Aby jednak tak się stało trzeba znów dobrze zaprezentować się w kolejnych meczach. Tym razem Biało-Czerwone polecą do Korei Południowej, gdzie już w pierwszym spotkaniu zmierzą się z Amerykankami, z którymi spotkają się też we wrześniowym turnieju kwalifikacji olimpijskich rozgrywanym w Łodzi. Ważny mecz dla obecnego układu w tabeli Ligi Narodów, a moim zdaniem ważniejszy w kontekście niedalekich kwalifikacji olimpijskich...
Widzę, że nasze panie są głodne wygrywania i z całą pewnością zagrają tak, jak potrafią najlepiej, aby zbierać doświadczenie i punkty w światowym rankingu FIVB (obecnie nasza reprezentacja znajduje się na siódmej lokacie!) tak przecież niezbędne do zdobycia upragnionych biletów do Paryża w przyszłym roku.
Wracając do tego co już za nami, czyli dwóch fantastycznych turniejów. W pierwszym w tureckiej Antalyi nasze dziewczęta bynajmniej nie zażywały relaksu, jak większość odwiedzających ten popularny kurort wypoczynkowy, a dzielnie walczyły o punkty i zwycięstwa. Pokonując wszystkie przeciwniczki pokazały całemu siatkarskiemu światu, że nie mają już żadnych problemów, a wszystkie zaszłości zostały oddzielone grubą kreską i teraz z entuzjazmem patrzą już tylko w przyszłość.
Mistrzynie świata Serbki, z którymi przecież tak niewiele zabrakło do szczęścia w ubiegłorocznym mundialu, pokonane. Brązowe medalistki tej imprezy Włoszki, Kanada i Tajlandia również. W Hongkongu nasze panie wygrały z Dominikaną i uwaga, z Turczynkami! Zatrzymały je dopiero Holenderki pokonując naszą kadrę 0:3. Gdy można było pomyśleć, że w ostatnim meczu z gospodyniami są na straconej pozycji, nasze reprezentantki wygrywają z Chinkami w imponującym stylu 3:0! Oczywiście to początek sezonu kadrowego i nie wszystkie reprezentacje grają swoją najlepszą siatkówkę, ale postawa i wyniki naszych cieszą.
Gdyby ktoś powiedział przed tym sezonem, że nasze siatkarki będą tak skutecznie grać, to można by podchodzić do tego delikatnie mówiąc sceptycznie. A one pokazały jak ogromny potencjał w nich drzemał przez te wszystkie lata. Nie bez znaczenia jest też w jakim stylu kończyły ostatni sezon kadrowy. Ciężka praca wykonana w ubiegłym roku bezpośrednio przekłada się na to, co dziewczyny prezentują obecnie na boisku. Moim zdaniem jest to w dużej mierze zasługą trenera. Stefano Lavarini buduje z kadrowiczkami coś naprawdę pięknego. Wygląda to tak, jakby przestawił przysłowiową wajchę i dzięki temu wskoczyliśmy na właściwe tory. Jest zdecydowanie za wcześnie, aby nazywać go zbawcą polskiej żeńskiej siatkówki, ale za to, co do tej pory zrobił zasługuje na słowa uznania i pozwalam je sobie do niego skierować. Bravissimo Stefano!