Pieniądze z kredytu miasto dostanie w ciągu dwóch lat. W tym roku 140 mln, a w przyszłym resztę. Pożyczka ma zostać spłacona w ciągu 20 lat. Na razie będziemy oddawać odsetki, a sam kapitał po pięciu latach. - To jest kredyt udzielony na preferencyjnych warunkach, w bankach komercyjnych byłby dużo droższy - zapewniał na wczorajszej konferencji prasowej prezydent Lublina, Krzysztof Żuk.
Dziennikarze dociekali, ile - przynajmniej szacunkowo - będziemy musieli zwrócić. Taka kwota nie padła. - Nie możemy w tej chwili odpowiedzieć na to pytanie, bo stopa WIBOR stale się zmienia. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co będzie za pięć lat - podkreślał prezydent. Oprocentowanie kredytu na razie będzie wynosić 3,4 proc., ale potem jego wysokość może się zmienić.
Pieniądze pójdą na inwestycje warte blisko 1,4 mld złotych. - Przeznaczymy je m.in. na zakup nowych autobusów i trolejbusów, rozbudowę trakcji trolejbusowej, ale też budowę zajezdni przy ul. Grygowej - wyliczał prezydent Żuk. Miasto z kredytu sfinansuje też inwestycje drogowe, m.in. trasy dojazdowe do obwodnicy. Chodzi o przedłużenie al. Solidarności oraz budowę ul. Poligonowej wraz ze skrzyżowaniem ul. generała Ducha, al. Solidarności, al. Sikorskiego i ul. Północnej. Pieniądze ponadto trafią na budowę ul. Zelwerowicza.
Środki z tej puli mają pójść także na dokończenie trwającej właśnie przebudowy ul. Filaretów. Pieniądze z kredytu zasilą także takie inwestycje, jak przebudowa ul. Głuskiej, Al. Racławickich, ul. Sowińskiego czy budowę szkoły podstawowej na Sławinie i basenu przy ul. Łabędziej. - Bank wspiera projekty o charakterze społecznym, z edukacji, sportu czy ochrony środowiska - mówił Mikołaj Dowgielewicz, wicegubernator ds. państw docelowych Banku Rozwoju Rady Europy.
Bank Rozwoju Rady Europy to międzynarodowa instytucja finansowa z siedzibą w Paryżu, która działa pod auspicjami Rady Europy. - Lublin, tak jak inne miasta szuka środków finansowych w europejskich instytucjach finansowych - podkreślał prezydent Żuk.
Czy magistrat słusznie robi zadłużając się?
- Jeśli pieniądze idą na inwestycje, to nie ma problemu. Pożyczka nie jest straszna, dopóki miasto zachowuje płynność finansową. Te 280 mln będzie dźwignią do projektów europejskich realizowanych przez Lublin - przekonywał wczoraj przewodniczący Rady Miasta, Piotr Kowalczyk (Wspólny Lublin).
Innego zdania był radny Zdzisław Drozd (PiS): - W następnych latach nastąpi zastój, bo miasto będzie maksymalnie zadłużone w stosunku do ustawowego progu i nie będzie skąd brać pieniędzy na unijne inwestycje. Pamiętajmy też o ukrytym zadłużeniu, bo trzeba spłacać kredyt zaciągnięty na budowę lotniska.
Zadłużenie miasta na koniec 2013 r. ma sięgnąć 986 mln zł, co stanowi 50,43 procent dochodów. Nieprzekraczalny limit zadłużenia wynosi obecnie 60 proc. - Wierzę, że nigdy nie dojdzie do takiej sytuacji i nie zabraknie środków na spłatę rat zaciągniętego kredytu - stwierdził radny Wojciech Krakowski (PO).
Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?