Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katarzyna Mieczkowska: Musimy być czuli na to, co się dzieje dzisiaj w sztuce

Sylwia Hejno
Wizyta w muzeum nie jest jak matura - jednorazowa i obowiązkowa. Może być fascynująca - mówi Katarzyna Mieczkowska, dyrektor Muzeum Lubelskiego.

Czy wielka polityka Pani nie kusiła? Gdy rozstawała się Pani z ratuszem, pracę proponował m.in. Włodzimierz Karpiński, ówczesny minister skarbu.
Nigdy nie pociągała mnie polityka jako taka. Wyrosłam z uczelni, jestem nauczycielem akademickim, zrobiłam doktorat w Zakładzie Polityki i Samorządów Lokalnych na Wydziale Politologii UMCS i naukowo zajmowałam się samorządem oraz mediami. Równolegle, od zawsze, interesowała mnie kultura, od 1999 roku pracowałam w Chatce Żaka. Te dwa obszary pochłaniają mnie stuprocentowo, tak, że na politykę nie ma już miejsca.

Ale taka propozycja była.
Bardzo szanuję pana ministra Włodzimierza Karpińskiego, praca z nim byłaby dla mnie wielkim wyróżnieniem, ale obszar polityki jest nie dla mnie.

Weszła Pani do muzeum jako menedżerka. Gdzie najpilniej potrzeba było zmian?
Muzea w Polsce, ale nie tylko w Polsce, dzielą się na muzea-świątynie i muzea-nowoczesne instytucje kultury. My przestaliśmy być świątynią, a staliśmy się aktywną instytucją kultury, sądzę, że to najlepsza droga, jaką muzea mogą podążać. Oczywiście to nie oznacza, że nie dbamy o zbiory, czy nie kupujemy zabytków i nie robimy tego wszystkiego, co jest ustawowym i statutowym zadaniem muzeum. Przyciąganie zwiedzających to wyzwanie. Ja postawiłam z jednej strony na duże i ważne wydarzenia, a z drugiej na bieżącą ofertę. Chciałabym, żeby ludzie do nas powracali i nie traktowali wizyty w muzeum jak matury - jednorazowej i obowiązkowej. Muzeum nie jest ani nudne, ani obowiązkowe, za to potrafi być fascynujące. Mam wrażenie, że kiedy zwiedzający przychodzą z dzieckiem, to chętnie by mu poopowiadali o tym, co widać na ścianach czy w gablotach, ale często nie mają odpowiedniej wiedzy. I nie szkodzi, bo to jest nasza rola. Przygotowanie zajęć, zaciekawienie sztuką czy historią jest naszą misją, tak samo ważną, jak gromadzenie i przechowywanie zbiorów dla przyszłych pokoleń.

Czytaj dalej ->>

„Asymetrie” to pierwsza wystawa, na której współcześni artyści tak wyraźnie zaingerowali w tkankę miejsca, ich prace gościły wszędzie - na korytarzach, między innymi obrazami, w donżonie, wplatały się w stałe, tematyczne ekspozycje. W Lublinie taka wystawa w muzeum to nowość.
Pierwszą wystawę tego typu zorganizowaliśmy w już w lipcu minionego roku, a zatytułowana była „Interwencje”. Kuratorem tego przedsięwzięcia był dr hab. Marcin Lachowski oraz dr Jacek Jaźwierski. Wówczas zestawiliśmy sztukę dawną ze sztuką współczesną w sali wystaw czasowych, w konkretnych wątkach tematycznych np. pejzaż dawniej a dziś, kobieta w malarstwie tradycyjnym i obecnym. Ten eksperyment powtórzyliśmy kilka miesięcy później we współpracy z Zachętą na zdecydowanie większą skalę w projekcie „Asymetrie“. Można powiedzieć, że wystawa „Pankiewicz i po...“, która odbyła się w lecie była także pewnego rodzaju interwencją. Pokazaliśmy prace nieżyjącego artysty w zestawieniu ze współczesnymi twórcami - Leonem Tarasewiczem czy Jarosławem Flicińskim. Takich ekspozycji, które pokazują sztukę w postaci dialogu przeszłości i przyszłości zapewne będzie w muzeum więcej. Takie wydarzenia przyciągają do muzeum różne pokolenia odbiorców. Zwiedzający po prostu na nie przychodzą.

Warto wpuszczać artystów współczesnych do muzeów?
Uważam, że jest to nasz obowiązek. Słyszałam takie głosy, że muzeum to nie galeria sztuki współczesnej. Uspokajam zatem wszystkich: jesteśmy i pozostaniemy muzeum. Jednak naszym zadaniem jest także poszukiwanie tego, co może być istotne dla muzealnictwa w przyszłości. Dlatego musimy być czuli na to, co się teraz dzieje w sztuce, a dzisiaj jest ona czymś bardzo złożonym, składa się na nią szereg różnych okoliczności czy wręcz procesów społecznych.

Aktualnie na Zamku mamy wystawę impresjonistów, którą odwiedziło blisko osiem tysięcy osób. Jednak, kiedy impresjoniści zaczynali malować, nikomu nie przychodziło do głowy, że ich wystawy będą przyciągały tłumy zwiedzających do muzeów na całym świecie. Krytykanci sztuki współczesnej najczęściej jej po prostu nie rozumieją, dlatego właśnie wpuszczanie artystów do muzeów to dla nich rodzaj zapoznania się.

Grupa Zamek to lubelska awangarda. Czy i jej twórczość znów odżyje?
Cały czas pracujemy nad uzupełnianiem kolekcji, którą roboczo można nazwać spuścizną Grupy Zamek. Gdy zgłaszałam swoją kandydaturę na dyrektora muzeum, zaprezentowałam koncepcję stworzenia wystawy stałej związanej właśnie z tym gronem artystów. Mam nadzieję, że nam się to uda. Nasz zespół kuratorski z Anną Hałatą na czele przygotował wniosek do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, dzięki czemu mogliśmy się wzbogacić o 110 nabytków przede wszystkim związanych Grupą Zamek.

Czy te wszystkie zmiany przekładają się na frekwencję, muzeum odwiedzają nowe osoby?
Przeprowadziliśmy badania na temat tego kto i w jakich okolicznościach do nas przychodzi. Stałą grupę odwiedzających stanowią turyści, czy to z innych miast, czy z regionu. Największy ich ruch, podobnie jak inne muzea, odnotowujemy od czerwca do września, jest to trwała tendencja w całej Polsce. Widać jednak także nową publiczność, którą udało nam się przyciągnąć za pomocą takich wydarzeń, jak np. rodzinne soboty w muzeum, warsztaty, lato i ferie w muzeum, czy lekcje muzealne, w których uczestniczy coraz więcej dzieci. Są to projekty lokalne, dedykowane mieszkańcom. Jest to bezdyskusyjne nowa grupa, stanowią ją osoby, które regularnie wracają do muzeum, bo znalazła się dla nich stała oferta. Tego wcześniej nie było - ofertę miały teatry, domy kultury, my stworzyliśmy tę muzealną. Jest ciekawa, przystępna i różnorodna. Przykładowo swoją przystań na Zamku znalazła kapela Alta, zespół muzyki dawnej, doskonale odnajdujący się zwłaszcza we wnętrzach kaplicy. Regularnie gości u nas także Jan Kondrak jako gospodarz poezji śpiewanej czy Teresa Księska-Falger z programem muzyki klasycznej. To wszystko sprawia, że odwiedza nas coraz więcej osób.

A jak podejść do frekwencji w Noc Muzeów? Teoretycznie - jest duża, ale słychać coraz więcej głosów, że taka przypadkowa, jednorazowa publiczność niekoniecznie owocuje jakimś większym uczestnictwem w kulturze.
Troszkę podzielam ten sceptycyzm. Noc Muzeów budzi we mnie mieszane uczucia. Ale byłabym przeciwna likwidacji tej imprezy, bo ma ogromne walory promocyjne i choćby z tego powodu warto ją zachować. Poza tym, ludzie, którzy przychodzą do nas w Noc Muzeów bardzo często są zaskoczeni informacją, że jeden dzień w tygodniu jest u nas bezpłatny, że mamy mnóstwo zniżek. Po czym zaczynają z tych możliwości korzystać, już bez tłumu i żmudnego stania w kolejkach, bo nie jest to wcale komfortowe i tak się nie da kontemplować wystawy. Chociaż, z drugiej strony, każda taka „noc“, czy to Noc Muzeów, słynna w Lublinie „Noc Kultury” czy, przepraszam za porównanie, Noc Zakupów, ma jakąś niewytłumaczalną magię robienia czegoś wspólnie i chyba trzeba się z tym po prostu pogodzić.

Zamek szykuje się do rewolucyjnej inwestycji. Odkryjemy go na nowo?
Aplikujemy o środki europejskie, które są nam potrzebne na modernizację ośmiu wystaw stałych, bo niektóre z nich, jak np. militaria nie były zmieniane od lat siedemdziesiątych. Najpoważniejsze modernizacje będą miały miejsce w skrzydle północnym, czyli tam, gdzie możemy oglądać „Unię lubelską“ Matejki. Ta część została wybudowana po wojnie, w latach pięćdziesiątych i z tego, czego się dowiedziałam z różnych wycinków prasowych, miała być pierwotnie salą koncertową, stąd bardzo wysoki sufit. Mało osób o tym wie, ale nad galerią, znajduje się pomieszczenie o powierzchni kilkuset metrów kwadratowych. Można tam trafić idąc schodami ukrytymi za drzwiami w galerii malarstwa obcego. Gdy pierwszy raz tam weszłam, byłam ogromnie zaskoczona. To pomieszczenie jest całkowicie puste i nigdy nie było używane. Tymczasem Muzeum ma bardzo duży problem z porządną salą dla wystaw czasowych, po prostu nie ma takiej przestrzeni. Projektanci zaproponowali nam podział tego stropu i przeniesienie galerii malarstwa dawnego na wyższą kondygnację ze względu na obecność tam światła dziennego. Mam nadzieję, że uda nam się uzyskać potrzebne fundusze, bo byłaby to inwestycja na lata, która stwarzałaby ogromne możliwości. Jest nam niezbędna, bo wystawy Beksińskiego, Pankiewicza czy malarzy Normandii niezbicie pokazały, że ludzie są spragnieni dużych wydarzeń.

Jakie będzie kolejne?
Na razie nie mogę tego zdradzić, bo nad tym przedsięwzięciem wciąż pracujemy, ale niewykluczone, że będzie to jeszcze większa sprawa od impresjonistów czy Beksińskiego.

Rozmawiała Sylwia Hejno

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski