MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Krajobraz po Buczy

Aleksandra Zińczuk
Aleksandra Zińczuk
„Mylicie się. Są oni właśnie z tej ludzkiej gliny, po ludzku - zezwierzęceni, bladzi jak śnieg, który tu kiedyś spadnie, są jak szaleńcy, jak dzicy w tańcu, w ruchach, w obłędnych gestach, w mordowaniu, w strzelaniu... (...) dokąd?! po co?! Nogi kobiecie się rozstawiają, lewa zaczepia za szynę, spódnica zjeżdża do pasa, odsłaniając szare z brudu majtki, a dziecko łapie włóczące się po kamieniach włosy matki i ciągnie je ku sobie i nie słychać, a widać jak wyje: „Mammme!”... Z ust wleczonej kobiety bucha teraz krew...” Podobne obrazy mógł widzieć mieszkaniec Buczy, którego ciało znaleziono na ulicy przy rowerze. Dokładnie takie sceny widział Józef Mackiewicz, przejeżdżając 80 lat temu rowerem przez letnisko na obrzeżach podwileńskiej Puszczy Rudnickiej.

Pomyliłam się. Szukałam w historii rozwiązania natury ludzkiego zła. Uwierzyłam, że zrozumiemy ułomność człowieka, dokumentując białe plamy historii - po to, aby dantejskie sceny nigdy więcej nie powtarzały się. I nagle przeszłość zmieniła dekoracje na teraźniejszość i bliską Ukrainę. Na nic zdało się studiowanie archiwów w Yad Vashem, stosy lektury i seminaria o czystkach etnicznych, przesłuchane świadectwa z Ravensbrück i Srebrenicy, rozmowy ze świadkami i rodzinami tych, którzy byli na Syberii, w Majdanku i Rwandzie. W tego rodzaju wspomnieniach, nawet gdy znajdziemy w nich elementy nadziei, wiarę w człowieczeństwo musimy sobie dosztukować samodzielnie. Lecz skończyła się nadzieja.

Bucza, Hostomel, Irpień, Motyżyn - wypowiadane na głos brzmią jak żałobna litania. Ile zdjęć musi zobaczyć głowa państwa walczącego o „Równość, wolność, braterstwo”, żeby nazwać zbrodniarza zbrodniarzem, a nie partnerem do rozmowy? Przywódcy innych państw również czekają na więcej dokumentów z Mariupola? Tam skala tragedii jest znacznie bardziej porażająca, tylko jeszcze się nie przedostała do mediów. Może chociaż obudzimy opinię publiczną Amerykanów, Francuzów lub Niemców? Znowu się łudzę. Nie zdążymy wytłumaczyć międzynarodowej elicie, że daje się oszukiwać za własnym przyzwoleniem, bo rosyjskie wojska już koncentrują się na wschodzie Ukrainy. Tym razem będą cynicznie demonstrować „sztukę wojenną”, walcząc z armią ukraińską, a nie z cywilami.

Pomyliłam się, ufając, że światowe organizacje rzucą się z pomocą chronić ofiary, a wszyscy sprawcy zostaną ukarani. Przeczucie porażki dało się odczuć już po Bałkanach, gdzie na rozliczenie historii rany są zbyt świeże. Gdzie znowu tli się, podsycany przez Rosję konflikt, i uzbrajanie przez nią Serbów. Zaś nieopodal Kosowa dalej nie wiadomo, jak opowiadać Chorwatom o obozie na wyspie Jasenovac. Nieco dalej Włochom o obozie Risiera di San Sabba, w słonecznym nadmorskim Trieście, w którym tak domowo czuł się James Joyce.

Nie wszędzie słowo ocala. Po co nam poezja pisana przez ludobójców, Nerona czy Radovana Karadżicia? Co nas obchodzą książki rosyjskich pisarzy, którzy w czasie inwazji na Ukrainę podpisali list poparcia dla Putina? Jednak oportunizm dotyka wszystkich sfer i zawodów.

Doświadczenie stalinowskiej wielkiej czystki jest nie do zrozumienia dla Holendrów czy Niemców. Ale kiedy wspinasz się do płonącego ognia na pamiątkowym wzgórzu Cicernakaberd w Erywaniu albo gdy zwiedzasz z Ormianami i Gruzinami ukryte duchowe dziedzictwo pod powłoką sowieckiej architektury, albo chodzisz z Białorusinami, Litwinami i Ukraińcami po ich miastach, odgadując w dobrze zachowanych budynkach, gdzie mieściły się siedziby NKWD, zawsze możecie spojrzeć sobie w oczy, pokiwać głowami na znak pełnego zrozumienia: i u nas, i u was tak było, też to mieliście, też was mordowali.

Hiszpanie, Portugalczycy i obywatele Europy Środkowej też zrozumieją dramat Ukrainy, tylko musimy przemawiać do ich wrażliwości bliższymi im dźwiękami takich nazwisk jak: Franco, Salazar, Tito.

Dlatego po kolejnych zbrodniach Rosjan w Ukrainie możemy uparcie tłumaczyć zachodnim sąsiadom, przypominając za naszym naocznym świadkiem: „Powtarzam z całym naciskiem, że gdyby było tak, jak twierdzą Rosjanie, to jedenaście tysięcy więźniów mogłoby uciec i nikt z nich nie pozostałby w tych obozach, a państwo potrafilibyście odnaleźć nie tylko jednego świadka, ale tysiące świadków, którzy mogliby dokładnie opowiedzieć wam, co się tam wydarzyło”, zaświadczał Mackiewicz przed Komisją Kongresu USA o Katyniu po zakończeniu II wojny światowej. Przecież Rosjanie zawsze działali przewidująco, zawczasu z wielką maestrią zacierając ślady swoich masowych zbrodni.

Pomyliłam się, żywiąc przekonanie, że ofiary doczekają zadośćuczynienia. Pięć lat temu podczas zbierania ustnych relacji po raz pierwszy odważyłam się zapytać swoje rozmówczynie o gwałty podczas II wojny światowej. Wszystkie zapytane, czy sowieci im „to” zrobili, odpowiadały twierdząco. Najstarsza z nich miała za miesiąc obchodzić setne urodziny. Zazwyczaj mówiły o tym po raz pierwszy. W rodzinie nigdy nie mówiono o tych sprawach. Zbliżyłyśmy się bardziej w tych prywatnych rozmowach, ale zniknął z horyzontu sposób opowiedzenia o tragedii kobiet. Nie bardzo wiedziałam, co z tą wiedzą zrobić. Przestałam pytać o gwałty, nie mogąc dźwignąć ich traumy. Żadnej z tych mikrohistorii nie uwieczniłam na wystawach, warsztatach edukacyjnych ani w publikacjach. Piszę teraz, żebyśmy pamiętali, o tych historiach na głos niewypowiedzianych. Bo może kiedyś przyjdzie nam usiąść na jednej ławce obok dawnej mieszkanki Mariupola.

Pomyliłam się, szukając przyczyn zła, podczas gdy trzeba uruchamiać najbardziej ukryte pokłady ludzkiego dobra. Nigdy nie zmylili mnie napotkani świadkowie, ratujący życie drugiemu człowiekowi. Próżno ich szukać w sieci, czy telewizji. Pomoc w obliczu śmierci jest prawdziwą głębią, skrytą przed publicznością.

Po niecodziennej dawce unaocznienia bestialstwa, jakie do nas dociera, każdy może się czasem poczuć jak ochotnik z wiersza Serhija Żadana. Jego bohater po powrocie z frontu jest jakiś nieswój, mówi innym językiem, a we śnie i na jawie nawiedzają go demony:

Pierwszy bies wściekły,

sypie żarem, domaga się

kary dla wszystkich żywych.

Drugi bies pokorny,

prosi o wybaczenie,

mówi cicho

dotyka serca rękami

wymazanymi czarnoziemem.

Ale najgorszy jest bies trzeci.

On z nimi oboma się zgadza.

Zgadza się, nie zaprzecza

Po tym, co zobaczyliśmy w zdewastowanych miastach naszych sąsiadów, pozostaje jedno: brak zaprzeczenia. Zbyt szybko milczenie zapadło po równie brutalnych mordach w Aleppo, Dagestanie czy Groznym. Przyjdzie nam przez kolejne lata walczyć z biesami. Nie tylko tymi Dostojewskiego, lecz znacznie gorszymi, rzeczywistymi - fałszywej pokory i kuszącego konformizmu. I obym się myliła.

od 7 lat
Wideo

Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski