Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gra o Rosję. Felieton Jacka Borkowicza

Jacek Borkowicz, historyk, pisarz i publicysta
archiwum
Stało się: front ukraińskiej wojny po raz pierwszy wdarł się, wyraźnie i zdecydowanie, w głąb terytorium Rosji. Kraj którego uzbrojone, jawne lub półjawne formacje od pokoleń nękają kraje całego świata, od Kurylów po Kubę i Mali, teraz sam stał się miejscem zbrojnej interwencji. Czegoś podobnego nie widzieliśmy tu od osiemdziesięciu lat. Siły walczące z najezdniczą armią Putina na kilka dni zajęły szereg miejscowości położonych na zachód od Biełgorodu, stolicy obwodu. A w samym Biełgorodzie ostrzelano z dronów siedziby miejscowych sił bezpieczeństwa.

Nieważne że był to w sumie lokalny wypad, po którym atakujący wycofali się na ukraińskie pozycje. Istotny jest precedens. Proszę zauważyć że akcja pod Biełgorodem nastąpiła dokładnie w momencie, gdy w niedalekim Bachmucie – a raczej na ruinach tego, co jeszcze niedawno Bachmutem było – zawisła flaga okupantów. Miejsce to było kluczowym dla putinowskiej propagandy, to dla jego zdobycia dyktator poświęcił życie 70 tysięcy swoich żołnierzy. Uderzenie na Biełgorod odbiera temu „sukcesowi” tak pożądany na Kremlu nimb zwycięstwa, pokazuje bowiem że wielką Rosję stać dzisiaj jedynie na koncentrację resztek sił na jednym, jedynym bachmuckim odcinku. Wszędzie indziej można bezkarnie przekraczać jej granice.

Ale jest jeszcze coś nadto. Pod Biełgorodem nie walczyły żadne „ukry” ani „faszysty”, tylko Rosjanie z krwi i kości, członkowie Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego i Legionu „Wolna Rosja”. Teraz każdy Rosjanin, który chociażby ma dostęp do komunikatora „Telegram” (a takich są miliony), może sobie tych chłopaków obejrzeć i posłuchać co mają do powiedzenia. A mają to, że oni, Rosjanie, idą Rosję wyzwalać od reżimu Putina. Przekaz silny swoją prostotą, ale też budzący w obozie władzy upiora, który drzemał tam chyba jeszcze od czasów Armii Własowa.

Kijów oficjalnie zakomunikował że Ukraina walczy tylko na swoim terytorium i z tą akcją nie ma nic wspólnego. Czyżby? Nie bądźmy naiwni. Ukraina ma wiele wspólnego z akcją biełgorodzką, a nawet „coś wspólnego” ma z nią Polska. Bo to także, choć na szczęście nieformalnie, nasza wojna – dlatego że w istocie Kreml wymierzył ją także przeciw nam. Przeciw całemu wolnemu światu.

Powtórzę za profesorem Danielem Rotfeldem, który lansuje tę tezę od roku z okładem: w tej wojnie nie chodzi o Ukrainę. Chodzi w niej o Rosję. Chodzi o samą rację istnienia kraju, który miernikiem swojej egzystencji uczynił pasmo nieustannych podbojów. I będzie podbijał nadal, jak skorpion, którego naturą jest gryzienie.

Ale przecież jednocześnie wiadomo że ten kraj jest podróbą. Ordynarną, kagiebowską podróbą rosyjskiej historii i kultury, rosyjskiego prawosławia i wszystkiego innego co rosyjskie… no może za wyjątkiem kawioru i baletu. Wszystko, prawie wszystko co rosyjskie, zostało w tym kraju, przed laty, zamordowane przez kolegów po fachu i poprzedników Władimira P.

Prawie wszystko. Bo są jeszcze chłopaki z Korpusu Ochotniczego i z Legionu. To oni dają – choć na razie nikłą – szansę na to, że wojenna gra o Rosję, o której uparcie mówi profesor Rotfeld, może zakończyć się wygraną. Po obu stronach.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski