Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiełkujące ziarno niepokoju [RECENZJA]

Cyprian Lakomy
Cyprian Lakomy
Prokurator Szacki (Robert Więckiewicz): Trochę jak Rustin Cohle, trochę jak Mikael Blomkvist
Prokurator Szacki (Robert Więckiewicz): Trochę jak Rustin Cohle, trochę jak Mikael Blomkvist Tomasz Urbanek/Next Film
„Ziarno prawdy” Borysa Lankosza, wraz z filmami takimi jak „Pokłosie” Pasikowskiego czy „Obława” Krzyształowicza, świetnie uzupełnia jeden z największych niedoborów polskiego kina – niedobór autentycznego strachu.

Ostatnie lata to w naszej kinematografii czas przebudzenia. Sukcesywnie pozbywamy się odium narodu produkującego tylko komedie, które nikogo nie śmieszą, albo nadętą filmową martyrologię. Obrazy Smarzowskiego przepracowują polskie przywary, a ich popularność to dowód na to, że coraz chętniej przyglądamy się tym wadom i my, widzowie. Z kolei nominowana do Oscara „Ida” Pawła Pawlikowskiego to tylko pierwszy z brzegu przykład na to, że naszą historię przestajemy postrzegać wyłącznie w czerni albo bieli – nawet jeśli taką estetykę dla swojego dzieła wybrał reżyser. Coraz częściej też – choć wciąż mówimy o raczej pojedynczych tytułach – udaje się naszym twórcom widza skutecznie przestraszyć. Do tego nielicznego grona właśnie dołączyło „Ziarno prawdy” Borysa Lankosza.

Na korzyść nowego filmu twórcy „Rewersu” działa już na wejściu to, że jest on ekranizacją powieści Zygmunta Miłoszewskiego, laureata tegorocznego Paszportu Polityki. Fakt posiadania literackiego pierwowzoru uszlachetniałby jednak „Ziarno prawdy” tylko powierzchownie, gdyby thriller Lankosza okazał się adaptacją nieudaną. Tak na całe szczęście nie jest, i to z kilku względów.

Po pierwsze, „Ziarno prawdy” już od pierwszych minut absorbuje uwagę widza. W Sandomierzu znaleziono ciało miejscowej społeczniczki. Równie wymowne zdaje się być to, że makabrycznego znaleziska dokonano pod budynkiem dawnej synagogi, a gdy okazuje się, że kobietę pozbawiono życia w sposób rytualny, spirala podejrzeń kręci się już na dobre. Śledztwo w sprawie prowadzi sprowadzony z Warszawy Teodor Szacki (Robert Więckiewicz), czym początkowo budzi niechęć lokalnej prokurator (Magdalena Walach).

Thriller Lankosza byłby jednak tylko zwykłym dreszczowcem, gdyby nie realia, w jakich go osadzono. Leżący w południowo-wschodniej Polsce Sandomierz to miejsce zupełnie inne niż duże metropolie – po zmierzchu ulice pustoszeją, a każdy wie tu o każdym prawdopodobnie więcej niż powinien. Miejsce to ma także swoje mroczne legendy. Jedną z nich jest ta o sandomierskich Żydach, którzy z krwi noworodków wypiekali macę. Demon antysemityzmu obecny od wieków na obrazie w miejscowej katedrze, odżywa na dobre, kiedy w mieście giną kolejni ludzie. To odwołanie do prawdziwego lokalnego tabu jest dla wiarygodności tej historii kluczowe.

W końcu, ogromną siłą „Ziarna prawdy” jest główny bohater. Wraz z postacią Szackiego otrzymujemy naszego własnego Rustina Cohle'a i Mikaela Blomkvista w jednym. Podobnie jak znany z „Detektywa” śledczy, grany przez Więckiewicza Szacki raczej nie zabiega o sympatię współpracowników, a z bohaterem „Millennium” Larssona łączy go błyskotliwość i uwodzicielska natura. Nieco w cieniu prokuratora jest skrywający mroczną tajemnicę miejscowy glina Wilczur (Jerzy Trela), umacniający lokalizm historii i zarazem nadający fabule głębi. Jest też pyskata kochanka Szackiego (Aleksandra Hamkało) oraz morderca. I jeśli miałbym doszukiwać się w dziele Lankosza minusów, to jako taki wskazałbym nieco zbyt powierzchowne potraktowanie tego ostatniego.

Ten drobny mankament nie zmienia jednak faktu, że wspólny wysiłek Lankosza, Miłoszewskiego (pisarz jest współautorem scenariusza) oraz zaangażowanych aktorów zaowocował naprawdę niezłym kinem gatunkowym, w którym mielizn jest zaskakująco niewiele, a widz ma ochotę ponownie wybrać się na seans. Zupełnie przy okazji udało się twórcom „Ziarna prawdy” wydobyć z Sandomierza ogromny magnetyzm. Miejmy nadzieję, że odtąd kojarzyć się on będzie właśnie z thrillerem Lankosza, a nie tylko z pociesznym „Ojcem Mateuszem”.

Ziarno prawdy
Polska, 2014
reż. Borys Lankosz
wyst. Robert Więckiewicz, Jerzy Trela, Magdalena Walach, Aleksandra Hamkało

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Kiełkujące ziarno niepokoju [RECENZJA] - Głos Wielkopolski

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski