Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kandydatka na Lubliniankę Roku 2012: Katarzyna Kursa

sdg
Kandydatka do tytułu Lublinianka Roku 2012: Katarzyna Kursa
Kandydatka do tytułu Lublinianka Roku 2012: Katarzyna Kursa Małgorzata Genca/Archiwum
Katarzyna Kursa ma w domu dwa zwierzęta: suczkę i kotkę. Obie to nierasowe znajdy. Gdyby jednak uznać, że każdy zwierzak, któremu Katarzyna pomogła w życiu jest w pewien sposób "jej", byłaby posiadaczką ogromnego stada, złożonego z psów, koni, kotów, a nawet karpi.

Cierpliwość. Tak brzmi odpowiedź Katarzyny na pytanie: Co najbardziej przydaje się w pracy w Fundacji Viva!, zajmującej się ochroną praw zwierząt? Cierpliwość jest potrzebna, by tłumaczyć właścicielom czworonogów, że zwierzę to nie przedmiot, który można kopnąć, że ono czuje. A takich rozmów 24-letnia kandydatka na "Lubliniankę Roku 2012" przeprowadza sporo, od trzech lat jeżdżąc z lubelską Vivą! na interwencje, czy organizując akcje edukacyjne.

Cierpliwość przydaje się, by wysłuchiwać ze spokojem po raz setny, że lepiej pomagać ludziom! Tu akurat ma gotową odpowiedź, bo jako wolontariuszka pomagała wcześniej dzieciom i osobom starszym. - Z czasem po prostu doszłam do wniosku, że bardziej skuteczne jest skoncentrowanie się na jednej dziedzinie - tłumaczy.
Psy, czy konie nie potrafią powiedzieć: dziękuję za pomoc, ale ona mówi, że wdzięczność nie jest jej potrzebna. Cieszy się raczej, że na Lubelszczyźnie powoli zmienia się podejście do zwierząt, że sprzedawcy zaczynają przestrzegać prawa.

Cierpliwość jest niezbędna, by nie zrażać się, gdy ktoś znów zarzuca, że na tym pomaganiu zwierzętom to pewnie się nieźle dorobiła… - Jakby na wolontariacie dało się zarabiać - kręci głową Katarzyna, która oprócz wolontariatu pracuje i studiuje administrację. - Często jest tak, że wolontariusze wykładają dla sprawy własne pieniądze.

No i w końcu, cierpliwość jest konieczna, by po kolejnej porażce nie rzucić tego wszystkiego w diabły. Jak wtedy, gdy prokuratura (mimo materiału dowodowego w postaci nagrań) umarza postępowanie w sprawie sprzedawcy, u którego żywe karpie pływały we własnej krwi. Albo gdy widzi się bezduszność i okrucieństwo sprzedawców koni na niesławnym targu w Skaryszewie, gdzie pojechała na interwencję. - Do tej pory pamiętam konia, który wypadł z przyczepy i połamał nogi na oczach właściciela. I brak jakiejkolwiek reakcji tego człowieka - opowiada.

To właśnie takie zdarzenia sprawiły, że przed kilkoma laty zajęła się pomocą czworo- i dwunogom. Mówi, że zbyt wiele razy widziała, jak bezlitośnie ludzie traktują "braci mniejszych", by siedzieć bezczynnie. Robi więc swoje: pomaga w znalezieniu domów adopcyjnych dla szczeniąt, organizuje wyjazdy do przytuliska w Rachowie Starym, karmi, myje miski tamtejszych psów, zbiera dla nich dary, w przedszkolach prowadzi zajęcia dla dzieci, mówiąc im o właściwym postępowaniu wobec zwierząt.

Gdzie w tym wszystkim miejsce na satysfakcję? Jest oczywiście. Psy, czy konie nie potrafią powiedzieć: dziękuję za pomoc, ale ona mówi, że wdzięczność nie jest jej potrzebna. Cieszy się raczej, że na Lubelszczyźnie powoli zmienia się podejście do zwierząt, że sprzedawcy zaczynają przestrzegać prawa. Pełnię szczęścia miałaby jednak dopiero wtedy, gdyby udało się wymazać z pamięci wszystkie obrazy zwierzęcego cierpienia. Może w końcu przestałaby mieć koszmary.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.kurierlubelski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski