Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Emilia Komarnicka-Klynstra: Każdy z nas ma klucz do miłości

Michał Dybaczewski
Michał Dybaczewski
Od lewej: red. Michał Dybaczewski, Stefano Terrazzino i Emilia Komarnicka-Klynstra
Od lewej: red. Michał Dybaczewski, Stefano Terrazzino i Emilia Komarnicka-Klynstra Monika Gliwa
Kto ma klucz do miłości? To właśnie pytanie stawiają Emila Komarnicka-Klynsta i Stefano Terrazzino w spektaklu, który 29 września będzie miał swoją prapremierę polską na scenie Chatki Żaka. Z tej okazji spotkaliśmy się z nimi i zadaliśmy kluczowe pytanie o to, kto ów klucz ma. Choć pytań było oczywiście więcej.

O miłości pisało wielu wielkich. Między innymi Homer, Owidiusz, Platon, Fromm, Schopenhauer. W słowniku Witolda Doroszewskiego czytamy, że miłość to „głębokie przywiązanie do kogoś lub czegoś; gorące, namiętne uczucie do osoby płci odmiennej”. Czym jest miłość? Jaka jest wasza definicja?

Stefano Terrazzino: No to grubo zaczynamy (śmiech). Niewątpliwie miłość jest największą siłą napędową do szukania i rozpoznania naszej największej potrzeby, jaką jest bycie z kimś w relacji. Miłość wyzwala emocje, które są „motorem” do działania nie tylko w obszarze relacji, ale również w obszarach, które na pozór z miłością nie mają nic wspólnego. Wszystko zaczyna się bowiem z potrzeby miłości…

Emilia Komarnicka-Klynstra: Miłość jest największą siłą twórczą. Mówiąc „twórcza” mam na myśli to, że miłość bezwarunkowa ostatecznie jest największym atawistycznym pragnieniem każdego człowieka, naszą siłą napędową do zmiany, gdyż do tej miłości całe życie dążymy. Doświadczamy jej będąc jednością z naszą rodzicielką tuż po urodzeniu, pytanie, czy potem w miłości partnerskiej jesteśmy w stanie ją przeżyć.

„Kto ma klucz” to tytuł spektaklu z wami w rolach głównych. Premiera już 29 września w Chatce Żaka. No właśnie, kto ma klucz?

E. K.-K.: Nasze pytanie opowiada o momencie odwrócenia perspektywy. Niejednokrotnie winę za niespełnienie, brak poczucia bezpieczeństwa, niewystarczający poziom ukochania przerzucamy na drugiego człowieka - partnera/męża/ żonę/ przyjaciółkę/ rodziców/ pracodawców/ rodzeństwo/ etc. Tracimy w ten sposób cenną energie, którą moglibyśmy przeznaczyć na zmianę - zmianę naszych nawyków, naszego myślenia, sposobu w jaki działamy. Nie da się bowiem oczekiwać , że nasze życie będzie inne - takie jakie sobie wymarzyliśmy, jeśli wciąż będziemy działać w ten sam sposób. Wzięcie „Klucza w swoje ręce” to moment wzięcia odpowiedzialności za swoje życie. Dopiero od tego momentu mamy szanse na prawdziwą zmianę. W tym sensie nasze pytanie to pytanie retoryczne.

S.T.: Pytanie tytułowe nie ma dawać odpowiedzi, ale być impulsem do refleksji nad tym, jak to wszystko działa, jakim kluczem ja żyję, co jest dla mnie ważne, jakie mam wartości i skąd się one biorą. Spektakl ma wywołać w odbiorców takie właśnie pytania, nad którymi będą zastanawiali się już później.

Zapowiedzią spektaklu jest nakręcony na Sycylii trailer. Widać na nim złożoność miłości: od rozpoznania i intymności przez buchającą zmysłowość i erotyzm po miłość dojrzałą i racjonalną…

E. K-K.: Cały ten wachlarz miłości będzie tematem naszych badań na scenie, ale głównie skupimy się na wyzwaniach relacji dojrzałej. Scena i film rzadziej opowiadają o takiej miłości, gdyż jest mniej spektakularna, niż romantyczna. Naszych Bohaterów zastajemy w momencie, kiedy wszystko co działało do tej pory przestaje mieć sens. Psychologowie nazwaliby ten moment kryzysem. Mają dwa wyjścia: albo się rozstać, albo podjąć próbę zrozumienia, co doprowadziło ich do tego stanu. Jaka niezaspokojona potrzeba, nieukochana rana ich połączyła? Kim są dla siebie? Co im ten związek pokazuje. Nasi bohaterowie na oczach widzów przechodzą drogę od obwiniania się nawzajem do zrozumienia, że są dla siebie zwierciadłem, dzięki któremu mogą zobaczyć to, co woła o uleczenie w nich samych.

A jak w ogóle doszło do waszej współpracy i jak zrodził się pomysł, że tematem będzie właśnie miłość?

S.T.: Miałem taki błysk, że chciałbym „zrobić” coś o miłości, choć początkowo myślałem bardziej o zmysłach. Wynika to wprost z tego, że dużo pracuję z ludźmi, a ucząc ich tańca chcę tchnąć w nich nieco pasji, żeby obudzili coś w sobie, coś przez ten taniec poczuli. To był więc impuls, miałem piosenki włoskie i zacząłem myśleć o partnerce, która zagra, zatańczy i zaśpiewa. Na początku nie myślałem o pełnoprawnym spektaklu teatralnym, ale swego rodzaju koncercie z tańcem jako tematem głównym. No i zaczęły się rozmowy telefoniczne z Emilią. Na początku ogólne…

E.K.-K.: Kalendarz mówił „nie”, głowa mówiła „nie”, ale wewnętrznie czułam, że z jakichś względów bardzo chce ten projekt wraz ze Stefano zrobić. I od pierwszego naszego spotkania wszystko bardzo szybko zaczęło ewoluować, pęcznieć. Zrodził się potężny spektakl, który jest nowym gatunkiem, bo szczerze mówiąc nie widziałam na scenie gatunku, który aż tak łączy teatr dramatyczny, teatr tańca i śpiew. Te trzy formy przeplatają się sobą, po to by podkreślić determinację naszych bohaterów w próbie dotarcia do siebie, tym samym zrozumienia zarówno siebie jak i partnera.

Skoro o śpiewaniu mowa, to jakie utwory wyśpiewujecie na scenie?

S.T.: Piosenki same w sobie mają już nastrój i czegoś dotykają. To niezwykle mocne piosenki i podchodzimy do nich z szacunkiem, nie jest to jakaś muzyczka w tle, a kolejny bohater. Nie są to tylko polskie i włoskie piosenki, ale również arabskie, jest też klasyka w postaci Bacha.

E.K.-K.: Kiedy bohaterowie powracają do swoich korzeni to Stefano śpiewa utwór sycylijski, a ja ludowy z polskich gór, nawiązując tym samym do swoich korzeni.

Jesteście głównymi bohaterami spektaklu, ale jest też trzeci. Któż to taki?

E.K.-K.: Trzecia bohaterka, czyli Sara Janicka, jest personifikacją zmiany. Zmiany, która jest wszak jedyną stałą w naszym życiu.

Istotne znaczenie w kontekście tego spektaklu ma Sycylia. Tam został nagrany wspomniany już trailer. Dlaczego akurat tam?

S.T.: Nie mieszkałem nigdy na Sycylii, jestem całe życie emigrantem, ale Sycylia jest dla mnie wracaniem do siebie. Jak tam jesteś, to masz czas, bo czas płynie tam wolno. Na Sycylii powstał nie tylko trailer, ale również scenariusz. Mając muzykę i parę zasad zaczęliśmy tam improwizować i nagrywać to. Wokół tego właśnie zaczął tworzyć się scenariusz. Niewątpliwie jeśli chodzi o pracę twórczą, ten spektakl był najciekawszą jak dotąd rzeczą, jaką robiłem.

E.K.-K.: Na Sycylii byliśmy zaledwie kilka dni, ale był to bardzo intensywny czas. Ciągle kręciliśmy improwizując sceny i ostatniego dnia, kiedy ostatnia scena była nagrana zrozumieliśmy, że właśnie mamy na taśmie nagrany cały scenariusz.
Wasz wspólny wyjazd na Sycylię i praca nad spektaklem o miłości spowodowały, że w mediach plotkarskich zawrzało. Pojawiła się informacja, że małżeństwo Komarnickich przechodzi kryzys, bo pojawił się ktoś trzeci. Mowa o oczywiście o Stefano Terrazzino…

Będzie dementi? (śmiech)

E.K.-K.: (Śmiech). Co ciekawe Stefano znał się z Redbadem już wcześniej i w sprawie naszej ewentualnej współpracy zadzwonił najpierw właśnie do niego. Redbad, będący zresztą reżyserem końcowym spektaklu, jest zachwycony, bo ten spektakl angażuje wszystkie moje miłości sceniczne tj. śpiew, taniec i teatr dramatyczny. Rzadko kiedy mam szanse na takie spełnienie. Mój mąż bardzo nam kibicuje, widzi jak ważny jest dla mnie ten projekt i samo spotkanie ze Stefano.

Premiera 29 września w Chatce Żaka, A potem?

E.K.-K.: Potem również w Chatce Żaka: 30 września gramy dwa spektakle i 15 października jeden. Ale chcemy ruszyć również w Polskę, a może nawet za granicę. Zaczynamy jednak w Lublinie i dla Lublinian. Właśnie w Chatce Żaka, która w wielką miłością zaprosiła nas do swojej piękne przestrzeni i właśnie dzięki niej ten projekt mógł stanąć na nogi. Nas widać na scenie, ale na to przedstawienie pracuje naprawdę wiele osób, których aż tak nie widać, ale każdy z nich zostawił cząstkę w tym projekcie.
Naszym wyzwaniem jest, aby jak największa liczba osób mogła zobaczyć nasz spektakl, bo wielu nie kojarzy jeszcze Chatki Żaka z teatrem.

S.T.: Byłoby pięknie trafić do Włoch…

Tydzień do premiery. Wszystko już dopięte na ostatni guzik?

S.T.: Już nie zmieniamy ale doprecyzowujemy, uszczegóławiamy. Jako tancerz mogę powiedzieć, że nigdy nie czuję się gotowy, ale to co mam, jest tym najlepszym co mam w tym momencie.

E.K.-K.: Już dawno wyzbyłam się przekonania, że premiera to koniec czegoś. Otóż nie, premiera to dopiero początek.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski