W spotkaniach z zespołem z Kielc porażka jest niejako wkalkulowana, a Azoty w przeszłości nawet będąc w dobrej formie miały często problemy, żeby w ogóle nawiązać równorzędną walkę. Obecnie puławianie prezentują się poniżej oczekiwań i nawet problemy kadrowe kielczan nie miały wpływu na przebieg sobotniej potyczki.
- W takich meczach dobrze widać popełniane błędy i to nad czym musimy jeszcze pracować - ocenia Walentyn Koszowy, asystent trenera Azotów.
Goście rozpoczęli nieudaną akcją Dylana Nahi. Skrzydłowy Industrii z konieczności przesunięty został na pozycję środkowego i pierwszy rzut posłał obok bramki Azotów. Gospodarze odpowiedzieli podobną akcją, ale skuteczną. Z koła trafił Ivan Burzak. Puławianie często szukali podania do środkowego i trzy z czterech pierwszych goli zdobyli właśnie w ten sposób.
W bramce świetnie mecz rozpoczął Zurabi Tsintsadze i dzięki postawie Gruzina Azoty zaskakująco długo zachowywały czyste konto. Jego koledzy nie potrafili jednak podwyższyć prowadzenia trzecim trafieniem i kielczanie w końcu się przełamali za sprawą Szymona Sićki.
- Wiedzieliśmy, że przyjeżdżając do drużyny, która ma medalowe aspiracje, łatwo być nie musi. Gospodarze w pierwszych 10 minutach grali intensywnie, ale mieliśmy argumenty, żeby się im przeciwstawić. Po kwadransie wrzuciliśmy drugi bieg, odskoczyliśmy na kilka bramek i mogliśmy kontrolować spotkanie - twierdzi Krzysztof Lijewski, drugi trener Industrii.
W 7. minucie Azoty prowadziły 4:3, ale po 15 minutach lepsza była już Industria, która wygrywała 10:5. Na tę sytuację zareagował puławski szkoleniowiec, ale wzięty przez niego czas niewiele pomógł. Miejscowi popełniali błędy w ataku i nadziewali się na kontry rywali. Chociaż niektóre „setki” wybronił Tsintsadze, to nie był w stanie uratować każdej sytuacji i po pierwszej połowie było 21:13 dla gości.
Gospodarze rozpoczęli drugą część w osłabieniu i będąc w ataku wprowadzali dodatkowego gracza kosztem bramkarza. A ponieważ tracili piłkę, to kielczanie dwa razy trafili do pustej bramki.
W drugich 30 minutach kibice nie doczekali się już emocji, ale sporo radości miejscowym fanom dostarczył Wojciech Borucki. Drugi z bramkarzy Azotów świetnie radził sobie między słupkami i obronił wiele rzutów rywali. - Uwielbiam mecze z takimi przeciwnikami, ponieważ dla każdego jest to okazja do pokazania się. Jestem zadowolony ze swojego występu, ale mimo wszystko przegraliśmy i nie prezentowaliśmy wysokiego poziomu. Przyczyn porażki na pewno było wiele - ocenia golkiper Azotów.
Szans na dogonienie mistrza Polski nie było jednak ani przez moment. Ale postawa Boruckiego uchroniła puławian przed stratą 40 bramek. - Wynik byłby wyższy, gdybyśmy zachowywali więcej zimnej krwi w kontratakach. Za dużo mieliśmy niewykorzystanych sytuacji. Ale nie można zapominać, że Borucki jest bardzo dobrym bramkarzem i jak złapie rytm, to ciężko go pokonać - podsumowuje Krzysztof Lijewski.
Azoty Puławy – Industria Kielce 28:39 (13:21)
Azoty: Tsintsadze, Borucki – Adamski 6, Jarosiewicz 4, Zarzycki 3, Burzak 3, Janikowski 3, Zivković 2, Przybylski 2, Gogola 2, Marciniak 2, Ostroushko 1, Górski, Fedeńczak. Kary: 6 min. Trener: Sergiej Bebszko
Industria: Wałach, Wolff – Sićko 8, Surgiel 6, Moryto 5, Nahi 5, Wiaderny 3, Tournat 3, D. Dujszebajew 3, A. Dujszebajew 2, Paczkowski 2, Karacic 1, Thrastarson 1, Olejniczak, Mestric. Kary: 4 min. Trener: Talant Dujszebajew
Sędziowali: Michał Orzech i Robert Orzech (Brodnica)
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?