Gezichaści mają się coraz lepiej. Felieton redaktora naczelnego

Od mniej więcej siedmiu lat słyszymy ze strony tzw. Starej Europy ostre wypowiedzi dotyczące upolitycznienia mediów w Polsce. Oto np. w 2018 roku w Parlamencie Europejskim odbyło się wysłuchanie publiczne, zorganizowane przez posłów trzech grup politycznych: socjalistów (S&D), liberałów (ALDE) i chadeków (EPL), na temat roli niezależnych mediów publicznych w demokracji. Zebrani wskazywali na problemy m.in. w Polsce. Były członek KRRiT Krzysztof Luft opowiadał zgromadzonym, że Telewizja Polska fałszuje rzeczywistość i to co się w niej dzieje przypomina czasy komunistyczne. Jednym z głównych zarzutów wobec ówczesnej TVP było to, że na jej czele stoi polityk partii rządzącej. Austriacki europoseł S&D Eugen Freund mówił natomiast, że dyskredytowanie mediów odbywa się przede wszystkim za sprawą partii prawicowych, na co przykładem są Węgry i Polska.

Dziś czytam, że Manuela Schwesig, niemiecka polityk (m.in. minister do spraw rodziny, osób starszych, kobiet i młodzieży w trzecim rządzie Angeli Merkel) została członkiem Rady dyrektorów ZDF. Pani Schwesig nazywana jest „Schroederem w spódnicy” z racji tego, że do samego końca pomagała budować Nord Stream II, a przez polityków CDU w ubiegłym roku nazwana została lobbystką Władimira Putina. To ona, w chwili gdy Stany Zjednoczone nałożyły sankcje na NS2, powołała do życia „fundację klimatyczną”, która miała za zadanie „chronienie lokalnych firm przed amerykańskimi sankcjami”. By skutecznie chronić te firmy, fundacja potrzebowała środków. Z pomocą pospieszył Gazprom, a raczej zależna od niego spółka Nord Stream AG, która zasiliła konto fundacji kwotą 20 mln euro. Dziś pani lobbystka Putina zasiada w Radzie drugiego programu niemieckiej telewizji publicznej i założę się, że nie będzie wysłuchania w Parlamencie Europejskim na temat upolitycznienia mediów w Niemczech.

Przy okazji warto przypomnieć, że założycielem i dyrektorem ZDF był Karl Holzamer, który, jak poinformowała stacja w komunikacie wydanym w lutym br., zataił swoją przeszłość. Okazało się bowiem, że sfałszował on informacje dotyczące przynależności do NSDAP, której członkiem był od 1937 do 1945 roku. Może to nie ma znaczenia, ale pamiętajmy, że do telewizja ZDF wyemitowała fałszujący historię serial „Nasze matki, nasi ojcowie”.

Kilkanaście dni temu natomiast rosyjska agencja informacyjna Ria Novosti podała sensacyjną wiadomość. Otóż Rosjanie odnaleźli w archiwach rzekome zeznania niemieckich jeńców, które dowodzić mają, że za zbrodnię w Katyniu odpowiada III Rzesza. Tu podobnie, jak w przypadku ZDF trzeba przypomnieć, że korzenie tej agencji tkwią w totalitaryzmie, bowiem Sowinformbiuro, jak nazywały się Ria Novosti, powstało w czerwcu 1941 roku na podstawie uchwały Rady Komisarzy Ludowych ZSRR. Od 1944 roku w ramach agencji działało specjalne biuro propagandy dla krajów zagranicznych. Można zatem wnioskować, że fałszywe informacje to naturalne środowisko tego tworu.

Kłamstwo na temat Katynia nie poruszyło środowisk, które mianują się w Polsce obrońcami pamięci o ofiarach na wschodzie. Zajrzałem na profile tzw. Ruchu Antywojennego i jego liderów, i nie znalazłem zainteresowania tematem. Podobnie jak nie interesował ich temat niszczonych cmentarzy i polskich miejsc pamięci na Białorusi. Oni niczym mnisi na Świętej Górze Atos wpatrują się w swój pępek, z

którego wypływają nadprzyrodzone promienie świetlne o aksamitnym głosie Siergieja Andriejewa, a ich myśli i działania zmierzają ewidentnie w kierunkach, które wskazuje rosyjski ambasador.