Sobotnia potyczka z Piotrkowianinem była pierwszą w nowej hali, ale gospodarze od pierwszej minuty bardzo dobrze czuli się w nowym otoczeniu. – Trenowaliśmy niecały tydzień, mieliśmy tutaj cztery treningi. Ale każdy z nas grał już w tylu arenach w całej Europie, że to wystarczyło, żeby poznać każdą klepkę. Mam nadzieję, że ta hala będzie już taka naprawdę nasza – dodaje Rogulski.
Przed meczem Azotów z Piotrkowianinem odbyła się uroczystość otwarcia hali. Trener Robert Lis zadbał, żeby to wydarzenie nie zdekoncentrowało jego zawodników. – Uczulałem drużynę, żeby nie reagowali na te wszystkie przedmeczowe imprezy. Zawodnicy przez cały ten czas siedzieli w szatni, a na boisko wyszliśmy dopiero, jak było już po wszystkim. Wiedzieliśmy, że nie możemy się rozkojarzyć i dzięki temu rozpoczęliśmy mecz bardzo mocno i taką grę utrzymaliśmy do końca spotkania – twierdzi szkoleniowiec Azotów.
Puławianie bardzo dobrze rozpoczęli mecz i po sześciu minutach prowadzili już 7:1. – Rozmawiałem z zawodnikami przed meczem, że nie możemy się dać stłamsić, a było widać, że jesteśmy przytłoczeni nową halą i tak liczną publicznością – mówi Bartosz Jurecki, trener Piotrkowianina. – Dla wielu chłopaków był to chyba pierwszy mecze przed taką publicznością i nie robiliśmy tego, co mieliśmy. Graliśmy bojaźliwie, a z takim rywalem, jak Azoty nie można sobie na to pozwolić. Byliśmy chyba trochę przestraszeni, nie do końca wierzyliśmy, że możemy stąd coś wywieźć. Graliśmy za wolno i przewidywalnie. Spodziewałem się, że będzie to bardzo ciężki mecz, ale liczyłem na bardziej wyrównaną walkę – dodaje szkoleniowiec drużyny z Piotrkowa.
Po pierwszej połowie puławianie prowadzili różnicą 10 bramek. Drugie 30 minut było bardziej wyrównane, ale gospodarze nawet na moment nie pozwolili rywalom uwierzyć w uzyskanie korzystanego rezultatu. - W szatni powiedzieliśmy sobie, że wynik jest dobry, ale nie możemy być zdekoncentrowani, bo graliśmy nie tylko dla wyniku, ale dla kibiców w hali. Przez 60 minut chcieliśmy zostawiać serce na boisku – podkreśla Łukasz Rogulski.
- We wcześniejszych spotkaniach zdarzały nam się często przestoje w drugiej połowie. Tym razem, nawet jeśli była taka chwilka, to zachowaliśmy chłodne głowy i „pociągnęliśmy” do końca – uważa Mateusz Zembrzycki.
Bramkarz Azotów był jednym z bohaterów zwycięskiej potyczki. Zembrzycki bronił ze skutecznością 50-procent. - Dołożyłem od siebie cegiełkę do wygranej, ale zawsze powtarzam, że chłopaki w obronie dużo mi pomagają. Przed meczem najważniejsza była koncentracja. Nie mogliśmy pozwolić sobie na moment zawahania i rozluźnienia. Musieliśmy cały czas grać na 100-procent – twierdzi golkiper.
W najbliższą sobotę do Puław przyjedzie mistrz Polski, jedna z najlepszym drużyn w Europie, Łomża Vive Kielce.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?