- Nowe przepisy ograniczają handel. Nie mogę sprzedawać żywności, która jest dopuszczona do sprzedaży na terenie Unii Europejskiej - denerwuje się Łukasz Szendała, który trzeci rok prowadzi sklepik szkolny w XXIII Liceum Ogólnokształcącym w Lublinie i jest jednym z założycieli stowarzyszenia.
W związku z tym na dniach stowarzyszenie złoży skargę do Komisji Europejskiej. Ich zdaniem, nowe przepisy wymagały notyfikacji, czyli poinformowania organu Unii Europejskiej o projekcie przepisów, które mogą wpłynąć na swobodę przepływu towarów.
- Państwo polskie jako członek Unii Europejskiej powinno przestrzegać jej prawa. Poza tym, jeżeli rozporządzenie byłoby zgodne z prawem, mielibyśmy trzy miesiące na dostosowanie się do nowych przepisów. Tymczasem wprowadzono je właściwie z dnia na dzień - mówi Szendała, który zarzuca ministerstwu także to, że wprowadziło nowe przepisy bez konsultacji z ludźmi, których to bezpośrednio dotyczy. I dodaje: - Po ich wprowadzeniu próbowaliśmy także dotrzeć do ministra zdrowia, ale z jego strony nie ma chęci dialogu. Dlatego zwrócimy się do jednego z organów unijnych.
Stowarzyszenie za cel postawiło sobie także poinformowanie opinii publicznej o, ich zdaniem, absurdalności niektórych z punktów rozporządzenia opracowanych przez ministerstwo.
- Chodzi chociażby o słodzenie miodem, który niestety dość często wykazuje działanie alergenne, a do-dany do gorących napojów traci swoje właściwości prozdrowotne - mówi lubelski sklepikarz.
Tymczasem Joanna Kluzik-Rostkowska, minister edukacji, skierowała w piątek list do dyrektorów szkół i przedszkoli. Poprosiła o przekazanie do kuratoriów oświaty informacji o tym, czy stosowanie nowych przepisów powoduje istotne przeszkody i utrudnienia w funkcjonowaniu szkolnych i przedszkolnych stołówek oraz sklepików.
Na wyrażenie swoich opinii dyrektorzy mają czas do 30 września.
Nie kupią w szkole, to kupią w sklepie
Wafle ryżowe, chrupki kukurydziane, jogurty, zapiekanka z pełnoziarnistego pieczywa - to produkty, które mogą kupić uczniowie XXIII Liceum Ogólnokształcącego im. Nauczycieli Tajnego Nauczania w Lublinie. Duży jest tu jedynie wybór wód i soków.
- Młodzież nie jest z tego zadowolona. Dlatego uczniowie robią zakupy przed szkołą lub w trakcie przerwy wychodzą do marketu, który jest niecałych 40 metrów dalej. A ja załamuję ręce, bo przez rozporządzenie Ministerstwa Zdrowia nie mogę sprzedawać tego, co młodzież chciałaby kupić - mówi Łukasz Szendała, właściciel szkolnego sklepiku.
Na korytarzach nie brakuje uczniów, którzy zajadają się kanapkami z białego pieczywa, batonami i popijają słodzone napoje. Przed sklepikiem pusto. - Po chwili do okienka podchodzi dziewczyna i pyta, czy może kupić batony i solone paluszki. Gdy słyszy odpowiedź odmowną, bez słowa odchodzi. - Nawet mi nie przeszkadza, że w sklepiku nie ma tego, na co mam ochotę. Lubię jeść słodycze i bez trudu kupię je gdzie indziej - komentuje uczennica drugiej klasy w XXIII LO. Podobnie wygląda sytuacja w innych lubelskich szkołach.
- Dobrze, że ministerstwo postanowiło zadbać o zdrowie uczniów, ale niektóre przepisy nie są dla mnie zrozumiałe - przyznaje Monika Wrona, dyrektor XXIII LO. - Chodzi np. o dopuszczenie do sprzedaży soków o pojemności nie większej niż 330 ml. - Mam nadzieję, że moje wątpliwości zostaną rozwiane podczas spotkania organizowanego przez sanepid.
Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Lublinie zorganizuje dla dyrektorów placówek oświatowych dwa szkolenia - pod koniec września i w październiku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?