Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak Józef Czechowicz wskrzeszał Kurier Lubelski. Felieton redaktora naczelnego

Wojciech Pokora
Wojciech Pokora
Ze zbiorów WBP M. H. Łopacińskiego w Lublinie
Z prawdziwym zapałem powitałem dawny tytuł pisma, które od czasu rewolucji 1905 roku aż do wojny światowej było ośrodkiem życia umysłowego Lublina - pisał 90 lat temu dr Mieczysław Biernacki w artykule wstępnym „Kuriera Lubelskiego”.

1 stycznia 1932 roku w przestrzeni medialnej Lublina znowu pojawił się „Kurier Lubelski”. Nie był to nowy tytuł na lubelskim rynku wydawniczym, dlatego - nawiązując do wcześniejszej tradycji - pierwszy numer gazety zachował dawną numerację podając, że jest to X rocznik. Ciągłość wydawniczą sugerował także artykuł wstępny dr. Mieczysława Biernackiego, który był poprzednim redaktorem naczelnym „Kuriera”. W tekście zatytułowanym „Zmartwychwstanie Kuriera” dr Biernacki przypomina, że pismo to było „ośrodkiem życia umysłowego Lublina” i to na łamach „Kuriera Lubelskiego” „powoli rosło i wypracowywało się hasło niepodległości narodu”. Biernacki wspomina, jakim uznaniem cieszyło się nie tylko w Lublinie, ale nawet w Warszawie. Dowodem na to był fakt współpracy z gazetą samego Stefana Żeromskiego. Autor artykułu wstępnego podkreślał, że w „Kurierze” „obowiązywała wszystkich absolutna szczerość myśli bez żadnych ubocznych celów - i wielka tolerancja myśli cudzych”. Jednak ta tolerancja nie była bezwarunkowa, podporządkowana była idei nadrzędnej - „wymagała kroczenia po jednej linii wytycznej - hasła niepodległości Polski i jej dobra”. Dr Biernacki sugerował, by ta linia się nie zmieniała, mimo że czasy przez ćwierć wieku się zmieniły:

„Zachodzi obecnie pytanie, czy w obecnych czasach da się zrekonstruować Kurjera z jego dawnym programem jak rekonstruuje się jego tytuł? Oczywiście, że w obecnym czasie nie może być mowy o programie tak żywotnym w dobie niewoli - obecnie w czasach Polski niepodległej. Ośrodkiem musi być oczywiście tak samo jak dawniej dobro Polski, lecz nie jako ideał naszych marzeń, ale jako troska o dobro konkretnego tworu państwowego stworzonego dla dobra pojedynczych jednostek jej obywateli”.

Zatem dobro obywatela to cel nadrzędny funkcjonowania państwa. W podobny sposób Polskę rozumieli nowi redaktorzy „Kuriera Lubelskiego”, którzy prace nad przywróceniem tytułu na rynek rozpoczęli jeszcze jesienią 1931 roku. Wiemy o tym ze wspomnień Józefa Łobodowskiego, który w tym samym czasie, gdy rozpoczął współpracę z Józefem Czechowiczem przy tworzeniu nowego „Kuriera”, przygotowywał do druku dwa tomiki poezji: „Gwiezdny psałterz”, zamykający pierwszy i najwcześniejszy okres twórczości Łobodowskiego, i „O czerwonej krwi” otwierający okres rewolucyjny. I to właśnie na ten czas przypada obecność Łobodowskiego na łamach „Kuriera Lubelskiego” (w przyszłości Łobodowski jeszcze raz zagości na tych łamach, obejmując redakcję gazety, jednak to już będą inne czasy a jego poglądy zmienią się diametralnie).

Wracając do wyznaczanej przez Biernackiego linii „Kuriera Lubelskiego” warto podkreślić, że to on wprowadził naczelną zasadę funkcjonowania tej gazety - dobro Polski jest nadrzędnym celem, a da się go osiągnąć tylko przez przyjęcie hasła swobody myśli jako podstawy naczelnej: „Tylko bowiem myśl swobodna może zapewnić pismu powodzenie; ale, co jest jeszcze ważniejszem, tylko ona może być współpracą aktywną społeczeństwa, o którą chodziło twórcom programu współpracy”. W tym miejscu Biernacki przestrzega, by wychodzić w myśleniu i działaniu poza prowincjonalny regionalizm, dokładając cegiełki pod budowę Polski nowoczesnej. Prasa ma w tym bardzo ważną rolę do odegrania, organizując wokół siebie życie społeczne. „W ten sposób Kurier Lubelski może spełnić realną i pożyteczną pracę dla całej naszej ziemi lubelskiej, a nie rozpraszać się na jałowe swarliwości i kłótnie lub stawać się martwem echem i przedrukiem pism stołecznych”.

I na koniec Biernacki podpowiada redaktorom kierunek, jaki jego zdaniem powinno obrać pismo: „Kurier Lubelski powinien się wyróżniać dużą życzliwością, a przede wszystkim lojalnością wobec rządu - nie być jednak organem administracji lub nawet partii rządowej, ale być naprawdę bezpartyjnym organem wszystkich obywateli polskich na terenie naszego województwa, którzyby w nim chcieli zabierać głos z rzeczową i poważną krytyką posunięć tak samo pojedynczych obywateli, jak i rządu. Zamiast wyczytywać nieskończenie długie deklamacje o historycznych procesach i sprawozdania z niemych sejmów, chcielibyśmy usłyszeć głosy śmiałe i szczere, któreby w tych okropnych czasach kryzysu przychodziły z treściwą oceną sytuacji; słowem otuchy i dobrej niekłótliwej rady”.

Ta myśl owocuje otwarciem „Kuriera Lubelskiego” na inteligencję, do której już od drugiego numeru Czechowicz kieruje apele o współpracę. I ona się nawiązała. Na łamach „Kuriera” pisano o reformie szkolnictwa, występowano w obronie bezrobotnych, poruszano sprawy społeczne i polityczne. Józef Łobodowski prowadził rubrykę „Zgrzyty lubelskie”, w której w krótkiej formie, często zgryźliwie i prześmiewczo, opisywał lubelską rzeczywistość. W rubryce „Kino” recenzowano każdą premierę filmową, w „Kąciku bibliofilskim” było miejsce na felietony Wiktora Ziółkowskiego o pięknych książkach i ekslibrisie. Józef Czechowicz w „Kurierze” zajmował się głównie zagadnieniami z dziedziny kultury i literatury, ale pasjonował się także turystyką i jej poświęcał dużą część swojej publicystyki. Zasłynął jeszcze z jednego. Świetnie rymował reklamy, tworząc z nich oddzielną formę sztuki.

Józef Czechowicz prowadził „Kurier Lubelski” do 11 maja 1932 roku. Od 14 października do 20 listopada 1932 roku gazetą rządził Józef Łobodowski. Pismo natychmiast uległo radykalizacji, pojawiły się w nim skrajnie lewicowe poglądy Łobodowskiego, który w tamtym okresie szczycił się mianem „poety konfiskowanego” po tym, gdy cenzura skonfiskowała mu tom poezji „O czerwonej krwi”. Wydawca „Kuriera” Władysław Wójcik nie był zadowolony z linii, którą przyjął Łobodowski z powodu strat finansowych. Radykalne i skrajne poglądy nowego naczelnego spowodowały, że gazeta została pozbawiona ogłoszeń rządowych. 22 października 1932 roku radca wojewódzki wysłał pismo do starostów w którym czytamy:

„Wychodzący od stycznia br. w Lublinie „Kurier Lubelski” o kierunku politycznym prorządowym, wskutek zmian na stanowisku redaktora naczelnego i pracowników redakcji, które miały miejsce w ostatnich dniach, stał się pismem szerzącym ideologię komunistyczną (…). Wobec tego, że od czasu do czasu wydziały powiatowe i podległe instytucje samorządowe umieszczają dotychczas swoje ogłoszenia w „Kurierze Lubelskim”, proszę Pana Starostę o spowodowanie, aby na przyszłość takie ogłoszenia w wymienionym czasopiśmie nie ukazywały się”.

Takie pisma jak powyższe trafiły także do Sądu Okręgowego, skąd pochodziły ogłoszenia sądowe i komornicze. Odcięte od zewnętrznego finansowania pismo padło, mimo że Łobodowski od miesiąca już nim nie kierował. Jednak to nie koniec „Kuriera Lubelskiego”. Jeszcze raz tytuł przed wojną reaktywował w 1937 roku Łobodowski, nadając mu już całkowicie inną linię redakcyjną niż pięć lat wcześniej, jednak po kilku numerach gazeta zbankrutowała. Kolejny raz tytuł pojawił się na lubelskim rynku w 1957 roku i nieprzerwanie ukazuje się do dziś.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski