"W ataku zbyt nonszalancko" - komentarze po meczu MKS FunFloor Lublin w Jarosławiu z JKS

W wyścigu o mistrzostwo Polski piłkarki ręczne z Lublina po 10 meczach tracą do lidera, Zagłębia Lubin, trzy punkty. Rywalki mają jednak zaległe jedno spotkanie. W środę zagrają w Elblągu i w przypadku zwycięstwa odskoczą MKS już na sześć punktów.

W niedzielę lubelska drużyna wygrała w Jarosławiu z JKS, ale dopiero po rzutach karnych. Po 60 minutach był remis 27:27. - Przez 50 minut kontrolowaliśmy grę, natomiast przy prowadzeniu różnicą pięciu bramek oddawaliśmy niewytłumaczalne dla mnie rzuty – ocenia trener MKS, Piotr Dropek.

Szkoleniowiec JKS, Michał Kubisztal, po końcowym gwizdku żałował straconej szansy na zwycięstwo. - Przed meczem remis z MKS wziąłbym w ciemno. Natomiast po meczu jest olbrzymi niedosyt. Chwała dziewczynom, że wróciły z minus pięć. Pokazały olbrzymi charakter i o to w tym sporcie chodzi – twierdzi.

W 39. minucie piłkarki ręczne z Lublina prowadziły 21:16, a ostatnie 20 minut przegrały 6:11. Pod koniec nie wykorzystały m.in. dwóch rzutów karnych – w 52. min. pojedynek z bramkarką przegrała Paulina Masna, a w 59. min. Daria Szynkaruk. - Mieliśmy mnóstwo sytuacji sam na sam, rzuty karne, ze trzy kontrataki i nie potrafiliśmy tego zamienić na bramki. Mogliśmy te zawody spokojnie wygrać, bez nerwowej końcówki. To są dla mnie rzeczy niewyobrażalne. Bardzo mocno pracujemy w obronie, natomiast w ataku postępujemy zbyt nonszalancko – uważa Piotr Dropek.

Niemoc rzutowa w końcówce spotkania w Jarosławiu przypomniała ostatnie minuty meczu w Gnieźnie. Wtedy również MKS w 39. minucie wysoko prowadził (25:18), a w ostatnich 20 minutach roztrwonił przewagę. Skończyło się rzutami karnymi, które wygrały rywalki, a po powrocie do Lublina z funkcji trenera zrezygnowała Monika Marzec.

Kolejny mecz MKS zagra 7 stycznia z Galiczanką Lwów.