Po rzucie Martinsa Laksy zza linii 6,75m lubelska drużyna po kilku sekundach gry objęła prowadzenie 3:2 i utrzymała je prawie do końca pierwszej kwarty. Gdy następną „trójkę” odpalił Kamil Łączyński przewaga gości wynosiła trzy punkty, a po szybkim ataku Kacpra Borowskiego Start wygrywał 10:5.
Przewaga pięciu punktów utrzymywała się do 8. minuty. Wtedy po punktach Romana Szymańskiego było 16:11 dla drużyny z Lublina. W końcówce tej kwarty skuteczniejsi jednak okazali się Węgrzy, którzy po akcji 2+1 Evana Bruinsma odzyskali prowadzenie (18:16). Kwartę rzutem za trzy zakończył Szilard Benke i ekipa Falco po 10 minutach wygrywała 21:19.
Problemy lublinian w ataku trwały także na początku drugiej kwarty, gdy gospodarze zdobyli kolejne sześć punktów z rzędu. W pewnym momencie gracze z Szombathely mieli już przewagę 10 oczek (31:21). Wtedy jednak tempo podkręcił polski zespół. Za trzy trafił Laksa, dwie udane akcje przeprowadził Sherron Dorsey-Walker i „czerwono-czarni” zbliżyli się na trzy punkty (30:33).
Niestety, koniec kwarty znowu należał do gospodarzy, którzy na przerwę schodzili z zapasem już 12 punktów (44:32). Węgrzy zdobyli m.in. niemal dwa razy więcej punktów spod kosza. Lubelscy zawodnicy częściej rzucali z dystansu, ale trafili tylko pięć z 12 prób.
Trener David Dedek przez cały mecz rotował składem, natomiast szkoleniowiec Falco, dysponując krótszą ławką, korzystał przez większość czasu tylko z siedmiu graczy. To mogło zaważyć na losach meczu, ponieważ w drugiej połowie Start powoli odrabiał straty i trzecią kwartę wygrał 24:17.
Na początku ostatniej części meczu Damian Jeszke przymierzył celnie zza linii 6,75 m i lublinianie przegrywali jedynie dwoma punktami (59:61). Ta niewielka strata utrzymywała się do 36. minuty (68:70). W decydujących minutach meczu skuteczniejsi w ataku byli gospodarze, dla których był to pierwszy mecz w tegorocznej edycji Champions League i dopiero trzeci w sezonie.
- To był trudny mecz. Wciąż się uczymy, ale uważam, że robimy postępy. Gratuluję moim zawodnikom, że starali się, twardo walczyli i nie stracili wiary, gdy gospodarze odskoczyli - podsumował trener Startu, David Dedek.
- Zagraliśmy bardzo dobrze. To był niezły mecz, w którym zrealizowaliśmy większość tego, nad czym pracowaliśmy przez ostatnie trzy dni - powiedział po spotkaniu Gasper Okorn, szkoleniowiec Falco.
Falco Szombathely – Pszczółka Start Lublin 84:75 (21:19, 23:13, 17:24, 23:19)
Falco: Bruinsma 21, Anderson 19, Perl 14, Searcy 12, Benke 12, Lake 4, Varadi 2. Trener: Gasper Okorn
Start: Dorsey-Walker 17, Łączyński 14, Jeszke 9, Laksa 8, Borowski 12, Sharma 6, Szymański 5, Medford 3, Dziemba 1, Moore , Pelczar. Trener: David Dedek
MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?