Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W wakacje lubelska Temida śmieje się do rozpuku, czyli o przestępstwach na wesoło

Agnieszka Kasperska
Nie każda zbrodnia jest bulwersująca, wiele z nich po prostu śmieszy, w wielu nawet dobrze zaplanowanych przestępstwach coś może pójść nie tak i zamiast straszno robi się śmieszno. Zobaczcie, jak wygląda to na Lubelszczyźnie.

- Ktoś ukradł mi pszenżyto z pola - zgłoszenie takiej treści otrzymali 7 sierpnia policjanci z Ostrowa Lubelskiego. Mundurowi nie wierzyli własnym uszom: nieznany sprawca miał wykosić niemal 1,5-hektarowe pole i przez nikogo nie niepokojony odjechać w siną dal.

Okazało się jednak, że widowiskowego przestępstwa nie było. Pole przez pomyłkę wykosił sąsiad.

- Ponieważ na obu polach rosło to samo zboże, poszkodowany dogadał się z sąsiadem i sprawę załatwili polubownie - mówi st. sierż. Grzegorz Paśnik, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Lubartowie. - Poszkodowany 26-latek wykosi teraz pole 58-latka i mężczyźni zamienią się uzyskanym zbożem tak, aby każdy z nich miał to, które wyrosło na jego własnym polu.

Kradł, bo jadł... i mu smakowało

5 lipca policjanci zatrzymali złodzieja, którego na przestępczy szlak skierował apetyt. 52-latek, który nie był wcześniej karany, włamał się do sklepu z garmażerką i ukradł 5 kilogramów ciasta oraz tyle samo surowego mięsa. Jak się później tłumaczył, ciasto ukradł, bo wcześniej, będąc klientem sklepu, bardzo mu tamtejsze łakocie posmakowały.

Do przestępstwa skłaniało także słońce... i nadmierne pragnienie. Świdniccy śledczy musieli mieć bardzo rozbawione miny, gdy zatrzymani 56- i 58-latek przyznali się do kradzieży z terenu remontowanej trasy S17 metalowych stojaków. Złodzieje z rozbrajającą szczerością wyznali, że zabrali je, bo… bardzo chciało im się pić. Planowali sprzedać je na złom, a za otrzymane pieniądze kupić wino. Czy sąd z uwagi na takie tłumaczenie złagodzi im karę, na razie nie wiadomo.

10 lipca poniatowscy policjanci zatrzymali sprawcę włamania do piwnicy w bloku przy ulicy Szkolnej. 31-letni mężczyzna wyłamał zamki, by ukraść z niej 24 butelki białego półwytrawnego wina. Włamanie było zaplanowane, a złodziej przyznał, że wiedział, iż sąsiad przechowuje w składziku resztki alkoholu po zorganizowanym niedawno przyjęciu weselnym.

Upał rzuca się na głowę. Prawdziwym mistrzem wśród przestępców - rozśmieszaczy okazał się 34-letni mieszkaniec Lublina. Mężczyzna wbiegł 6 lipca z obłędem w oczach na V komisariat policji w Lublinie. Prosił o pomoc. Mówił, że zostawił na chwilkę 5-letniego syna na placu zabaw przy ul. Lipińskiego. Odszedł na moment ze swoim pracodawcą, by załatwić jakąś sprawę, a gdy wrócił chłopca nie było. Mundurowi natychmiast rozpoczęli poszukiwania. Uzbrojeni w szczegółowy opis, zaczęli szukać chłopca. Sprawdzono skwery, przystanki autobusowe, sklepy. Policjanci rozpytywali też napotykane osoby. Zauważyli chłopczyka przy ulicy Gospodarczej.

- Dziecko było w towarzystwie matki. Kobieta była bardzo zdziwiona prowadzonymi za jej synem poszukiwaniami - mówi mł. asp. Anna Smarzak z biura prasowego KWP w Lublinie. - Oświadczyła, że 5-latek wcale nie zaginął. Chłopiec, którego wychowuje sama, cały dzień był pod jej opieką. Z ojcem tego dnia nawet się nie widział.

Dopiero wtedy zaskoczeni policjanci sprawdzili trzeźwość mężczyzny. Okazało się, że ma on blisko 2,6 promila alkoholu w organizmie. Teraz trafi przed sąd za wprowadzenie w błąd organów ścigania i wywołanie niepotrzebnych "czynności".

Dzik jest dziki

Pogięte przednie koło, połamane oświetlenie, zgięte siodełko i przerzutka to wynik zderzenia się 20-letniego rowerzysty z krową. 6 lipca zwierzę wbiegło niespodziewanie na poruszającego się drogą wojewódzką cyklistę nie dając mu żadnych szans na jakikolwiek manewr. Na szczęście kolizja zakończyła się na strachu obydwojga jej uczestników. Ani mężczyzna, ani sprawczyni zdarzenia nie potrzebowali pomocy medycznej. Rowerzysta nie odniósł żadnych obrażeń. Również sprawczyni kolizji wyszła z niej bez szwanku i nie wymagała pomocy weterynarza. Zwierzę było tylko mocno wystraszone.

Bo w wakacje dzieci się nudzą

Do Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Warszawie trafił 14-latek, którego zatrzymali lubelscy policjanci. Łupem nieletniego złodzieja padły m.in. telefony, saszetki z dokumentami i pieniędzmi oraz biżuteria. 14-latek przyznał się do zarzutów.

- Jak powiedział w trakcie przesłuchania, wiele razy krążył po mieście z nudów i szukał okazji do kradzieży - mówi asp. Arkadiusz Arciszewski z biura prasowego lubelskiej Komendy Wojewódzkiej Policji.
Sąd nie zastosował jednak taryfy ulgowej i postanowił nie przymykać oka na popełnione kradzieże.

Praca nie popłaca?

Na nietypowy pomysł zarobku wpadł pracujący na lubelskiej budowie mieszkaniec Gdańska. Pod pozorem pomocy w "remoncie domu swojej babci" wyniósł z budowy, na której pracował, narzędzia warte ponad 15 tysięcy złotych. O "pożyczce" zapomniał jednak powiedzieć swojemu pracodawcy. Szef okazał się jednak domyślny, a może to koledzy złodzieja mu donieśli - trudno dziś już dociec. Po kilku dniach zwrócił się do swojego pracownika o zwrot narzędzi. Powiedział, że jeśli ich nie otrzyma, zawiadomi policję.

- Niestety, na zwrot narzędzi było już za późno, bo 34-letni mieszkaniec Gdańska zdążył je wstawić do kilku lubelskich lombardów - relacjonuje Anna Smarzak. - Mężczyzna postanowił zatem włamać się na ten sam teren budowy i ukraść kolejne, warte około 2 tys. zł, narzędzia. Chciał je znowu zastawić, by za otrzymane pieniądze wykupić choć część narzędzi z pierwszego przywłaszczenia.

Kradzieży ukryć się już jednak nie udało. 34-latek odpowie niebawem za popełnione przestępstwa. Wyraził chęć dobrowolnego poddania się karze i zaproponował dla siebie 1 rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 4 lata i karę grzywny. Tę drugą będzie mu trudno zapłacić, bo szef nie dał mu następnej szansy i wylał z pracy.

Uciekali jak Gang Olsena

W upalną noc z 26 na 27 czerwca lubelscy policjanci, patrolując ulicę Pogodną, zobaczyli kilku mężczyzn pchających busa. Gdy radiowóz się do nich zbliżył, młodzi mężczyźni rzucili się do ucieczki. Wkrótce zostali jednak zatrzymani. Okazało się, że panowie raczyli się piwem, potem włamali się do samochodu. Próbowali go odpalić, ale im się nie udało. Dlatego wyłamali stacyjkę i uciekali pchając swój łup ulicami Lublina. Wszyscy przyznali się do winy i złożyli wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Otrzymali wyrok w zawieszeniu.


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski