoną głową, tylko zrobiło to, co umie. Trafiła otwarte rzuty za trzy punkty. Wróciliśmy wtedy do gry, na boisku zostały zawodniczki, które wiedzą co zrobić w ostatnich fragmentach i pociągnęły mecz do końca – twierdzi trener Maciejewski.

Gorzowianki po sześciu minutach czwartej kwarty doprowadziły do remisu. Po „trójce” Laury Juskaite było 66:66, a minutę później ta sama zawodniczka znów celnie przymierzyła za trzy punkty i rywalki wyszły na prowadzenie 69:68.

- To był ciężki mecz. Obie strony grały bardzo fizycznie. Wiedziałyśmy, że Gorzów jest zespołem, który dobrze gra w „pomalowanym” i dobrze zbiera w ataku. Widziałyśmy to w niedzielę i tym razem też nie mogłyśmy ich zatrzymać – uważa Ama Degbeon.

W końcówce gorzowianki okazały się minimalnie skuteczniejsze i wywalczyły awans do meczu półfinałowego, w którym zmierzą się w sobotę z Arką Gdynia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

echodnia Jacek Podgórski o meczu Korony Kielce z Pogonią Szczecin

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski