Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zapędzić zło z powrotem do lochu

Jacek Borkowicz
archiwum
Wiadomość o torturach, jakim poddawani byli więźniowie zakładu karnego w Barczewie, nie zdziwiła mnie, bo od pewnego czasu nie dziwię się nowinom, którym jeszcze kilka lat temu towarzyszyło pełne oburzenia, ale też niedowierzające pytanie: coś takiego u nas? Każdy system nie pilnowany w końcu się degeneruje. I to właśnie dzieje się u nas teraz. „Staliśmy się głusi i niewidomi” – jak głosi Marcin Kędzierski w raporcie „Tygodnika Powszechnego” na temat głębokiego kryzysu, jaki panuje w naszym sektorze państwowych inspekcji. A kryzys w państwowym sektorze to przecież tylko pojedynczy sygnał znacznie szerszego problemu.

Niedawno mój znajomy zetknął się z nim w renomowanym szpitalu, gdzie wszyscy – począwszy od salowych, skończywszy zaś na zastępcy ordynatora – wiedzą że aby przyspieszyć operację, trzeba dać w łapę chirurgowi. Mało że wiedzą, „życzliwie” namawiają do tego pacjentów. Owszem, pamiętam takie klimaty z najgorszych lat PRL-owskiej stagnacji. Potem jakby przycichło, zło schowało łeb. Teraz znowu podnosi.

Przykład znacznie lżejszego kalibru, ale też znamienny: hotel renomowanej firmy ma pole golfowe, gdzie jedna na sto piłeczek, prawem statystyki, zawsze przeleci przez wysoką siatkę, lądując w pobliskich krzakach. Albo na głowie przypadkowego przechodnia. Człowiek zza siatki, którego nie stać na golfowe ekstrawagancje, chce mieć z tego spotkania przynajmniej jakąś pamiątkę (oczywiście poza guzem), więc czasem chowa piłeczkę do kieszeni. Stąd straty przedsiębiorstwa. Co robi hotel? Wywiesza po zewnętrznej stronie parkanu wielkie tablice „Zakaz zbierania piłeczek”. Myśl o tym, że prywatna firma może ludziom czegokolwiek zakazywać w przestrzeni publicznej, jeszcze kilka lat temu nikomu by do głowy nie przyszła, a gdyby nawet przyszła, samozwańczy zakazodawca prawdopodobnie naraziłby się na grzywnę. Teraz podobne inicjatywy przechodzą jakoś bez echa.

Żeby było jasne: nie zamierzam tu jałowo narzekać na przypadki łamania prawa i norm moralnych. One były, są i będą, i to jeszcze gorsze od opisanych. Ludzka natura się nie zmienia. Chodzi o to, że w normalnych warunkach ludzie czyniący zło przynajmniej się z tym ukrywają. A kiedy nie chce im się nawet pofatygować do ciemnego zaułka, tylko uchybiają prawu jawnie i na oczach osób postronnych (przypominam o przypadku torturowania barczewskiego więźnia w obecności sanitariusza) – wtedy już trzeba bić na alarm.

Wydaje się że spory krok w kierunku zdziczenia naszych obyczajów został wykonany w czasie antypandemicznych obostrzeń. Uprzedzam krytykę: nie jestem antyszczepionkowcem, obostrzenia, takie czy inne, były potrzebne. Rzecz w tym że ówczesny system bardzo, ale to bardzo nas zniechęcał do zadawania pytań. Głupich czy mądrych, ale zawsze świadczących o społecznej wrażliwości. Pytający był kreowany na publicznego wroga. Taka zatruta atmosfera nie mogła nie pozostawić po sobie śladu.

Nie jest źle, mamy nowe szosy i ładne domy, sprawdziliśmy się pomagając Ukraińcom. Jednak w tle tych pozytywnych zjawisk czai się widmo zapaści. System, pozbawiony kontroli i nieprzewietrzany, gnije i będzie gnił nadal, jeśli nikt przynajmniej głośno nie nazwie zła po imieniu. Tak by z powrotem wpełzło tam, gdzie jego miejsce.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski