Do tragicznego wypadku doszło w marcu ubiegłego roku. 14-letnia Nina schodziła już z przejścia dla pieszych na ulicy Jana Pawła II, gdy uderzył w nią samochód marki BMW z charakterystycznym motywem szczęki rekina na karoserii. Za kierownicą siedział 25-letni Piotr C. Czternastolatki nie udało się uratować. Wyrok ma zapaść 20 kwietnia. W poniedziałek przed sądem zeznawał biegły ds. wypadków drogowych, ale też żona, kolega i obecny pracodawca oskarżonego.
Biegły: nie było dowodów na hamowanie samochodu
Biegły podkreślił, że gdyby Piotr C. jechał z dopuszczalną prędkością 50 kilometrów na godzinę, to do tragedii by nie doszło, bo Nina zdążyłaby wcześniej zejść z jezdni. Również przyjmując, że szła szybko. Biegły ustalił, że piesza poruszała się z prędkością 5 do 5,5 kilometrów na godzinę. Piotr C. miał z kolei jechać 114-115 kilometrów na godzinę. Jest to tzw. prędkość kolizyjna pojazdu. Przy badaniu tego wątku przydatne okazało się nagranie z miejskiego monitoringu.
- Za samochodem oskarżonego było widać poderwanie się pyłu wodnego. Z mojego doświadczenia wynika, że występuje on przy większych prędkościach, już od 80 do 100 kilometrów na godzinę - tłumaczył w poniedziałek przed sądem biegły. I przyznał jednocześnie, że ze względu na to, że w czasie wypadku jezdnia była mokra, a BMW zostało wyposażone w system ABS ślady hamowania, albo wymijania mogły być niewidoczne.
- Nie było dowodów na hamowanie samochodu - dodał jednocześnie biegły. - Prędkość została obliczona na podstawie trzech metod. Monitoring tylko potwierdził prawidłowość moich ustaleń - zapewnił.
Biegły zwrócił także uwagę, że przejście dla pieszych przy ulicy Jana Pawła II było dobrze oznaczone.
- Z materiału dowodowego wynika, że świecąca się latarnia uliczna była nakierowana na przejście dla pieszych. Oznaczające go znaki były widoczne z odległości kilkuset metrów - mówił w poniedziałek przed sądem biegły.
Kiedy sprawca wypadku zauważył 14-letnią Ninę? Biegły przyznał, że dziewczynka idąca przed autem Volkswagen Passat [który zatrzymał się przed przejściem przyp. red.] mogła być jeszcze niewidoczna dla oskarżonego. Potem już tak. Gdyby Piotr C. niezwłocznie podjął decyzję o intensywnym hamowaniu, nie doszłoby do zderzenia. Nawet przy prędkości BMW oskarżonego wynoszącej w chwili dojazdu do przejścia 114 kilometrów na godzinę.
Żona sprawcy: mąż był ostrożnym kierowcą
Żona oskarżonego, na zadane przez adwokata pytanie, jak ocenia styl jazdy swojego męża odpowiedziała: - Nie przypominam sobie żadnych kolizji. Był bardzo dobrym, ostrożnym kierowcą. Do tej pory nie możemy uwierzyć w to, co się stało.
- Piotrek nigdy w mojej obecności nie wykonywał za kółkiem niebezpiecznych manewrów - zapewnił kolega oskarżonego.
O solidności w pracy mechanika samochodowego mówił z kolei przed sądem obecny pracodawca Piotra C.
Matka 14-letniej Niny: proszę o sprawiedliwość
Matka Niny, która jest oskarżycielem posiłkowym powtórzyła, że domaga się najwyższego wymiaru kary, czyli 8 lat pozbawienia wolności. Adwokat Piotra C. przekonywał z kolei, że adekwatną byłaby kara w zawieszeniu: dwa na pięć lat oraz, że dotkliwe dla mechanika samochodowego jest już zakaz prowadzenia pojazdów.
Oskarżony: - Pewnie przez całe życie będę przeżywał to wydarzenie. Życie mi się zawaliło. To jest też dla mnie tragedia.
- Sam oskarżony ma dziecko, cieszy się jego widokiem. Mnie nikt i nic nie przyniesie ukojenia. Proszę wysoki sądzie o sprawiedliwość - apelowała w mowie końcowej matka Niny. Nie była w stanie powstrzymać łez.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?