- To prawda, czasem zdarza się, że nie ma ani jednego nowego zachorowania na terenie województwa lubelskiego. Trudno jednoznacznie stwierdzić dlaczego, ale na pewno można powiedzieć, że liczba wykonanych badań nie przekłada się na większą liczbę zachorowań. Dla porównania, w kwietniu wykonano ponad 9 tys. badań w kierunku koronawirusa i wykryto 220 zakażeń. Natomiast w czerwcu na 20 tys. badań wykryto 150 przypadków - wyjaśnia Magdalena Kaproń z lubelskiego sanepidu.
Są okresy, gdy w ciągu doby w woj. lubelskim wykonuje się około tysiąca badań. Zazwyczaj jest to od 600 do 900 dziennie. W poniedziałek wykonano 787 testów, ale w niedzielę było to tylko 288. Sanepid wyjaśnia, że wynika to m.in. z tego, że w weekendy nie pracują wszystkie laboratoria wykonujące testy na COVID-19. Ale jest jeszcze inna przyczyna.
- Czasem po prostu jest tylko tyle próbek przeznaczonych do badania. Ma to związek z tym, że badanie może zostać wykonane dopiero po ósmej dobie od momentu potencjalnego zarażenia. Zaś u osób z kwarantanny granicznej testy wykonywane są w dziesiątej dobie po przekroczeniu granicy. Dlatego np. wyniki testów u kolejnych osób związanych z danym ogniskiem mają odzwierciedlenie w statystykach dopiero najczęściej po tygodniu - tłumaczy Magdalena Kaproń.
We wtorek w woj. lubelskim nie wykryto żadnego nowego zakażenia koronawirusem, zaś odnotowano czterech kolejnych ozdrowieńców. Łącznie to już 691 osób. Jedną z nich jest pan Andrzej, który w kwietniu zmagał się z zakażeniem. Jak czuje się dzisiaj? -
To nie jest tak, że człowiek staje się od razu zdrowy wraz z opuszczeniem szpitala. Oczywiście z zakażenia COVID-19 pacjent jest wyleczony, ale często trzeba dalej leczyć inne skutki choroby. U mnie na przykład są to zrosty między płucem a opłucną, co sprawia mi trudność w oddychaniu. Po leczeniu borykałem się też z ciężkim zakażeniem bakteryjnym. To z kolei skutek brania antybiotyków przez co flora bakteryjna staje się wyjałowiona. Lekarze mówią, że te dolegliwości mogę odczuwać jeszcze do roku. Dlatego muszę się trochę oszczędzać - przyznaje jeden z ozdrowieńców w woj. lubelskim.
Na Lubelszczyźnie nie było we wtorek nowych zakażeń, ale za to w Polsce było ich ponad 500. Specjaliści obawiają się, że sytuacja z utrzymywaniem się zakażeń na obecnym poziomie będzie trwała nadal, aż do okresu jesiennego, kiedy nałożą się jeszcze inne, wirusowe zakażenia układu oddechowego.
- Niestety, ciągle pojawiają się nowe ogniska i one ewidentnie wynikają z poluzowania przepisów. Są to najczęściej wesela, uroczystości kościelne, domy opieki, koncerty i rozmaite imprezy, koszary wojskowe. Jak widać wszystkie te ogniska wybuchają przy okazji większych zgromadzeń. Do tego dochodzi jeszcze niefrasobliwość ludzi i przyzwyczajenie do zagrożenia, którego nie widać przecież gołym okiem. Jeśli podstawowe zasady (zasłanianie ust i nosa, dystans społeczny) nie są i nie będą przestrzegane, to należy się liczyć z dalszą, a nawet coraz większą, transmisją wirusa - przestrzega prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska z Katedry Wirusologii i Immunologii UMCS.
- Święcenie pojazdów przed jednym z lubelskich kościołów
- Żniwowanie w skansenie. Kosy i sierpy poszły w ruch
- Leżą, śpią i są śliczne. Cudowne koty naszych Czytelników
- Spacerkiem po Kalinie. Mówią o niej „stolica" Lublina
- Złota 44. Najdroższe mieszkanie w Polsce - sprzedane
- To największa „zielona” inwestycja Lublina. Co się zmieniło?
Polacy opracowali lek na śmiertelną chorobę
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?