Po dwóch wyrównanych kwartach, w drugiej połowie gospodarze zaczęli coraz wyraźniej dominować na boisku. Ostatnią część Start wygrał różnicą 14 punktów. - Pod koniec trzeciej kwarty i na początku czwartej, wpadło nam kilka rzutów i rywale musieli rozszerzyć obronę. W tym momencie otworzyli nam łatwą penetrację pod kosz, czego nie było w pierwszej połowie. To zdecydowało o zwycięstwie - uważa trener Dedek.
Szkoleniowiec Kinga, Łukasz Biela, zwrócił po meczu uwagę, że jego zawodnicy grając pod presją zaczęli się gubić. - Pod koniec meczu z Kinga zeszło powietrze. Jak odskoczyliśmy na kilka punktów, to oni przestali grać - zauważył Dedek.
Lubelska drużyna odniosła wysokie zwycięstwo z silnym przeciwnikiem mimo, że jeden z dwóch najlepszych strzelców w zespole nie trafił żadnego rzutu. Martins Laksa po raz pierwszy zakończył mecz bez punktów. - Rzutowo miał ten mecz gorszy, ale pamiętajmy, że od początku sezonu jest wiodąca postacią w zespole. Tym razem zabrakło jego punktów, ale robił inne rzeczy. Walczył i rozciągał obronę. Przy Martinsie cały czas stał jeden obrońca, a łatwiej się gra czterech na czterech, gdy jest więcej miejsca. To jedna z rzeczy, których nie widać w statystykach, a jest bardzo ważna - twierdzi szkoleniowiec.
Swoje problemy miał w tym spotkaniu także Jimmy Taylor. Amerykanin przebywał na parkiecie niespełna 18 minut i był to najkrótszy występ centra Startu w tym sezonie. Taylora z gry wykluczały szybko łapane przewinienia. Dla trenera Dedka nie było to jednak zmartwieniem.
- Ze względu, że Romek (Szymański - red.) świetnie zagrał, to problemy z faulami Taylora w ogóle nie komplikowały sytuacji. Poza tym Borowski też dał super zmianę na „piątce”. Zespół stanął na wysokości zadania, bo każdy zawodnik, który wszedł na boisko dodał swoją cegiełkę do gry drużyny - dodaje.
Szymański trafił 4 z 5 rzutów, zaliczył cztery zbiórki i dwa bloki. Na wysokości zadania stanęli też pozostali rezerwowi, a pierwsze punkty w swoim drugim występie w Energa Basket Lidze rzucił Karol Obarek. W sumie zmiennicy Startu zdobyli prawie dwa razy więcej punktów niż rezerwowi Kinga.
- Bywały mecze, że pół zespołu grała na poziomie, a reszta miała gorszy dzień. Z Kingiem każdy coś dołożył, czy to zawodnicy z pierwszej piątki, czy rezerwowi. Gracze, którzy siedzieli akurat na ławce także dawali drużynie energię. Skakali, cały czas pobudzali kolegów. Jeżeli ktoś poczuł się trochę zmęczony, to sam prosił o zmianę i w zespole była odpowiednia energia. Tego właśnie chcemy i to wpłynęło na tak wyraźne zwycięstwo z drużyną o dużej jakości. Przed sezonem szczecinianie sami zapowiadali przecież walkę o medale i tym bardziej jestem szczęśliwy, że udało się wygrać z mocnym przeciwnikiem - podkreśla David Dedek.
W niedzielę koszykarze Startu zagrają w Gdyni z Asseco Arką.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?