Do zdarzenia doszło w poniedziałek około godz. 13. Chłopiec szedł ulicą w ciapkach, a w ręku trzymał buciki. Zauważył go starszy mężczyzna: - Ze względu na stan zdrowia i podeszły wiek mieszkaniec Lublina poprosił o pomoc przypadkowego przechodnia, by ten zatrzymał malca i powiadomił policję - mówi Renata Laszczka-Rusek z zespołu prasowego KWP Lublin.
Policjanci zapytali chłopca o jego dane. Okazało się, że dziecko przebywało wcześniej w pobliskim przedszkolu. W pewnym momencie wyszło niezauważone z budynku. Kiedy mundurowi dotarli do przedszkola, zaniepokojone brakiem dziecka opiekunki na własną rękę rozpoczęły poszukiwania.
Chłopiec chodzi do Przedszkola nr 33 im. Kubusia Puchatka przy ul. Grażyny. - Dzieci z grupy, do której uczęszcza właśnie zjadły obiad. Szykowały się do snu - wyjaśnia okoliczności Elżbieta Malinowska, dyr. placówki. - Opiekowała się nimi doświadczona nauczycielka, ciesząca się bardzo dobrą opinią wśród rodziców. Akurat rozmawiała z innym dzieckiem. 4-latek był pierwszy dzień w przedszkolu. Jak później się przyznał, zjadł obiad i stwierdził, że czas wracać do mamy.
Jak dziecku udało się opuścić placówkę? - Nasze przedszkole jest specyficzne, nie mamy jednej szatni ani szatniarki, która pilnowałaby wyjścia - wyjaśnia Malinowska. - Drzwi są zamykane. W tym momencie, nie zauważono niezamkniętych drzwi przez odbierających dzieci rodziców.
Dyrektorka zapewnia, że w jej przedszkolu sprawy bezpieczeństwa traktowane są priorytetowo. - Robimy wszystko, by je doskonalić - mówi. - Do niedawna mieliśmy dwa wyjścia, jedno zlikwidowaliśmy. W najbliższym czasie zamierzaliśmy zamontować drzwi, które będą miały mieć klamki na takiej wysokości, by dziecko nie mogło do nich sięgnąć. Po tej sytuacji oczywiście drzwi zostaną zamontowane w najbliższych dniach.
Jeszcze dziś w przedszkolu ma się odbyć rada pedagogiczna i spotkanie ze wszystkimi pracownikami. Nauczyciele i dyrekcja mają się wspólnie zastanowić, jakie jeszcze dodatkowe środki bezpieczeństwa należałoby wprowadzić w placówce.
- W pięćdziesięcioletniej historii naszego przedszkola to pierwszy taki przypadek, jest nam niezmiernie przykro z tego powodu - mówi Malinowska. - Wczoraj nie było mnie w placówce, byłam na urlopie , zastępowała mnie upoważniona nauczycielka. Wyjaśniała mi przez telefon całą sytuacje. Dziś będę rozmawiać osobiście z nauczycielką, która opiekowała się ta grupą. Po tej rozmowie zastanowię się, jakie konsekwencje wobec niej wyciągnąć.
Kobiecie grozi również odpowiedzialność karna. - W tej sprawie prowadzone będzie postępowanie w kierunku narażenia dziecka na utratę zdrowia i życia - informuje policja. - Czyn ten zagrożony jest karą do 5 lat pozbawienia wolności.
Rodzice 4-latka nie będą wyciągać konsekwencji wobec przedszkola. Dziecko jest dziś w placówce.
Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową. Zapisz się do newslettera!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?