- Kot mnie denerwował - tłumaczył policjantom 48-letni mieszkaniec Bronowic, który w sobotę wyrzucił swojego podopiecznego przez okno mieszkania na drugim piętrze. Sąsiedzi najpierw usłyszeli przekleństwa, a potem odgłos uderzenia o ziemię.
Kotu nic się nie stało i jest w schronisku, ale jego właściciel ma problemy. Musi się liczyć z zarzutami karnymi za znęcanie się nad zwierzętami.
Do tego, że latem nagminnie porzucane są psy czy koty, już się (jakkolwiek źle to brzmi) przyzwyczailiśmy. Jednak to, co w ostatnich tygodniach ludzie wyczyniają ze zwierzętami, przechodzi wszelkie wyobrażenia.
Przed tygodniem z bloku w Puławach przez balkon z czwartego piętra został wyrzucony niewielki czarny piesek. Kiedy na miejsce przyjechał patrol policji, zobaczył kobietę trzymającą na rękach skomlące zwierzę. Okazało się, że jej pijany partner podczas kłótni złapał psa i wyrzucił go na ulicę. Mężczyznę udało się zatrzymać. Grożą mu nawet trzy lata więzienia.
Ten przypadek jest bulwersujący, ale kolejne pokazują jeszcze większe bestialstwo. Więzienie grozi 71-letniemu mieszkańcowi Lublina, który kilka dni temu tłukł młotkiem owczarka podhalańskiego. Sprawa wyszła na jaw, gdy żona mężczyzny wezwała weterynarza, mówiąc, że zwierzę zostało potrącone przez samochód i trzeba je uśpić. Gdy weterynarz zobaczył obrażenia psa, nie uwierzył w wersję o wypadku. Szybko się okazało, że 71-latek chciał schorowanego owczarka „uśpić” młotkiem.
Grozi mu aż pięć lat więzienia, bo to znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem.
Jak bestia zachował się też mieszkaniec Włodawy, któremu w połowie lipca okociła się kotka. Mężczyzna postanowił pozbyć się młodych.
- Najpierw wyrzucił z impetem kocięta przez płot na chodnik. Kiedy wróciły, chciał je prawdopodobnie otruć, bo jeden kociak ma wielką martwicę i wrzód w pyszczku, spowodowane substancją żrącą. Ponieważ kociaki nadal żyły, to postanowił zabić je pałką. Matka i jedno z kociątek zdołały uciec, drugie niestety, nie, i zostało pobite - relacjonuje na swoim facebookowym profilu Lubelski Animals.
Kociaka udało się uratować, ale wczoraj amputowano mu łapkę.
Zdaniem Jolanty Skowronek z Lubelskiego Animalsa, mimo zaostrzenia kar na początku roku sprawcy nadal czują się bezkarni.
- Wynika to z postawy organów ścigania. Złożenie zawiadomienia to loteria. Albo się trafi na osobę wrażliwą, albo nie - ocenia, zaznaczając, że coś w postawie społeczeństwa jednak się zmienia.
- Coraz więcej osób ma odwagę, by o maltretowanym zwierzęciu zawiadomić nas albo policję. A to w takich sprawach pierwszy, najważniejszy krok - dodaje Skowronek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?