Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W wygranym meczu z GTK Gliwice koszykarze TBV Startu Lublin zagrali, jak prawdziwa drużyna

Krzysztof Nowacki
Wojciech Szubartowski
Po trzech wyjazdowych porażkach koszykarze TBV Startu Lublin wrócili do hali Globus i po raz trzeci w tym sezonie wygrali na własnym parkiecie. W każdym ze zwycięskich spotkań lublinianie rzucali co najmniej 90 punktów, ale co istotne, w meczu z GTK Gliwice do dorobku drużyny dołożyło się aż 10 graczy.

Mecz z GTK Gliwice różnił się od dwóch poprzednich wygranych w hali Globus. O ile wcześniej ponad połowę punktów całej drużyny rzucali Amerykanie: Chavaughn Lewis i James Washington, tak tym razem duet ten dostarczył “tylko” 31 punktów. Po raz pierwszy w tym sezonie dorobek punktowy rozłożył się na cały zespół, a do kosza trafiło w sumie aż 10 graczy (w poprzednich zwycięskich meczach trafiało po siedmiu zawodników).

- Ostatnio nie dzieliliśmy się piłką i przed meczem z Gliwicami mieliśmy mocne założenia, żeby akcje rozgrywać bardziej zespołowo. Żeby każdy mógł poczuć grę – twierdzi Roman Szymański, który zdobył 11 punktów, co jest jego rekordem sezonu. – Efektem takiej gry były łatwe punkty spod kosza. Natomiast gdy rywal zaczął zacieśniać strefę pod koszem, to wtedy więcej miejsca mieli nasi gracze obwodowi – dodaje.

- Zagraliśmy bardzo zespołowo w ataku i bardzo mądrze w obronie. To były decydujące rzeczy i dzięki nim udało nam się wygrać - ocenia trener Dedek.

Szukanie w ataku lepiej ustawionego kolegi zaowocowało w piątek rekordową liczbą 25 asyst. Poprzednim najlepszym wynikiem lublinian było 18 asyst w starciu z Czarnymi Słupsk.
– Niscy zawodnicy świetnie nas obsługiwali. Dla nich także jest to budujące i dobrze się czują, gdy oprócz wielu punktów dostarczają także dużo asyst – uważa Szymański.

- Przeciwnik często zapominał o zawodniku podkoszowym. Ale chciałbym też podkreślić, że nasi gracze dużo lepiej wbiegali w strefę pod koszem. Natomiast zawodnicy obwodowi znaleźli sposób, żeby im podawać piłkę - dodaje Dedek.

To wszystko sprawiło, że gospodarze zakończyli mecz z najlepszą skutecznością rzutów z gry w tym sezonie – 59 procent.
Mankamentem była jedynie skuteczność z linii rzutów osobistych. W ten sposób lubelski zespół zdobył tylko 9 punktów na 17 prób. Tutaj nie radził sobie Darryl Reynolds, który chociaż rozegrał dobre spotkanie, to zmarnował wszystkie trzy rzuty wolne. - Jest ambitnym chłopcem i robi postępy z każdym treningiem, ale jest jeszcze mało doświadczony i ma dużo do poprawy - ocenia szkoleniowiec.

– W pierwszej połowie mieliśmy także problem ze zbiórkami, ale nasz atak dodawał nam skrzydeł i każdy dawał się ponieść emocjom. W tym spotkaniu było jednak dużo więcej rzeczy pozytywnych – podkreśla Szymański.


Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski