Przyznaję, że było to dla mnie pewnym zaskoczeniem. Osoba Żuchowskiego-Zarewicza bowiem jednoznacznie kojarzy się z operetką; wyreżyserował ich dziesiątki, a ról w nich zagrał jeszcze więcej. Można było się zatem spodziewać, że choćby mimowolnie będzie trochę faworyzował lekką muzę. I w pewnym sensie tak było. Do operetkowej części wieczoru wybrane zostały rzeczywiście największe przeboje, które wręcz można nazwać obowiązkowymi punktami każdego estradowego koncertu. Takich powszechnie znanych hitów nie zabrakło oczywiście również w "segmencie" operowym, ale tu znalazły się także arie wykonywane znacznie rzadziej, z pewnością nie osłuchane do przesytu. I oto okazało się, iż właśnie te mniej popularne utwory były najlepszymi w programie koncertu.
Mam wrażenie, że wpływ na taki rezultat owej konfrontacji miało to, iż dla większości wykonawców gatunkiem bliższym jest jednak opera. Nawet jeśli nie występują na co dzień w spektaklach operowych, to taki repertuar wykonują chyba częściej niż ten operetkowy, a zapewne również chętniej. I wykonują na rzeczywiście wysokim poziomie. Bardzo dobrze zabrzmiały arie: Mimi z "Cyganerii" Pucciniego oraz Anusi z "Wolnego strzelca" Webera w wykonaniu Anny Barskiej. A także aria z "Rusałki" Dvořaka zaśpiewana przez Elizę Kierepkę. Wykonania owe pokazały, iż obie młode śpiewaczki mają niebagatelny potencjał i znaczne umiejętności. Nie ukrywam, że chętnie posłuchałbym ich śpiewu w większej dawce. Bardzo podobała mi się również aria z jednoaktowej opery "Siostra Angelica" Pucciniego w wykonaniu Doroty Szostak-Gąski. Te utwory niejako "przykryły" część operetkową koncertu. A porażka lekkiej muzy byłaby jeszcze większa, gdyby nie Mariola Zagojska, która czardaszem z "Zemsty nietoperza" oraz arią "Nie szukaj szczęścia na dalekim oceanie…" z "Księżniczki czardasza" uratowała honor operetki. I bardzo dobrze zaprezentowała się również w repertuarze operowym; zwłaszcza w arii "Vissi d’arte" z "Toski" oraz zaśpiewanym z Dorotą Szostak-Gąską duecie z "Wesela Figara".
Nic dobrego nie mogę natomiast napisać o jedynym występującym w koncercie panu. Nie dlatego, że Jakub Gąska - bo o nim mowa - jest złym śpiewakiem. Chodzi mi o to, że powierzenie barytonowi partii tenorowych było pomysłem - najdelikatniej mówiąc - zupełnie chybionym. "Wielka sława to żart" z "Barona cygańskiego", "Lat dwadzieścia miał mój dziad" z "Ptasznika z Tyrolu" i "Twoim jest serce me" z "Krainy uśmiechu" to arie popisowe dla tenorów, które w wykonaniu barytona nigdy nie zabrzmią tak, jak powinny. Co więcej - dwóch pierwszych możemy posłuchać w Teatrze Muzycznym, zaś trzecią - mimo upływu wielu lat - wciąż pamiętam w znakomitym wykonaniu niezapomnianego Bolesława Hamaluka. A w repertuarze operowym było jeszcze gorzej - wykonanie arii Cavaradossiego z "Toski" było najgorszym, jakie zdarzyło mi się słyszeć. Sugerowałbym organizatorom, aby do następnego koncertu zaangażowali jednak tenora, a Jakubowi Gąsce pozwolili zaśpiewać arie pisane na jego głos, choćby Figara z "Cyrulika sewilskiego" czy Macieja ze "Strasznego dworu". Program tylko by na tym zyskał.
Nasze serwisy:
Serwis gospodarczy - Wybierz Lublin
Serwis turystyczny - Perły i Perełki Lubelszczyzny
Serwis dla fanów spottingu i lotnictwa - Samoloty nad Lubelszczyzną
Miasto widziane z samolotu - Lublin z lotu ptaka
Nasze filmy - Puls Polski
Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?