Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcecie bajki? Oto bajka. Masajskie opowieści w Gardzienicach

Sylwia Hejno
Masajowie należą do plemion, które kontynuują dawne zwyczaje
Masajowie należą do plemion, które kontynuują dawne zwyczaje Maciej Cieślak
Było to setki lat temu. Tę historię powtarzają kolejne pokolenia Masajów. Raz opowiedzieli ją pewnemu polskiemu fotografowi.

Laikipia znajduje się na obszarze Wielkiego Rowu Afrykańskiego w Kenii.To miejsce symboliczne. Zdaniem antropologów w nim zaczęły się ludzkie dzieje. Wyżynną równinę u podnóża góry Mt. Kenia zamieszkują wojowniczy Masajowie. Turyści pojawiają się w ich enklawie bardzo rzadko. Pewnego wieczoru przy ognisku Masajowie uważnie słuchali bajki o Szewczyku Dratewce. Bez trudu pojęli jej sens, może nawet zauważyli, że ma wiele wspólnego z opowieścią o mężnym chłopcu-wojowniku Orince.

Fotograf Maciej Cieślak uwielbia bajki. Historią o dzielnym szewczyku odwdzięczył się gospodarzom za ich bajkę. Z zapartym tchem słuchał jak Orinka wyrusza w podróż, aby odzyskać skradzioną krowę Nkayus, a po drodze przemienia się w mężczyznę. Krowa, podobnie jak dla przeciętnego Masaja, oznacza dla Orinki życie. Choroba zwierzęcia jest tragedią. Na jednym ze zdjęć Macieja Cieślaka trójka ludzi próbuje dźwignąć słaniającą się na nogach szkapę, żeby poprowadzić ją wyżej, gdzie jeszcze rośnie soczysta trawa.

- Większość fotografii to ujęcia reporterskie. Miałem ze sobą taki mały, nierzucający się w oczy aparat. To ważne, bo gdy tylko Masajowie zauważali, że są fotografowani, zaczynali pozować. A ja chciałem pokazać ich zwykłe życie - mówi.

Do Kenii wyprawił się bez planu, na dziko, z paczką lekarstw na wszelki wypadek. W społeczność Masajów wprowadził go przyjaciel i przewodnik David Japes Karmushu. Powstała seria zdjęć, które nawiązują do bajki o Orince. Na jednym z nich para starych ludzi kieruje w stronę obiektywu niewidzące, owrzodziałe oczy. Masajowie mieszkają wysoko, blisko palącego słońca, które latami odbiera im wzrok. Nie znają przeciwsłonecznych okularów i starsi członkowie plemienia na ogół są ślepi. Uosabiają wiedzę, która przenika przez mylące pozory. To właśnie para staruszków jako jedyna uwierzyła dziecku zapowiadającemu przybycie wielkiego wojownika, w którego przemienił się Orinka.

"O świcie dostrzegł małego chłopca. Przywołał go i poprosił, by przekazał wojownikom, że przybył brat dziewczyny, która pilnowała stada, i chce odebrać swoją krowę. - Jeśli do rana nie zwrócą mi krowy, to stoczę z nimi walkę i pokonam ich, powiedział. Chłopiec powtórzył wojownikom słowa Orinki. Mężczyźni tylko się roześmiali".

Z fotografii ilustrującej ten fragment bajki uśmiecha się drobny, bosonogi chłopiec. Czy ktokolwiek przestraszyłby się takiego posłańca?

- Ta bajka ma kilkaset lat i jest przekazywana z ust do ust. Masajowie, podobnie jak każda kultura niepiśmienna, kodują świat w opowieściach. Układają je w rytmy, dośpiewują refreny i skaczą. Mogliby prześpiewać cały dzień. Uwielbiają się śmiać, najchętniej z samych siebie - opowiada Maciej Cieślak.

Na innym zdjęciu pierwszy plan burzą zawieszone w powietrzu nogi. Z tyłu w kręgu siedzą przycupnięci wojownicy i spokojnie opierają broń na ziemi. Jeden z nich coś recytuje. Dwóch Masajów z przodu wysoko skacze do góry. Ten kadr zdobył nagrodę w Wielkim Konkursie Fotograficznym National Geograpfic w kategorii "Ludzie". Jako obrazowa narracja do masajskiej bajki ilustruje moment, w którym złodzieje po kradzieży krowy wracają triumfalnie do wioski, a Orinka kryje się w krzakach i zastanawia się nad całą sytuacją. Słuchacze z nim. Bo co dobrego w tym, że teraz będą z siostrą głodować?

- Chłopiec musi własnoręcznie odzyskać krowę, którą dostał od rodziców. Musi ją zdobyć własnymi siłami, aby należała do niego. Tylko wtedy zacznie żyć na własny rachunek. Zmagając się ze sobą i z wyzwaniem, które wydaje się przekraczać jego możliwości, staje się mężczyzną, twórcą własnego życia - interpretuje sens bajki Zbigniew Miłuński, psychoterapeuta i trener rozwoju osobistego.
Oczywiście w bajce, jak to w bajce jest happy end. Orinka odzyskuje krowę, a kuzyni witają go jak wojownika. - Lubię bajki. To rezerwuar mądrości wielu pokoleń, które udzielają wskazówek, jak żyć - uważa Maciej Cieślak.

"Bajka masajska. Podróż inicjacyjna", wernisaż wystawy fotografii Macieja Cieślaka. Galeria Gardzienice, ul. Grodzka 5a, dzisiaj (25 bm.), wernisaż o godz. 19.
Goście mogą oglądać, czytać i słuchać. Wystawa składa się z 37 fotografii (reporterskich i portretów) ilustrowanymi fragmentami bajki o Orince. Warstwą dźwiękową jest jej oryginalne wykonanie w masajskiej enklawie przez rdzennych mieszkańców. Bohater mierzy się ze swoimi marzeniami, poczuciem stra-ty, lękiem i słabościami. Podróż, której celem jest przeobrażenie się w mężyznę, pozwala mu odkryć źródło własnej siły. Ta archetypiczna opowieść o inicjacji ma szereg walorów uniwersalnych i jest aktualna w europejskiej kulturze. "Czy możemy mówić o współczesnych rytuałach przejścia? - zastanawia się Aleksander Robotycki, antropolog kultury. - Zwróćmy uwagę choćby na to, że dziecko stało się małym dorosłym. A kiedy ono wkracza w dorosłość? Tego momentu nie sposób określić".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski