18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Amerykanie kręcą film w Lublinie (ZDJĘCIA)

Joanna Biegalska
Ekipa filmowa rejestruje lekcję prowadzoną przez Danutę Warząchowską z Marcinem Miazgowskim w Szkole Muzycznej dla dzieci niepełnosprawnych, Na pierwszym planie dźwiękowiec Lorian Toth
Ekipa filmowa rejestruje lekcję prowadzoną przez Danutę Warząchowską z Marcinem Miazgowskim w Szkole Muzycznej dla dzieci niepełnosprawnych, Na pierwszym planie dźwiękowiec Lorian Toth bieg
Szkoła Muzyczna im. Paula Harrisa dla dzieci i młodzieży niepełnosprawnej prowadzona przez Klub Rotary Lublin Centrum i Towarzystwo Muzyczne im. Henryka Wieniawskiego w Lublinie zwróciła uwagę amerykańskich filmowców z Rotary International. Dlatego przyjechali do Lublina. Dokument, który właśnie kręcą o szkole i jej wychowankach będzie trwał ok. 10 minut i zostanie dubbingowany po angielsku. Zobaczymy go jeszcze w tym roku w Internecie.

Producent Andrew Chudziński, podkreśla, że zawsze chciał filować to co dzieje się w Polsce. Nie wahał się więc, kiedy nadarzyła się ku temu okazja. W Polsce urodzili się jego rodzice. To tutaj zaznaczyli swoje lata młodości bohaterstwem w trudnych czasach wojny.

- Wybrałem Lublin, ponieważ od 15 lat działa tu Szkoła Muzyczna im. Paula Harrisa, gdzie uczą się niepełnosprawne dzieci i młodzież. To namacalny dowód bezinteresownego zaangażowania członków Klubu Rotary Lublin Centrum w pomoc lokalnej społeczności. Ten film to nie tylko docenienie zaangażowania lubelskich Rotarian ale też promocja samego Lublina. Film w Internecie zobaczy cały świat.

Pierwsza scena filmu
W siedzibie Towarzystwa Muzycznego im. Henryka Weniawskiego w Lublinie odbywa się zebranie dyrekcji szkoły z udziałem przedstawicieli Klubu Rotary Lublin Centrum. Wśród zebranych m.in.: Wojciech Mach - sekretarz Klubu Rotary Lublin Centrum i członkowie: Maciej Paschke, Jacek Telenga, red. Zbigniew Miazga oraz przedstawiciele Towarzystwa Muzycznego w Lublinie: wiceprezes Grzegorz Wójcikowski i dyrektor biura Ryszard Heliasz. Dyrektor szkoły Danuta Warżąchowska opowiada o szkole i jej wynikach. Obecnie do szkoły uczęszcza 20 uczniów z różnym stopniem niepełnosprawności. Łączy ich jedno - zamiłowanie do muzyki.

Amerykańska ekipa rejestruje każdy szczegół tego spotkania, potem Andrew przeprowadzi indywidualne wywiady z dyrekcją szkoły, pedagogami i rodzicami uczniów. Amerykańska ekipa będzie wszędzie, nawet w domach słuchaczy szkoły muzycznej.
Producent Andrew Chudziński płynnie przechodzi z języka amerykańskiego na polski. Reszta ekipy filmowej nie zna słowa po polsku. To bardzo młodzi Amerykanie, którzy po raz pierwszy przyjechali do Polski. Operator Tom Clayton i dźwiękowiec Lorian Toto z zainteresowaniem odbierają naszą rzeczywistość. Uśmiech nie znika z twarzy sympatycznej asystentki producenta Kate Benzschawel i fotoreporterki Alyce Benson, którym bardzo Lublin się podoba.

Druga scena filmu
Lekcję gry na pianinie prowadzi Danuta Warząchowska. Na pierwszym planie uczniowie: Krzysztof, zaraz po nim Marcin. Mimo widocznego upośledzenia grają nad podziw sprawnie nie tylko z pamięci ale też czytają bez problemu nuty.

Kiedy przychodzi czas na lekcję 5-letniej Julci amerykańska ekipa nie ukrywa rozczulenia. Mała jest urocza i gra ślicznie. Jej problemem jest znaczna wada wzroku ale wie kiedy się ukłonić i obdarzyć publiczność uśmiechem.
W sobotę filmowcy pracują bez wytchnienia.

Kolejne sceny będą kręcone w tym tygodniu. Niedzielę amerykańscy filmowcy spędzają w Kazimierzu Dolnym, aby od poniedziałku powrócić do Lublina i przystąpić do rejestracji kolejnych scen filmu. Poznają jeszcze Pawła Skowronka z porażeniem mózgowym, który rewelacyjnie gra na akordeonie i pianistę Pawła Gąsiora. Obaj chłopcy to wychowankowie profesora Jana Kułagi. Odwiedzą też w domu Marcina Miazgowskiego z klasy fortepianu Illony Spychalskiej. Na zakończenie pobytu amerykańscy goście wysłuchają koncertu "Wieniawski Band", w którego skład wchodzą uczniowie Szkoły Muzycznej im. P. Harrisa.

Amerykańska ekipa filmowa opuści Lublin w czwartek 24 maja i poleci na Ukrainę do Rotarian w Kijowie.

Z Andrzejem Chudzińskim, producentem filmu z ramienia Rotary Internationale rozmawia Joanna Biegalska:

* Domyślam się, że Pana przyjazd do Polski nie jest przypadkowy. Czyżby polskie korzenie?
Andrzej Chudziński: - Urodziłem się w Stanach ale historia mojej rodziny jest bardzo polska. Mój ojciec służył w Pułku Kawalerii. W 1939 roku, kiedy miał 18 lat trafił do niewoli w rosyjskiej. Tam skazano go na śmierć. Udało mu się uciec z niewoli, dostał się do armii Generała Andersa. W ten sposób dotarł do Anglii, gdzie został myśliwcem w Szwadronie 318. Moja mama urodziła się Warszawie w domu o patriotycznych tradycjach. Jako młoda dziewczyna działała w konspiracji, walczyła w powstaniu warszawskim. Potem dostała się do Oflagu. Kiedy została uwolniona nie wróciła już do Polski. Obawiała się represji. Dotarły do niej wiadomości, że kilka jej koleżanek, które wróciły do ojczyzny zostało aresztowanych i przesiedziało w więzieniu długie lata. Mama wybrała Anglię, tutaj spotkała mojego ojca. Pobrali się w Londynie. Niestety, kiedy moja matka szukała pracy w Anglii usłyszała, że chociaż walczyła w angielskim lotnictwie, to i tak pracy nie znajdzie, bo pierwszeństwo maja Anglicy. To zdecydowało o dalszej emigracji. W ten sposób moi rodzice znaleźli się w Stanach Zjednoczonych, gdzie się urodziłem.

* Skąd zatem taka piękna znajomość języka polskiego?
Znajomość języka polskiego zawdzięczam mojej matce, która zadbała o to, żebym poznał swój ojczysty język. Dlatego mówię taką trochę przedwojenna składnią. Od urodzenia czułem się Polakiem, chociaż Polskę znałem tylko z opowieści. Moja mama jest wielka patriotką. Napisała i wydała po angielsku książkę o swoich przeżyciach z powstania warszawskiego, żeby dać świadectwo prawdzie. Amerykanie do tej pory uważają, że powstanie było tylko żydowskie w Getcie.

* Jak stał się Pan filmowcem?
To też związane jest z Polską. Kiedy miałem 19 lat znajomy mojej rodziny Jerzy Mierzejewski był dziekanem Wydziału Operatorskiego Wyższej Szkoły Teatralnej i Filmowej w Łodzi. Jego żoną była Krystyna Sznerr - Mierzejewska, aktorka i reżyser. Grała między innymi w filmie "Barwy ochronne". Ta właśnie aktorka walczyła ramię w ramię razem z moją mamą w powstaniu warszawskim. Wówczas bardzo się zaprzyjaźniły. Przyjaźń przetrwała wojnę. Państwo Mierzejewscy zaprosili mnie na staż do Polski. W ten sposób trafiłem do znanego reżysera Andrzeja Wajdy. Jako Amerykanin nie wiedziałem kim jest Wajda. Kiedy przyjechałem do Polski i zobaczyłem jak jest tutaj ceniony zrozumiałem jakie mam szczęście. Byłem świadkiem jak kręcił film "Dyrygent". Pamiętam taką scenę, kiedy przed kamerą biegała naga Krystyna Janda. Wajda mówił do niej - Krysiu nakręciliśmy już tą scenę, ale jak chcesz sobie jeszcze pochodzić to bardzo proszę. Pomyślałem sobie wtedy, że w Polsce kręci się odważne filmy z pięknymi aktorkami.

Na stażu poznałem również operatora, scenarzystę i reżysera Sławomira Idziaka. To on zaproponował, że nauczy mnie różnych technik filmowania w zamian za naukę języka angielskiego. Tak też się stało.

Kiedy rok później przyjechałem ponownie do Polski, miałem możliwość pracy z Krzysztofem Zanussim. Wtedy na planie zdjęciowy jednego z jego filmów spotkałem Sławka Idziaka. Powiem szczerze, że dzięki Sławkowi, który nauczył mnie kręcić filmy, bez problemu dostałem się do szkoły filmowej w Kalifornii. To jedna z najbardziej prestiżowych szkół w Stanach Zjednoczonych. Tam studiowałem i pracowałem. Jestem wdzięczny Sławkowi za wiedzę jaką mi przekazał.

Potem udało mi się dostać pracę w agencji filmowej w Chicago. Agencja poleciła mnie jako pomocnika w Rotary Internatiolane. To było 16 lat temu.

* Ile filmów Pan nakręcił dla Rotary International?
Nie liczę tak skrupulatnie ale sadzę, że jest ich już ponad pięćdziesiąt. To są dokumenty pokazujące charytatywną pracę Rotarian na całym świecie. Pierwszy mój film nakręciłem 14 lat temu w Kenii. Jak tam pojechałem poznałem Rotarian lekarzy, którzy jeździli dżipem i leczyli Masajów za darmo. Potem pojechałem do Bangladeszu, gdzie Rotarianie założyli szkołę. Odtąd zacząłem robić reportaże pokazujące zwykłą pracę w niezwykłych warunkach nabrałem szacunku dla wszystkich Rotarian. Do tej pory nigdy nie pokazywano takich filmów, robiono raczej promocyjne spoty. To ja postanowiłem jako pierwszy przełamać te stereotypy. Pokazują w swoich reportażach prawdziwe życie i prawdziwą prace ludzi. To jest osobiste i niekiedy bardzo wstrząsające. Ludzie ci pracują w zgodzie z zasadą rotariańską "Służba ponad wszystko". Filmowałem w Bośni kobietę, która straciła nogę a Rotary International kupiło jej protezę. To była młoda, piękna dziewczyna, tym bardziej pomoc dla niej była satysfakcjonująca. Rotary pomaga też w edukacji młodzieży w Bośni. Dla odmiany w Kanadzie filmowałem 25 Klubów Rotary w Toronto, które stworzyły program resocjalizacji dla młodzieży, która weszła w konflikt z prawem i groziło jej więzienie. Zamiast odsiadki dostawali na rok opiekuna i musieli postępować zgodnie z zasadami życia społecznego. Jeśli wytrzymali grzecznie ten okres to darowano im więzienie. Poznałem przy tej okazji studenta murzyna, który popadł w konflikt z prawem, ale dzięki temu że został objęty programem Rotary International zaczął grać muzykę rapp i stał się znanym artystą.

Co Pana najbardziej zaskoczyło w swojej karierze zawodowej?
Szokujące było dla mnie, kiedy w 2007 roku w Stanach Zjednoczonych filmowałem pomoc opieki społecznej. W małym miasteczku w Missouri mieszkało 800 osób. Rotary sponsorowało olbrzymią ciężarówkę, w której przewożono i rozdawano żywność. Nigdy wcześniej nie widziałem tylu głodnych Amerykanów, którzy ustawili się w kilometrowej kolejce po jedzenie. To było z 600 osób.

* W jaki sposób dowiedział się Pan o lubelskiej Szkole Muzycznej dla Niepełnosprawnych?
Przez kilka lat miałem kontakt z red. Zbigniewem Miazgą z Klubu Rotary Lublin Centrum. Wiedziałem o prowadzonej przez Klub szkole. Wiem, że działa ona od 15 lat a praca z dziećmi chorymi przynosi rezultaty. Dlatego uznałem, że jeden z kolejnych moich projektów na rzecz propagowania pracy Rotary International będzie związany z Lublinem. To jest aktywny projekt w którym widać pracę polskich Rotarian. Najważniejsze dla nas są właśnie te indywidualne kluby, działające na całym świecie, które robią coś ważnego dla swojego otoczenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski