Kiedy pojawiła się telewizja wieszczono koniec radia, kiedy pojawił się internet - koniec telewizji. Podobnie było z malarstwem, gdy na arenę wszedł performance i sztuka wykorzystująca nowe media. Wystawa "Kompleksy i frustracje" w galerii Labirynt pytając o współczesną kondycję malarstwa pokazuje, że wciąż ma ono wiele do powiedzenia.
- Kiedy publiczność ogląda wystawę z użyciem mediów, to nagle okazuje się, że odpoczywa przy obrazie. Nieruchomy obraz wciąż nas fascynuje i oczarowuje, pomimo że żyjemy w teledyskowej kulturze - mówi Marta Ryczkowska, kuratorka wystawy.
Żadna z prac nie opuszcza ram (może z wyjątkiem obrazów kinetycznych Piotra Korola), a wszystkie udowadniają, że malarstwo nie musi samo ze sobą polemizować, ani łamać konwencji, aby było ciekawe.
Mocno osadzone w tradycji obrazy puszczają do nas oko. Możemy kontemplować kunsztowny malunek dłoni o pergaminowej skórze u Katarzyny Szeszyckiej i kreatywnie przetworzone portrety holenderskich mistrzów autorstwa Ewy Juszkiewicz. Pierwsza artystka odkrywa możliwości nocnego światła w wydobywaniu barw i kształtów, druga, balansując między kopią a oryginałem, inteligentnie drwi z kanonów.
- Zależało mi na tym, aby zaprosić także kobiety, ponieważ malarki często eksplorują typowo kobiece tematy, przez co trafiają do szuflady jako te, które opisują jedynie kobiece doświadczenia. Na tej wystawie płeć nie gra roli - tłumaczy Marta Ryczkowska.
W latach siedemdziesiątych historyczka sztuki Linda Nochlin zadała w eseju słynne pytanie: "Dlaczego nie było wielkich artystek?". W jednej z przyczyn wskazała na ich społeczną niewidzialność. Czy męskocentrycyzm jest wciąż aktualny? Trudno rozsądzić, bo kiedy kobiety wkroczyły do świata sztuki, znacznie za ich sprawą, malarstwo zaczęło stopniowo wychodzić z mody.
- Wszystkie prace są gładkie, czyste, bez "bebechów", ale widać wyraźnie w nich dziedzictwo minionych nurtów, jak pop artu, minimalizmu, czy innych awangardowych trendów. Zaproszeni artyści sami przyznają się do różnych wpływów, czy tradycji, ale jednocześnie starają się na swój sposób znaleźć wyjście z impasu, w jakim znalazło się malarstwo. Kompleksy i frustracje z kolei to coś, co towarzyszy każdemu artyście - wyjaśnia Marta Ryczkowska.
Te próby, bardziej niż łamaniem czy przekraczaniem czegokolwiek, są uważnym przyjrzeniem się temu, co wciąż można odkryć na zdobytym terytorium. Przykładowo Maciej Zawicki nawiązuje do tradycji malarstwa iluzjonistycznego, ale w odniesieniu do popkultury. Sięga do wyobrażeń macho, kowboja, żeby przykryć je realistycznie trójwymiarowymi mazajami albo tworzy kuriozalne kompozycje, które sprawiają wrażenie jakby miały wyjść z ram. Tomasz Bielak z kolei robi to, co każdy artysta, czyli zamalowuje obrazy. Ale nie po to, aby je unicestwić, czy stworzyć na nich kolejne, ale by je poddać swoistej obróbce.
Kompleksy i frustracje, do 23.02, Galeria Labirynt, ul. Popiełuszki 5, wtorek-niedziela g. 12, wstęp wolny
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?