Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czas sadowników, czyli wsadzanie na lukratywne posadki

Maciej Wijatkowski
Z czasów słusznie minionych (zwanych przez niektórych „komuną”, a przez realistów - „dyktaturą ciemniaków”), kojarzę dowcip, w którym partyjny dostojnik namaszczał na wysokie stanowisko protegowanego, mówiąc: „Sprawdziliśta się w cukrownictwie, sprawdzita się i w kulturze!”

Mało śmieszny był ten dowcip w ogólnej wymowie, ale najgorsze było to, że dowcipem nie był. Towarzyszy „wsadzających” swoich pociotków i znajomych na lukratywne posadki zwano nawet „sadownikami”, niezasłużenie dla pracowitych producentów owoców. Potem, dzięki Bogu i „naszemu człowiekowi” w watykańskiej centrali, czasy uległy znaczącej przemianie, a my poczuliśmy się wolni i pełni nadziei na prawo i sprawiedliwość. Co miało być załatwione pod Okrągłym Stołem - załatwiono, a ludzie zaczęli wierzyć, że będą nimi rządzić zasłużeni fachowcy.

Nadzieja podobno umiera ostatnia, ale w tym przypadku poszło jej bardzo szybko. Nowi „sadownicy” z okrągłostołowego rozdania zaczęli swoje nasadzenia bez zbytnich skrupułów. Lewica - z przyczyn oczywistych nawet dla głuchych i ślepych. ZSL szybko zmieniło pierwszą literę w nazwie, nawiązało do „wieloletniej tradycji” i zaczęło jazdę po stołki. Szło im świetnie, nawet gdy zmieniały się układy w parlamencie, bo zawsze byli w koalicji rządzącej, albo w pobliżu. Nastała Platforma Obywatelska i czas kolejnych „nasadzeń”, ale tutaj mądrzy ludzie raczej nie mieli złudzeń, bo zlepek indywidualnych interesów trzeba jakoś godzić. Minister obrony narodowej, na przykład, przyszedł z Telewizji Polskiej, już wtedy S.A. Naród wreszcie trochę stracił cierpliwość i z Donalda przerzucił się na Myszkę Miki.

Dobra Zmiana, na klęczkach i z biciem w piersi (głównie - nie swoje) obiecała wspomniane już prawo i ... to drugie. Tradycja, jednakowoż, w narodzie nie ginie, jak się powszechnie mawia. Po chwili niezręcznej ciszy, spowodowanej wytęsknioną przez ów naród dymisją Antoniego Macierewicza, na czoło peletonu „sadowników” zdecydowanie sforuje się jego następca - minister Błaszczak. Kiedy już pozwalniał „Misiów” poprzednika (wyjątki potwierdzają regułę), dotarły do publicznej wiadomości nominacje w resorcie, który ma nas bronić. Same hity! Strategią obronną państwa ma się zajmować ktoś, kto jeszcze w 2015 roku był majorem! Następnie - błyskawicznie (jak na armijne standardy) został generałem brygady, z tym że - Straży Granicznej. Jego nie podlegające dyskusji doświadczenie wojskowe to ukończenie Szkoły Podchorążych Rezerwy i stopień kaprala podchorążego.

Na zakończenie - lżejszy kaliber, ale też niezła armata: szefową Centrum Operacyjnego będzie była dziennikarka TVP (to jednak potęga!), która zlikwidowała „Teleranek”! O co chodzi z tym wojskiem i „Telerankiem”? Coś mi się znowu kojarzy...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski