Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Zorba” odkryty na nowo (RECENZJA)

Andrzej Z. Kowalczyk
Kiedy dowiedziałem się, że dzięki Teatrowi Muzycznemu zobaczymy w Lublinie musical „Zorba” z Teatru Polskiego z Bielska-Białej zaniepokoiłem się, iż być może będę zmuszony zatytułować tę recenzję najsłynniejszą kwestią tytułowego bohatera: „Jaka piękna katastrofa!”.

Nie dlatego, że nisko oceniam bielski teatr, bo oceniam go wysoko. Powodem niepokoju było to, że gdy teatr dramatyczny bierze się za formę muzyczną, efekty nie zawsze są choćby zadowalające, nie mówiąc już o sukcesie artystycznym. Tu przychodzi mi na myśl „Cabaret” Teatru Polskiego w Bydgoszczy, który – choć od jego obejrzenia minęło z górą dwadzieścia lat – wciąż nie został „zdetronizowany” z pozycji najgorszej realizacji musicalu, jaką miałem nieszczęście widzieć. Obawy okazały się jednak płonne. Bielski „Zorba” bez problemów wytrzymuje porównania z najlepszymi musicalowymi spektaklami realizowanymi na polskich scenach muzycznych. A jedyną katastrofą była ta w uruchamianej starej kopalni.

Osobiście uważam „Zorbę” za jedno z trzech – obok „Kabaretu” i „Chicago” – najlepszych dzieł Johna Kandera. Ale zarazem jest to utwór najbardziej spośród nich niedoceniony. Przyczyny być może należy szukać tym, że jego premiera była poprzedzona zrealizowanym cztery lata wcześniej wybitnym filmem Michaela Cacoyannisa ze świetną muzyką Mikisa Theodorakisa. Wymuszone koniecznością dostosowania do broadwayowskich standardów pewne „złagodzenie” libretta Josepha Steina były z pewnością trudne do zaakceptowania zarówno dla wielbicieli filmu, jak i powieści Nikosa Kazantzakisa, co także nie pozostało bez wpływu na odbiór i przyjęcie dzieła. Pamiętać też należy, iż był to czas, kiedy tryumfy na światowych scenach święcił musical „Hair”, a już niebawem miały nadejść „Jesus Christ Superstar” i „Oh! Calcutta!”, czyli utwory otwierające nowe kierunki rozwoju gatunku. Krótko mówiąc – „Zorba” zrazu nie trafił chyba w swój czas, ale też kolejne mijające lata zupełnie mu nie zaszkodziły. Powiem nawet więcej: dziś w zestawieniu z rozbuchanymi superprodukcjami z przełomu XX i XXI wieku jego prostota (ale w żadnym razie nie ubóstwo) daje poczucie świeżości, także w warstwie muzycznej, która po latach brzmi jeszcze lepiej niż wtedy, kiedy powstawała. Reasumując – dzieło Kandera, Steina i Freda Ebba to dziś gotowy materiał na naprawdę dobry spektakl. Zwłaszcza, jeśli ma się nań pomysł.

Witold Mazurkiewicz, reżyser bielskiego „Zorby” miał pomysł, i to bardzo dobry. Przede wszystkim nie trzymał się kurczowo „kanonicznej” – jeśli tak można powiedzieć – broadwayowskiej wersji musicalu, lecz uzupełnił ją o pominięte w libretcie Steina motywy, obecne jednak w literackim pierwowzorze Kazantzakisa. Rzec można: wyostrzył złagodzoną pierwotnie historię; wzbogacił ją dramaturgicznie. Wydobył z postaci archaiczne popędy i namiętności, tłumione przez cienką – jak się okazuje – tkankę cywilizacji; i zderzył je z etosem Zachodu. Co dziś ma walor szczególnej aktualności. Stworzył też dodatkowe pola napięć pomiędzy sceną a widownią. Scena samosądu i zabójstwa Wdowy pełna jest autentycznej grozy; dosłownie wciska w fotel i odbiera oddech. Pojawiają się w spektaklu liczne kulturowe konteksty, nierzadko zaskakujące. Jak choćby scena opłakiwania przez Mimika zamordowanej Wdowy, przywodząca na myśl „Śmierć Prokris” Piera di Cosimo, czy niesienie zwłok Pavliego – kompozycyjnie jakby „wykadrowane” z „Piety” Botticellego. I wreszcie – rzecz może najważniejsza – subtelna, ale wyczuwalna zmiana tonu zakończenia. Niko – jak chce tego autor libretta – także tu odchodzi odmieniony pod wpływem spotkania z Zorbą, z innym poglądem na świat, życie i ludzi. Wie już, jaką wartością jest poczucie wolności i swobody. Jednocześnie jednak ma też świadomość tkwiących w człowieku sił destrukcyjnych, które czasami ujawniają się i mogą mieć nieobliczalne konsekwencje. A wszystko to dało widzom sposobność świeżego spojrzenia na historię Zorby; niejako odkrycia jej na nowo.

To, co powyżej napisałem nie oznacza wszakże, iż „Zorba” jest spektaklem ponurym i mrocznym. Wątki dramatyczne, a nawet tragiczne Mazurkiewicz bardzo umiejętnie łączy ze scenami pełnymi pogody i radości; chciałoby się rzec: skąpanymi w kreteńskim słońcu. Ta realizacja nie odbiera nadziei, tyle tylko, że miast hedonizmu proponuje pogodny stoicyzm, co wydaje mi się ujęciem trafnym. Owo umiejętne łączenie nastrojów oraz reżyserska precyzja sprawiają, że „Zorba” jest nie tylko mądrym spektaklem, ale też atrakcyjnym widowiskiem. W czym ogromny udział mają także odtwórcy głównych ról. Tomasz Lorek pokazuje Zorbę nie jako beztroskiego wesołka, lecz człowieka, który pogodą ducha i optymizmem skrywa tkwiące w nim upiory. A dodawszy do tego znakomity śpiew oraz autentyczną sceniczną charyzmę artysty, nie zawaham się napisać, iż Lorek w roli Zorby stworzył kreację wielką. Świetna jest Grażyna Bułka w roli Hortensji. Komicznej, ale nie groteskowej, a jednocześnie wzruszającej w swoich nadziejach i tęsknotach. Jak najlepsze wrażenie robią też Marta Gzowska-Sawicka w pozbawionej nadmiernego patosu, ale bardzo wyrazistej roli Wdowy oraz Rafał Sawicki wiarygodnie pokazujący ewolucję postaci Nika. A trzeba przy tym dodać, że wszyscy ci artyści doskonale radzą sobie z zadaniami wokalnymi. Podobnie jak Wioleta Malchar, której gospelowy śpiew wręcz zachwyca. Bardzo dobra jest choreografia Jakuba Lewandowskiego; zwłaszcza w scenach zbiorowych, choć także duet Zorby z Nikiem wypada okazale, nawet w zestawieniu z tym znanym z filmu w wykonaniu Anthony’ego Quinna i Alana Batesa. Wreszcie – wielkie brawa dla orkiestry naszego Teatru Muzycznego pod batutą Piotra Wijatkowskiego, która po kilka zaledwie próbach wpasowała się w ten spektakl tak doskonale, jakby w jego realizacji uczestniczyła od samego początku.

Prezentacje musicalu „Zorba” śmiało można uznać za jedno z ciekawszych wydarzeń artystycznych pierwszych miesięcy bieżącego roku w Lublinie. Szkoda tylko, że nie jest to miejscowa realizacja, bo nie ukrywam, że za jakiś czas chętnie bym ten spektakl zobaczył ponownie.

Sprawdź nasz serwis: Kulturalny Lublin

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski