- Zwykle interweniujemy około 150 razy na dobę, zimą karetki wyjeżdżają ponad 180 razy. Około 30 zgłoszeń dotyczy tzw. wypadków zimowych. Ktoś upadł ze śliskich schodów, albo na zasypanym śniegiem chodniku i złamał rękę albo nogę - tłumaczy dyspozytor lubelskiego pogotowia. - Ostatnio odbieramy mnóstwo takich telefonów - przyznaje.
Chwili wytchnienia nie mają też lekarze szpitalnych oddziałów ratunkowych. - Normalnie nasza gipsownia jest pusta. Od kilku tygodni właściwie z niej nie wychodzimy. Nie nadążamy z nastawianiem nadgarstków czy opatrywaniem złamanych kostek. Katastrofa! - twierdzi Michał Bronisz z SOR-u Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego przy al. Kraśnickiej.
- Zima to zawsze dla nas pracowity okres, szczególnie taka śnieżna i mroźna, jak w tym roku - wyjaśnia dr Marcin Wieczorski, ordynator SOR-u szpitala klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego. - Ofiarami zimy padają zwykle osoby starsze i dzieci, ale nie tylko. Opatrujemy sporo urazów głowy, spowodowanych upadkiem na oblodzonej nawierzchni, złamań i zwichnięć kończyn - dodaje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?